Ksiądz i syn podczas kolędy zawstydzili mnie. Poczułam się jak hipokrytka

mamadu.pl 8 miesięcy temu
Zdjęcie: Wizyta duszpasterska to tradycyjna coroczna wizyta księdza u parafian. fot. Adam STASKIEWICZ/East News


Styczeń to czas, kiedy osoby wierzące przyjmują w swoich domach księży. Przeczytajcie list Agaty, która opowiedziała o wizycie duszpasterskiej, która miała miejsce niedawno w jej domu. Syn naszej czytelniczki sprawił, iż poczuła się zażenowana w obecności księdza.


"Nie wiedziałam, czy przyjmować księdza"


"Dosłownie 3 dni temu po naszym osiedlu chodził ksiądz po kolędzie. Nie jestem jakąś bardzo religijną osobą, ale generalnie zostałam wychowana na osobę wierzącą, która przyjęła wszystkie sakramenty. Moje dziecko, które teraz jest w 1 klasie, chodzi też na religię i chyba tego księdza z czystego przyzwyczajenia przyjmujemy każdego roku" – zaczyna swą wypowiedź nasza czytelniczka Agata.

"Nie chodzimy w ogóle do kościoła, chyba iż mówimy o ślubach i pogrzebach, a ostatnio choćby zaczęłam się zastanawiać, czy syn powinien iść do Pierwszej Komunii Świętej, bo adekwatnie z Kościołem nie mamy za wiele wspólnego. Kiedy usłyszałam od sąsiadki, iż następnego dnia będzie wizyta księdza, naszykowaliśmy się do niej z poczucia obowiązku. Pomyślałam, iż to może być miłe spotkanie, choćby jeżeli nie do końca związane z naszą wiarą".

Miły człowiek opowiadał o parafii


Kobieta opowiada, jak przebiegła wizyta księdza: "Przyszedł do nas młody człowiek, którego oczywiście nie znałam, bo nie jestem co niedzielę w kościele. Uśmiechnięty, od progu zagadał do syna, przywitał się uściskiem ręki, więc jakoś tak wydawało mi się miło. Wszedł, odmówił krótką modlitwę i siedliśmy. Zaproponowałam mu kawę, ale podziękował i zapytał syna o religię w szkole, o to, kto prowadzi zajęcia i czy mu się podobają lekcje.

Potem trochę opowiedział ze swojej perspektywy o świętach Bożego Narodzenia w naszej parafii, o tym, jak dzieci dekorowały choinki w kościele, jak szykowano żywą szopkę ze zwierzętami. Zaczęliśmy również rozmawiać o czymś, o czym dyskutowałam z księdzem rok wcześniej podczas kolędy – byłam interesująca jakichś drobiazgów dotyczących wyboru chrzestnych, bo moja siostra stoi teraz przed taką decyzją".

"Bóg czeka w kościele"


"Już zmierzaliśmy ku końcowi wizyty, ksiądz choćby wstał i zaczął zbierać swoje rzeczy. Uścisnął moją i syna dłoń (byliśmy bez męża, który w tym czasie pracował) i pożegnał się słowami: 'Do zobaczenia w świątyni'. Na no moje dziecko bez pardonu odpowiedziało: 'Chyba raczej za rok w naszym domu', co chyba wydawało mu się zabawne, bo był niezwykle ubawiony swoim komentarzem.

Mnie się zrobiło strasznie głupio, spuściłam wzrok i cała oblałam się rumieńcem. Ksiądz chyba uznał, iż nie będzie mnie zawstydzał jeszcze bardziej, więc skomentował to tylko słowami, iż ma nadzieję, iż może jednak wcześniej uda nam się pojawić, bo 'Pan Bóg tam na nas czeka'. Powiem szczerze, iż po jego wyjściu miałam chęć nakrzyczeć na dziecko.

Nie zrobiłam tego jednak, bo uświadomiłam sobie, iż to wcale nie jest jego wina. Postanowiłam sobie jednak, iż jeżeli przez cały czas za rok będziemy żyć w takiej stagnacji, raczej sobie odpuszczę wizytę księdza. No, chyba iż teraz nagle mnie olśni i zacznę chodzić do kościoła..." – kończy swój list zawstydzona mama chłopca.

Idź do oryginalnego materiału