Lato przeraża rodziców przedszkolaków. "W wakacje dziecko do okna życia"

mamadu.pl 7 godzin temu
Wakacje to dla wielu rodziców małych dzieci czas logistycznych łamigłówek, a nie wypoczynku. W publicznych przedszkolach obowiązują wakacyjne dyżury, które przypominają bardziej survival niż systemowe wsparcie. Brak miejsc, zmieniające się placówki i obce opiekunki to codzienność, która zderza się z brutalnym komentarzem: "Trzeba było nie mieć dzieci".


Widmo wakacyjnych dyżurów


Wakacje w przedszkolu nie realizowane są tak jak w szkole 2 miesiące. Ci, którzy mają w domu przedszkolaki, doskonale wiedzą, iż prywatne placówki mają jakiś umowny czas odpoczynku (zwykle 1-2 tygodnie, więc i wtedy rodzice biorą urlopy, żeby zaopiekować się dziećmi). W publicznych przedszkolach natomiast realizowane są dyżury, które są podzielone rejonami (na miasta, gminy lub dzielnice) i zwykle na wakacje trzeba na nie zapisywać dzieci.

W praktyce to wygląda tak, iż np. wszystkie publiczne przedszkola w mieście pełnią 2-tygodniowe dyżury. Dziecko, którego rodzice muszą pracować i nie mają pomocy np. w postaci babci, w czasie wakacji chodzi więc do różnych przedszkoli, o ile jeszcze rodzicom udało się je zapisać. Pomijam już całkiem fakt, iż nie każdy maluch czuje się komfortowo w całkiem obcym miejscu, z obcymi nauczycielkami, w którym nagle musi spędzić codziennie czas przez 2 tygodnie. Bo tu pozostało problem taki, iż nie każde dziecko na te dyżury się dostanie. Pula miejsc jest bowiem ograniczona.

Ostatnio napisał o tym użytkownik Threads o nicku daddywithadrone: "Wszyscy bezdzietni piszą głupoty, jakie to życie posiadających dzieci jest proste. Ile od państwa dostają. Prosty przykład, iż nie do końca tak jest. Założenie: Dwójka pracujących rodziców + 2 dzieci (2-letnie i 6-letnie). Biorą udział w rekrutacji na dyżur wakacyjny dzieci w przedszkolu. W obu przypadkach brak kwalifikacji. I teraz pytanie co z tymi dziećmi zrobić? Okno życia?".

Polacy nienawidzą rodziców


To jest sytuacja, z którą spotyka się wielu rodziców małych dzieci. Często kończy się to tak, iż biorą urlopy na zmianę i nie mają możliwości wyjechania gdzieś wspólnie na wakacje. Część skorzysta z pomocy dziadków, sąsiadów, przyjaciół. Ale nie każdy ma taki komfort i naprawdę musi kombinować. Jak pisze jedna z komentujących: "Czyli jak nagle wytrzasnąć 2 miesiące wolnego? Chyba lewe chorobowe jedynie wchodzi w grę. Kombinatorstwo nigdy nie zniknie jeżeli ludzie będą tak myśleć".

Niestety wielu komentujących napisało ojcu bardzo niepochlebne komentarze o tym, iż najpierw powołał na świat dwoje ludzi, a teraz narzeka, iż państwo nie zapewnia mu wsparcia. Niektórzy choćby byli zdania, iż to jego problem i jakoś inni ludzie sobie z taką sytuacją radzili i radzą. Że jeżeli trzeba, to może trzeba zmienić pracę albo miejsce zamieszkania, bo gdzie indziej będzie łatwiej.

Serio? Jasne, ci rodzice sobie też JAKOŚ poradzą. Ale chodzi o to, iż system nie działa, jak należy, skoro dzieci, którym przysługuje przedszkole (bo oboje rodziców pracuje), nie mają pierwszeństwa w przyjęciu na wakacyjne dyżury. To, jaka ilość hejtu wylała się na ojca, który chciał tylko podzielić się swoją frustracją z powodu oderwanych od rzeczywistości przepisów, mnie osobiście przeraziła. Niedziwne, iż ludzie nie chcą mieć dzieci, skoro w przestrzeni publicznej rodziców spotyka taki lincz, kiedy szczerze dzielą się emocjami i bezsilnością związaną z rodzicielstwem...

Idź do oryginalnego materiału