Jechał windą, nie spodziewając się, iż zwykła podróż zmieni się w spotkanie, które odmieni jego zimę. W kącie stała młoda kobieta w szarej kurtce, trzymając za rękę około pięcioletnią dziewczynkę. Ta wpatrywała się w niego dużymi niebieskimi oczami, a potem nagle szeroko się uśmiechnęła.
— Jedziesz do pracy? — zapytała bezceremonialnie.
— Majka, do obcyh mówimy „pan” — delikatnie poprawiła ją matka, przepraszająco uśmiechając się do mężczyzny.
Uśmiechnął się i skinął głową.
— Tak, jadę do biura.
— A list do Mikołaja już napisałeś?
Roześmiał się. Nigdy nie wierzył w te bajki, choćby jako dziecko, ale nie zamierzał tego mówić maluchowi. Dziewczynka z dumą podała mu pogniecioną kartonową kartkę. Wręczył ją automatycznie do kieszeni i, żegnając się, wyszedł na ulicę.
Cały dzień starał się zapomnieć o tym spotkaniu — zasypywał się pracą, odpędzał wspomnienia o byłej narzeczonej, która w ostatniej chwili odwołała ślub. Wyjechał do innego miasta, żeby zacząć od nowa. Ale choćby w ciszy nowego mieszkania nie potrafił uciszyć bólu.
Wieczorem, spacerując po zaśnieżonych ulicach, przypomniał sobie o tej kartce. Wyjął ją z kieszeni i przeczytał dziecięcym pismem: „Bądź zawsze szczęśliwy i nigdy się nie smuć!”. Zrobiło mu się ciepło na sercu. Postawił kartkę na półce — tak, żeby widzieć ją każdego dnia.
Kilka dni przed świętami zadzwonił do gospodyni, żeby dowiedzieć się, gdzie mieszka ta dziewczynka. Natalia Kazimierzowa chętnie wyjaśniła — okazało się, iż mama z córką mieszkają piętro wyżej, a mama ma na imię Kasia.
Wieczorem zadzwonił do ich drzwi. Kasia zaskoczona zamarła, widząc go.
— Przepraszam — zaczął nieśmiało — przyszedłem do Majki. Chodzi o to, iż do naszego biura tymczas przyjechał Mikołaj. Poprosił mnie, żebym odnalazł dziewczynkę o imieniu Majka i wręczył jej list osobiście.
Dziewczynka natychmiast wyskoczyła zza pleców mamy:
— Wiedziałam, iż cię pośle! Poczekaj, zaraz przyniosę!
Po chwili wróciła z dużym kopertem ozdobionym śnieżykami i serduszkami. Napis głosił: „DO MIKOŁAJA, WŁASNORĘCZNIE!”
— Tylko mamie nie pokazuj! Bo życzenie się nie spełni!
— Obiecuję, list dotrze do adresata — uśmiechnął się.
W domu nie wytrzymał i otworzył kopertę: „Drogi Mikołaju! Nazywam się Majka. Byłam grzeczną dziewczynką. Proszę cię bardzo — przynieś mi dużego mięciutkiego misia. I… nowego tatusia. Bo ja w ogóle nikogo nie mam.”
W sylwestrową nockę znów stanął pod ich drzwiami. Kasia otworzyła i oniemiała — przed nią stał on, trzymając ogromnego, różowego misia.
— Mikołaj prosił, żebym przekazał to grzecznej dziewczynce Majce — powiedział.
Majka skakała z radości, obejmując raz mamę, raz jego.
Kasia zaprosiła go, żeby został na święta. Przy stole dziewczynka nagle zapytała:
— A co z moim drugim życzeniem?
— Z tym drugim to jeszcze ciężko… — zawahał się.
— A co jeszcze sobie zażyczyłaś? — ostrożnie dopytała Kasia.
— Poprosiłam Mikołaja o nowego tatusia. Ale jeżeli u niego teraz z tatusiami krucho, to może zostaniesz?
Majka słodko ziewnęła i zasnęła, tuląc się do misia.
A dwoje dorosłych siedziało w milczeniu, pochyleni nad sałatkami, czerwieniąc się i uśmiechając. Za oknem sypał puszysty śnieg, a w mieszkaniu po raz pierwszy od dawna było naprawdę ciepło.