Mama okazuje się zbędna a co z tym mieszkaniem? No właśnie, tym na czwartym piętrze.
Jestem tutaj nadmiarowa! wyznaje Olga Kowalska, czerpiąc wstyd.
Więc jedźmy do mnie! nagle proponuje jej były kolega ze szkoły.
Lala, Jagoda, to ty? woła do Olgi jakiś nieznajomy.
Ja to Jagoda! odpowiada kobieta, choć po rozwodzie przyjęła nazwisko męża i teraz nosi nazwisko Nowak. Zastanawia się, skąd go zna.
A ja jestem Szymon Lewandowski! krzyczy obcy radośnie. Nie rozpoznajesz mnie? Od razu cię rozpoznałem, bo nie zmieniłaś się ani trochę!
Marek odchodzi od żony po narodzinach drugiego dziecka. Okazuje się, iż nie stworzył jej warunków do rozwoju.
Lata dziewięćdziesiąte w Polsce są dzikie. Nikt nie słyszy o rozwoju osobistym każdy walczy, jak może. Nie ma internetu, nie ma coachów. Mąż odchodzi, a Olga zostaje z dwójką dzieci, z których jedno jest niemowlęciem.
Pierwszą myślą jest zakończenie wszystkiego, ale rozum zwycięża.
Na pomoc przychodzi tata: fabryka, w której pracował, upada, a on zostaje zwolniony inżynier zamienia się w opiekuna.
Żyją trudnie, prawie na krawędzi głodu: w domu pracuje tylko mama. Alimenty Marka są żałosne, a wszystko drożeje w skokach geometrycznych.
Kiedy najmłodszy kończy rok, Olga zaczyna sprowadzać futra z zagranicy; sytuacja materialna nieco się poprawia.
Wspólnymi siłami udaje im się podnieść dzieci i to nie tylko, bo uczą się za darmo!
Teraz każde z nich ma własną rodzinę. Najpierw Łucja wychodzi za mąż: Jestem w ciąży, mamo! Będziesz niedługo babcią!
Radość w domu, jak mówią.
Wszystko jest w porządku, aż do momentu, gdy syn przywodzi swoją dziewczynę do dwupokojowego mieszkania, które kiedyś dostał ojciec Olgi w latach siedemdziesiątych od zakładu przemysłowego; rodzice już nie żyją.
Wtedy małe mieszkanie liczy się za dwór. Ma spiżarnię i balkon.
Olga Nowak musi spać w jednym pokoju z synem, a potem Serwer przyprowadza swoją kochankę: składamy wniosek!
Wszystko wygląda pięknie i podniosło, ale codzienność przytłacza: mama nie ma gdzie spać!
Kochanka nocuje w przyczepie, co pozostało tolerowane: rozkładane łóżko leży równie dobrze w kuchni, jak i w spiżarni. Tak, w spiżarni!
Olga odmawia spania w kuchni uważa to za upokarzające. Zostaje więc spiżarnia
Nie zamykaj drzwi, wszystko będzie w porządku! radzą jej syn i córka jednocześnie, nie chcąc zostawiać jej w lesie.
Po pięćdziesięciu latach Olga wciąż śpi w spiżarni.
Kilka dni mija spokojnie, bo nie zamyka drzwi. Potem widzi w spiżarni swoje rzeczy wyrzucone z szafy oraz drobiazgi i zostaje tam na stałe.
Wtedy Sergiusz już jest żonaty: Musisz zrozumieć, mamo! Nie stać nas na wynajem! Przepraszam
Olga stara się być przydatna: gotuje i sprząta, a oni ją traktują jak psotliwego psa i wkładają do spiżarni.
Perspektywa życia wśród słoików i kartonów nie zachęca, a wstyd przytłacza wyrosła syn i córka, a nic nie może powiedzieć!
Nie ma dokąd iść; pieniądze są niskie pracuje jako nauczycielka języka angielskiego w szkole. Mimo dodatkowych lekcji prywatnych nie stać jej na przyzwoite mieszkanie, a darmowa spiżarnia już jest jej domem.
W końcu Olga, z torbą zawierającą paszport i kartę płac, wychodzi z domu i siada na ławce przy wejściu do bloku, licząc, iż przyjdzie jej jakiś konstruktywny pomysł.
Nie ma jutro zajęć, może posiedzieć do późna.
Lala, Jagoda, to ty? znowu woła nieznajomy.
Ja to Jagoda! odpowiada Olga, mimo iż nosi nazwisko Nowak.
A ja jestem Szymon Lewandowski! mówi ponownie nieznajomy. Nie rozpoznałaś mnie? Od razu cię poznałem!
Nie muszę kłamać: nie zmieniłaś się! A może choćby bardziej! myśli smutno Olga.
Czas jednak leczy i rani jednocześnie. Potwierdza to pierwszy przystojniak z klasy, który stał się łysym, otyłym, starszym mężczyzną. Ona też nie jest lepsza.
Spotkali się po latach, może dwadzieścia? Na spotkaniu wciąż można było rozpoznać twarze.
W szkole była w nim zakochana! Na studniówce zaprosiła go na białą wolę.
On poślubił brzydką córkę jakiegoś partyjnego urzędnika, ambitnego kariomana.
Dlaczego siedzisz? Zimno! Nie zamarznij! żartuje Aleksander, rozbawiając Olgę.
Szkolny kolega uderza w serce: w tamtych czasach na ławkach siedziały tylko biedni.
Co robisz w tej dzielnicy? zmienia temat Olga. Przeprowadziłeś się?
Odwiedzam wnuki: mieszkają w moim dawnym mieszkaniu! Teraz wracam do domu! A ty? Czy też w starym mieszkaniu? Pamiętam jeszcze czwarte piętro!
No to jedźmy razem, przypomnijmy szkołę, Jagodo! A nasz białą wolę ze studniówki!
Naprawdę go pamiętasz? zdziwiona starsza kobieta.
Oczywiście! A gdzie zniknęłaś po szkole?
Zniknęłam? gniewa się Olga. To ty spotkałeś się z tą małpą! Ja się po prostu wycofałam!
Nie mieszaj przyczyn i skutków, Jagodo: najpierw się wycofałaś, potem ja spotkałem małpę! poprawia ją Szymon. No, a dokąd zmierzasz?
Olga mówi prawdę: Nigdzie! i płacze.
Co? Nigdzie? Nie masz domu? dopytuje kawaler.
Nie mam! szepcze.
A to mieszkanie? No, to na czwartym piętrze?
Jestem tutaj nadmiarowa! przyznaje się Olga, czerpiąc wstyd.
Więc jedźmy do mnie! proponuje były kolega.
A małpa A żona? pyta Olga, bo mąż przywiózł jakąś dziewczynę, ale nie zamierza spaść na ulicę!
Z małpą się rozwiedliśmy dawno! Weź, podnieś swoją piątą punktację! Nie bój się, nie będę cię nachodził!
A moje lekarstwo już dawno się skończyło! Śpij spokojnie!
Mężczyzna podaje rękę, pomaga wstać z ławki i mówi: No to lecimy? Mam auto pod rogiem!
Jedzie i mieszkanie kolegi okazuje się przytulne. Szymon nie kłamie: naprawdę nie nachodzi!
Po dwóch miesiącach proponuje małżeństwo.
Mają już pięćdziesiąt trzy lata co za wiek! Lubił zawsze wesołą Lalię, a ich białą wolę zapamiętał na całe życie.
Lala wyraża zgodę, bo kim nie byłby na jej miejscu?
Przez cały ten czas dzieci nie dzwonią do mamy. Najpierw czekają z niecierpliwością, potem po prostu czekają, a w końcu Olga skupia się na przygotowaniach do ślubu i życiu rodzinnym.
Nie mówią dzieciom o małżeństwie; nie organizują wielkiego przyjęcia, po prostu siedzą w kawiarni we cztery osoby, więc nieobecność krewnych jest wytłumaczalna.
Potem Olga usuwa telefoniczne kontakty córki i syna.
Bo jeżeli po takim czasie nie pamiętają rzeczy, to nie są im potrzebne tak mówią mądrzy coachowie przy minimalizacji.
To samo dotyczy ludzi: mama stała się niepotrzebną rzeczą w życiu dzieci.
A więc i ona nie jest już potrzebna! Czy to okrutne? Tak. Czy sprawiedliwe? Również.
Od odejścia kobiety minęło osiem miesięcy. Zbliżają się długie noworoczne ferie, a Olga z mężem jedzie na zakupy do supermarketu.
Nagle słychać przeraźliwy krzyk: Mamusiu!, a na szyję Olgi rzuca się córka, obok podskakuje szczęśliwy syn
Przytulają się, a potem Olga pyta:
Dlaczego jesteście w takim dziwnym składzie?
Bo brat i siostra nigdy nie chodzili razem po sklepach albo sami, albo ze swoimi partnerami.
Teraz zawsze jesteśmy w takim dziwnym składzie! tłumaczy zawstydzony Syryj.
Okazuje się, iż oboje rozwiedli się!
Od razu? dziwi się mama. Ależ pośpieszne! Dlaczego?
Bo tak! odpowiadają, a słowo pośpieszne trafia w punkt.
Przybyli w nieodpowiednim czasie i złapali na gorącym uczynku: mąż Łucji i żona Syryja! Wprost przyznają, iż od dawna żyją w miłosnym marchewku.
Kiedy wrócisz, mamusiu? pyta niecierpliwie uśmiechnięty syn. Teraz wszystko będzie dobrze!
A dokąd zniknęłaś? Tęsknimy!
Dlaczego tak gwałtownie się zorientowaliście? wtrąca się jakiś pan z nieco otłuszczoną mamą. Mieliście jeszcze lata, żeby Lala was nie rozpoznała!
A co wam? oburza się Sergiusz, wtrącając się z Lalą
Kiedy wrócisz?
Tak dodaje radosna córka a Syryj nic nie chce robić w domu, wyobrażasz sobie? Ja już z dzieckiem się nie mogę!
Świetny syn wychowałaś! próbuje żartować, ale żart nie działa.
A ty pokaż swoje zdolności pedagogiczne i spróbuj przeedukować braciszkakoziołka, bo my wszyscy krytykujemy mistrzów!
A wy kim jesteście? pyta wściekle córka.
Ja? Jestem mężem w futrzanym płaszczu! odpowiada mężczyzna.
Rzeczywiście, miał piękny futrzany płaszcz. Olga ma na sobie coś nowego wcześniej wszystkie pieniądze szły na ich ubrania.
Jaki mąż? zdziwiają się dzieci.
Zwykły: esposo vulgaris! mówi zuchwały typ. Dlatego mama nie wróci! Ma własne życie!
Nie chcesz być babcią? pyta z nadzieją Łucja.
Lala chce być żoną to przyjemniejsze! Poza tym, po co mam spać z babcią? mówi mężczyzna, dodając: Miło było się poznać! A teraz idziemy!
A my? pyta cicho Sergiusz.
I wy pewnie pójdziecie drwi ojciec Olgi.
W tym czasie mama nie podejmuje żadnej rozmowy, tylko uśmiecha się delikatnie.
Mężczyzna chwyta Olgę Kowalską za ramię i mówi:
No to lecimy?
I lecą. Dzieci stoją osłupiałe.
Kiedy Olga i Szymon wracają z zakupów, mężczyzna pyta:
No i jak, skafander nie uciska? Czy masz powietrza? Nie dusisz się?
Oboje doskonale wiedzą, o co chodzi. Wiedzą, iż imię Aleksander to skafander, obrońca. On jest właśnie takim obrońcą. Czy można się udusić od miłości? Nikt jej tak nie kochał…
Olga myśli, iż wreszcie ma skafander idealnie dopasowany: może spokojnie wyruszyć w kosmos. Nic nie jest za późno!
No to lecimy?
I znów lecą.







