14 czerwca 2025 r. Dziennik
Mój własny los od zawsze splata się z losami mojej jedynej córki, Leny. Dziś chciałbym spisać to, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach, aby może kiedyś znalazło sens.
Leno, ten twój Kacper naprawdę mi nie odpowiada powiedziała moja żona, po tym jak poznała naszego przyszłego zięcia. Zanim jednak zignorowałam jej słowa, postanowiłam dopytać, co konkretnie w nim nie podoba. Czasem człowiek po prostu nie klika, innym razem kryją się w jego zachowaniu małe sygnały, które zakochana dziewczyna może przeoczyć. Gdybyśmy wtedy poszli inną drogą, może nasz los potoczyłby się inaczej.
Lena machnęła ręką, ale nie zamierzała od razu się poddać. Wypowiedziała, według własnego uznania, kilka przyzwoitych argumentów:
Nikt ci nigdy nie przypada do gustu. Dlatego skończyłaś sama, choć mogłabyś wyjść za mąż choćby ze mną w pakiecie.
Wiesz co, mamo odparła Lena rozumiesz mnie, bo jesteś starsza? Czy naprawdę myślisz, iż nie rozumiem niczego, bo jestem młodsza?
Patrzyłam, jak kolejni mężczyźni podchodzili do Leny dobrzy, przystojni, pełni obietnic a ona odrzucała ich jedno po drugim.
Nie patrząc? rzekła moja żona, przytłumiona filozofią. Po chwili przerwała spór. Dość, Lenko, skończmy tę rozmowę.
Powiedziałam, co sądzę, bo Lena przywiodła Kacpra do domu. Teraz ona sama decyduje, czy posłucha mnie, czy wybrać własną drogę.
Lena odpowiedziała, iż już jest za późno na wahania. Jest w ciąży z Kacprem i nie zamierza wychodzić na świat bez ojca dziecka.
Kłopoty Leny z matką wynikały z braku ojcowskiej postaci w jej życiu. W klasie szkolnej była jedyną, której ojca nie było ani nie zmarł, ani nie wyjechał. Inne dziewczynki straciły ojców w wyniku śmierci, ale to nie to samo, co nie mieć go w ogóle. Lena pamiętała, iż w wieku trzech lat rodzice się rozwiedli i ojciec zniknął z jej życia.
Mówiła, iż gdyby matka znalazła nowego męża, nie musiałaby nosić ciężaru samotności. Oczywiście mógłby nie kochać jej tak, jak niektórzy ojcowie kochają swoje córeczki, ale przynajmniej w domu byłby mężczyzna, a nie rozpadnięta rodzina, o której szeptali koledzy z liceum.
Zdecydowała więc, iż dziecko ma mieć ojca choćby nie był doskonały. Kacper kochał Lenę i obiecał kochać dziecko. Kiedy test ojcostwa potwierdził jego ojcostwo, Kacper od razu zaproponował, iż przekształci jedno z pokoi w mieszkaniu w przytulny pokój dziecięcy. Lena była zachwycona. Słowa matki o czymś nieodpowiednim w Kacprze nie mogły zepsuć tej pięknej wizji.
Jednak prawda wyszła na jaw, gdy ich córeczka, Zuzia, skończyła rok. Kacper pracował, ale nie pomagał w opiece nad małą Zuzą. Jego matka, Elżbieta, ciągle podkreślała, jak świetnie radziła sobie z dwójką własnych dzieci, jak gwałtownie wracała do pracy po porodzie, jak mieszka w nowoczesnym apartamencie pełnym sprzętów, które Lena nie miała. Elżbieta nie zauważyła jednej istotnej sprawy: w ich miejscu pracy nie było przedszkoli ani żłobków, a dzieci po kilku tygodniach trafiały po prostu pod opiekę placówek publicznych, które wymagały ciągłego przychodzenia rodziców.
Zuzia zaczęła chodzić do żłobka, potem do przedszkola, a w szkole dodatkowo była przedłużona opieka, gdzie dzieci były karmione i odrabiały lekcje. Elżbieta ograniczała się tylko do przygotowywania śniadań i prania choć już mieli pralkę, ale nie była to najnowsza technologia. Wydawało się, iż prezentuje życie jako wzór do naśladowania.
Problem pogłębił się, kiedy w mieście, w którym mieszkali, nie było już żłobków. Kobiety musiały same radzić sobie z dzieckiem 24 godziny na dobę. Lena, nie mając wsparcia rodziny (Lidia mieszkała w innym mieście i jeszcze nie przeszła na emeryturę), musiała radzić sobie sama.
Sytuacja wydawała się stabilna, dopóki pewnego wieczoru nie rozległ się alarm pożarowy. Dwa razy w tym roku były to fałszywe alarmy, a Kacper nie zareagował. Lena wyłączyła szampon, otuliła się szlafrokiem i ruszyła sprawdzić, co się dzieje. Zastała otwarte drzwi wejściowe, a z klatki schodowej wdzierał się dym. Natychmiast wzięła Zuzię pod kołdrę i ruszyła w stronę strychu, by uciec przez okno na dach i przeskoczyć do sąsiedniego podwórka.
Na zewnątrz zobaczyła przerażonego Kacpra, trzymającego w drżących dłoniach nowy komputer do gier, przy którym wisiała pół roku temu kupiona profesjonalna kamera wideo, a z kieszeni kurtki wystawały tablet i telefon.
O cholera… pomyślała Lena, gdyby nie Zuzia w ramionach, pewnie już tego mężczyzny zabiłaby. Zamiast tego podbiegła i kopnęła go w tyłek, krzycząc jak portowy robotnik. Kacper, zamiast przeprosić i wytłumaczyć sytuację, obwiniał Lenę o histerię, twierdząc, iż zapomniał o żonie i dziecku bo tak już bywa.
Najgorsze było to, iż Kacper w tej chwili nie myślał o rodzinie, ale o ratowaniu swojego sprzętu. Jego odruchy skierowały się na komputer, nie na córkę czy żonę. Lena, po tym incydencie, rozstała się z Kacprem. Od tej pory matka starała się jej nie zmuszać do naprawiania rodziny.
Na szczęście matka przyjęła Lenę i Zuzię z powrotem pod swój dach.
Mamo, miałam rację, nie powinnam iść z Kacprem. Dopiero teraz widzę, iż mógł mnie zostawić w potrzebie przyznała Lena.
Pamiętasz, jak spotkaliśmy się przy wiaty i podszedł do nas sąsiadujący terrier, Archie? zapytała Lidia.
Ten pies zawsze szczeka na wszystkich, jego wujek Tola go nie spuszcza z smyczy, choć jest przyjazny i nie gryzie odpowiedziała Lena, wspominając, iż kiedy terrier się przestraszył, Kacper odskoczył i nie podjął się ochrony ani mnie, ani dziecka.
Lena zdała sobie sprawę, iż nie zawsze obecność ojca w domu jest gwarancją szczęścia. Czasem lepiej wychować dziecko samotnie niż żyć z kimś tylko dla ładnego obrazu. Nie zamierza już powtarzać tych błędów. jeżeli Zuzia kiedyś zapyta, dlaczego nie ma taty, Lena powie prawdę: iż w kryzysowej chwili tata uciekał do swojego komputera, a nie do córki.
Podsumowując, nauczyłem się, iż miłość i odpowiedzialność nie zawsze idą w parze z tradycyjnym modelem rodziny. Lepiej być uczciwym wobec siebie i swoich bliskich niż pielęgnować pozory.
Lekcja na przyszłość: nie warto trzymać się kurczowo tego, co wydaje się idealne, jeżeli w rzeczywistości to tylko miraż.















