Mamo, czy jesteś przy zdrowych zmysłach? Masz ponad czterdzieści pięć lat, a decydujesz się na dziecko? To czysty ekstremum!

newsempire24.com 1 dzień temu

— Mamo, ty oszalałaś? Masz już ponad czterdzieści pięć lat, a chcesz rodzić? To czyste szaleństwo!

Po moich szesnastych urodzinach życie naszej rodziny zmieniło się diametralnie: rodzice postanowili się rozstać. Na zewnątrz ich związek wydawał się stabilny, ale najwyraźniej pod powierzchnią kryły się problemy, o których nie miałam pojęcia. Rozwód przeszedł cicho, bez głośnych awantur i walki o majątek. Tata zostawił nam z mamą nasze dwupokojowe mieszkanie, a sam przeprowadził się do kawalerki, którą odziedziczył po babci.

Mama, pragnąc zacząć wszystko od nowa, gwałtownie sprzedała mieszkanie, i przeprowadziliśmy się do innego miasta. Nie chciała choćby przypadkiem natknąć się na tatę, żeby zostawić przeszłość za sobą. Z optymizmem zabrała się za urządzanie nowego życia: znalazła dobrą pracę z przyzwoitą pensją, wynajęła przytulne mieszkanie, i stopniowo przyzwyczajaliśmy się do nowej rzeczywistości.

Po kilku miesiącach zauważyłam, jak mama się zmieniła. Zawsze była atrakcyjną kobietą, ale teraz zaczęła szczególnie o siebie dbać: częste wizyty w salonach piękności, nowe ciuchy, błysk w oczach. Jej zachowanie zdradzało zakochanie.

Pewnego dnia, patrząc na te zmiany, zebrałam się na odwagę i zapytałam wprost:
— Mamo, jesteś zakochana?

Zarumieniła się, ale nie zaprzeczyła:
— Tak. Nazywa się Artur Szymański, jest trochę starszy ode mnie. To poważny związek. Jak się do tego odniesiesz?

Wzruszyłam ramionami:
— jeżeli jesteś szczęśliwa, to cieszę się razem z tobą.

Mama przytuliła mnie, a w jej oczach malowała się radość:
— Dziękuję za zrozumienie. Chcę, żebyście się poznali.

Wkrótce doszło do spotkania. Artur Szymański zrobił na mnie dobre wrażenie: inteligentny, uważny, z szacunkiem traktował mamę. Wyglądali na prawdziwie szczęśliwych. Potem mama zaczęła spędzać u niego coraz więcej czasu, aż w końcu się do niego wprowadziła.

Ja przygotowywałam się do matury i cieszyłam się nowo odkrytą samodzielnością w naszym dwupokojowym mieszkaniu. Ale pewnego dnia usłyszałam słowa, które wywróciły mój świat do góry nogami.

Pewnego wieczoru mama przyszła do mnie z tajemniczym uśmiechem:
— Mam dla ciebie wiadomość…

Zacisnęłam palce i zgadywałam:
— Artur cię oświadczył?

Pokręciła głową:
— Tak, ale to nie wszystko. Jesteśmy w ciąży.

Zamroziło mnie.
— Mamo, masz przecież ponad czterdzieści pięć lat! To potwornie ryzykowne. Jesteś tego pewna?

Jej twarz pociemniała:
— Wszystko dokładnie przemyśleliśmy. Rozumiem twoje obawy, ale to nasza decyzja.

W natłoku emocji wyrzuciłam z siebie:
— A jeżeli coś pójdzie nie tak? Ja będę musiała brać odpowiedzialność za dziecko i mieszkać z twoim Arturem?

Mama zbladła, a w jej głosie zabrzmiał chłód:
— Nie spodziewałam się tego po tobie. jeżeli mnie nie wspierasz, lepiej się wyprowadź do ojca. Sprzedam mieszkanie i prześlę ci twoją część.

Nazajutrz próbowałam z nią rozmawiać, ale była nieugięta:
— Nie mamy o czym gadać.

Tydzień później wróciłam do rodzinnego miasta i zamieszkałam z tatą. Przyjął mnie spokojnie, zgadzając się z moimi wątpliwościami, ale podkreślił, iż to jej wybór.

Mama dotrzymała słowa: po miesiącu dostałam swoją część ze sprzedaży mieszkania. W liście było tylko jedno zdanie: *”Nigdy nie myślałam, iż będziesz mi życzyła źle.”*

Minęły dwa lata. Mama zablokowała mój numer, a wszystkie próby kontaktu spełzły na niczym. Nie wiem, jak przebiegała jej ciąża, czy dziecko się urodziło. Tata nie interesuje się tematem. Czuję, iż ten dystans nie jest normalny, ale nie wiem, jak go skrócić. Boję się pojechać bez zaproszenia i znowu zostać odrzucona…

Idź do oryginalnego materiału