Mamo, czy MUSZĘ pisać tak brzydko jak pani? – takie pytanie zadał siedmioletni Jędruś po powrocie ze szkoły. Jędrek został uczniem pierwszej klasy i uczy się pisać pierwsze literki. Nauczycielka wpisuje dzieciom do zeszytu wzór i napomina je by starały się pisać DOKŁADNIE jak ona.
Rzecz w tym, iż Jędruś pisał już wcześniej literki w domu. Wzory liter, jakich dostarczano chłopcu były staranne, litery były kształtne i pisane z dbałością by idealnie mieścić się w liniach. Wzór to wzór. W mniemaniu tego, kto pisał literkę na początku linii, powinien być doskonały, a chłopczyk poprzez ćwiczenia miał ku tej doskonałości zmierzać…
Nauczycielka pisze niekształtne, koślawe, wychodzące z linii litery. Jędruś jest w rozterce…
m
Otwieram pocztę z e-mailami. Czytam tekst pełen niezrozumiałych skrótów, interpunkcji nie ma, okaleczone nazwy własne pozbawione są dużych liter. Na końcu otrzymuję „pzdr”. No, trudno, piszącemu zabrakło czasu by mnie zwyczajnie pozdrowić. Śpieszył się, zajęty był nadzwyczajnie. Czekało go wiele e-maili do napisania. Zabrakło czasu w dbałość. Tylko czemu czuję się nieswojo, jakby dał dowód, iż tego czasu zabrakło go właśnie dla mnie? Że gdyby pisał do osoby ważniejszej, znaczniejszej, napisałby na końcu; „Pozdrawiam”.
m
Wnuczka mojej przyjaciółki uczęszcza do przedszkola. Prywatnego. W grupie Hani jest dziewięcioro dzieci. Babcia – pedagog starej szkoły – opowiada, iż z przykrością patrzy na tablicę z pracami plastycznymi. Bazgroły maluszków niedbale powieszone na jednej szpilce, wiszą tam krzywo, niechlujnie podpisane.
Ja TAKŻE jestem belfrem starej szkoły. W mojej przedszkolnej grupie było ponad trzydzieścioro dzieci. Na początku roku przygotowywałam sobie tyle kolorowych passe-partout ile dzieci liczyła grupa. I tyle samo barwnych plakietek z imionami. Nieporadne na początku gryzmołki prezentowały się w tych passe-partout PIĘKNIE, a mali twórcy i ich rodzice mieli świadomość, iż dziełka traktowane są z szacunkiem i powagą.
m
Zabieganie, ilość dzieci, brak czasu NIE SĄ USPRAWIEDLIWIENIEM bylejakości. To tylko kwestia dobrej woli i standardów jakie prezentuje młody nauczyciel, jakich nauczono go na uczelni. Może to także kwestia dobrych manier? Ukłonu wobec swego wychowanka i jego opiekunów?
Innym z przejawów bylejakości jest mowa. Co się z wyprawia z polską mową w środkach masowego przekazu, przedszkolach i szkołach? Staremu belfrowi cierpnie skóra! Sądzicie, iż dzieci w przedszkolu rysują, słuchają bajek, bawią się? Otóż nie. One rysujom, słuchajom i bawiom się, a za przewinienie zostają wyłanczane z zabawy.
m
Bylejakość pleni się jak chwast. Wkrada się w codzienność. Dostrzegam ją u dzieci, które mówiąc mi „dzień dobry” nie patrzą na mnie, a żegnając się mówią „do widzenia” odwrócone pupą. Bo rodzice ucząc, iż TRZEBA mówić, nie wyjaśniają JAK mówić należy.
m
Albo życzenia. Składamy je, a dzieci przysłuchują się pilnie. I potem także życzą: „Zdrowia, szczęścia i pieniędzy”. Byle jak? Byle jak! A przecież jubilat, solenizant, czy bliscy przy świątecznym stole, mają swoje pasje, pragnienia, oczekiwania. A gdyby tak odnieść do nich nasze życzenia? Złożyć je PORZĄDNIE, nie byle jak? Pomyśleć chwilę, ułożyć sobie w głowie, a potem odebrać równie ładne od naszego dziecka, które wszak od nas uczy się jak to czynić trzeba…
m
Powie ktoś – no dobrze, od dziś zwrócę uwagę na to czy tamto. W domu. A co zrobić z bylejakością w szkole czy przedszkolu?
No…nie wiem. Materia jest delikatna. Powiedzieć na zebraniu, iż pani od polskiego ma w pogardzie nosowe samogłoski? Na to trzeba straceńczej odwagi. W niektórych szkołach ustawia się skrzyneczki, do których uczniowie mogą anonimowo wrzucić komunikat o przemocy rówieśniczej. Może skorzystać z takiej skrzyneczki? A jeżeli jej nie ma?
m
No, właśnie. A może to Wy macie jakieś pomysły na tę bylejakość? Jak walczyć z jej przejawami w przedszkolu i szkole? W domu zresztą też. Może zechcecie się tymi pomysłami podzielić? Są bowiem osoby, które bylejakość kłuje w uszy, kłuje w oczy i sprawia, iż codzienność upstrzona jest szarymi plamkami. Bylejakością.
Pzdr.?