Mamo, przecież wiedziałaś, gdzie i kiedy świętujemy narodziny dziecka, nie trzeba było czekać na zaproszenie

przytulnosc.pl 1 dzień temu

Kilka tygodni temu pojechałam z przyjaciółką do centrum handlowego – opowiada 57-letnia Teresa Nowak. – Ona musiała coś kupić, a ja poszłam po prostu dla towarzystwa. I niespodziewanie natknęłam się na moą swatkę.

– Och, mówię, a co pani tu robi, Halino? A ona na to: – Przyjechaliśmy z mężem po zakupy. W sobotę w końcu zbieramy się, żeby świętować narodziny wnuka. Julia pozostało osłabiona po cesarskim cięciu, więc umówiliśmy się, iż uroczystość odbędzie się u nas. Oni przyjadą z małym, a ja wszystko przygotuję, w ramach prezentu dla nich…

Syn Teresy, 29-letni Michał, dwa miesiące temu został ojcem – razem z żoną Julią w końcu doczekali się wymarzonego synka. Pięć lat planowali dziecko, przechodzili badania, leczenia…

– To bardzo samodzielna para, od początku mieszkają osobno – opowiada Teresa. – Nie wtajemniczali nas, rodziców, w szczegóły swoich planów, ale wiedziałam, iż nie było im łatwo. W końcu Julia zaszła w ciążę, wszyscy się cieszyliśmy. Ciąża przebiegała bez problemów, ale poród był trudny i skończył się cesarskim cięciem. Maluch urodził się słaby, od razu przenieśli ich do szpitala. Przygotowaliśmy się na wypis z balonami – ale nie wyszło, nastroje były inne…

Teresa jeszcze nie widziała wnuka, jedynie na zdjęciach, które czasem wysyłał Michał. Młodym rodzicom naprawdę nie było do wizyt i gości. Trzeba jednak zaznaczyć, iż mama Julii, Halina, była u nich niemal codziennie. Teresa również wielokrotnie oferowała pomoc, ale grzecznie jej dziękowano i odsuwało od całego zamieszania.

Relacje Teresy z Julią nigdy nie były ciepłe. Od początku synowa trzymała dystans. Nie potrzebuje drugiej mamy, bo ma już jedną.

Teresa nigdy się nie narzucała, ale bardzo chciałaby być babcią. Na narodziny wnuka nakupiła prezentów i nie mogła się doczekać, kiedy ją zaproszą. Maluch od miesiąca był już w domu, a Michał przez telefon zapewniał, iż zarówno on, jak i Julia czują się dobrze. Jednak impreza z okazji narodzin była wciąż odkładana. Michał twierdził, iż dziecko musi nabrać sił, a Julia dojść do siebie.

– A tu nagle dowiaduję się, iż swatka przygotowuje przyjęcie, kupiła mięso, warzywa – opowiada Teresa. – Na imprezę przyjdzie starsza siostra Julii z mężem, babcia, a choćby kilka przyjaciółek. To będzie duże spotkanie, nie tylko dla rodziny…

Teresa zadzwoniła do syna:

– Michał, właśnie dowiedziałam się, iż w sobotę świętujecie narodziny dziecka, więc nasze plany na temat demontażu starej szafy chyba się zmieniły?

Syn przeprosił, zapewnił, iż może przyjechać w niedzielę, ale Teresa miała wtedy pracę.

Przyjaciółka Teresy słyszała rozmowę.

– Powiedziała: “Przecież cię zaproszą, jeszcze masz czas” – wspomina Teresa.

Jednak żadne zaproszenie nie nadeszło. Teresa się nie narzucała i nie pojawiła się na przyjęciu niezaproszona.

– Oczywiście, iż było mi przykro! – mówi. – Przestałam dzwonić do syna, nie chciałam się narzucać. Po tygodniu Michał zadzwonił: “Mamo, a co ze szafą?”. Powiedziałam, iż już wynajęłam kogoś, kto się tym zajał. Syn przeprosił, mówił, iż się zakręcił. Wtedy mu powiedziałam: “No tak, teraz masz rodzinę, a ja już chyba jestem tylko osobą postronną, skoro choćby na rodzinne święta mnie nie zapraszacie”.

Na co Michał: “Jak to nie zaprosiliśmy? Mama Julii cię zaprosiła w sklepie!”

Teresa była w szoku.

– Nie mam jeszcze demencji! – oburza się. – Halina powiedziała, gdzie i kiedy odbędzie się przyjęcie, ale nigdy nie zaprosiła mnie wprost. A przecież to nie jej rola! Julia też mogła zadzwonić i zaprosić mnie. Ale tego nie zrobiła. Jak to nazwać?

Czy to Teresa przesadza? Może powinna być bardziej elastyczna? Co o tym myślicie?

Idź do oryginalnego materiału