Mamusia dla Anusi

twojacena.pl 5 godzin temu

Mama dla Kasi

Pawełku, chodź jeść łagodnie powiedziała niania Danuta.
Nie odparł, wpatrując się w okno. Nie.
Pawle, chodź.
Nieee! wrzasnął, tupiąc chudymi nóżkami w brązowych rajstopach, nieee, mama tam!
Mama przyjdzie później, chodź.
O co tu chodzi? Danuta Stanisławówno, co wy tu odprawiacie? Marsz do jadalni!

Zła kobieta złapała wrzeszczącego Pawła za kołnierz koszuli i ciągnęła go do stołu, wpychając mu do ust szare, zimne kluski. Chłopiec krzyczał i wyrywał się, ale ona nie przestawała.
Żryj, bękarcie, żryj! syknęła.
Reszta dzieci zaczęła gwałtownie stukać łyżkami w aluminiowe miseczki.

Dlaczego pani tak, Helena Kazimierzówno? To przecież dzieci szepnęła ze łzami niania Danuta.
Dzieci? splunęła zła kobieta. Jakie dzieci? To przyszli przestępcy, tak jak ich matki złodziejki, morderczynie, bandytki!
Aaa! ryczał Paweł, przewracając się na podłogę, czerwony z wściekłości. Do mamy chcę! Maaaamo!
Zamknij się, mały gnoju!

Co za hałas? zapytała kolejna wściekła kobieta, aż Paweł na chwilę ucichł. O co chodzi?
A tego, buntuje się, jeść nie chce.
Czyj?
Dąbrowskiej.
Aaa, tej szalonej. Wyprowadźcie go, przyszła matka.

Paweł pisnął i rzucił się przed wychowawczynią, przytulając się do chudych, kościstych kolan.
Mamo, mamo…
Matka usiadła na podłodze, całując chude ciałko chłopca, przyciskała go do siebie cienkimi rączkami. Szepcząc tylko dla nich dwojga słowa.

O, nie mogę na to patrzeć płakała stara niania, babcia Zosia, która widziała już tyle, iż starczyłoby na dziesięć powieści. Starzeję się, czy co? Jak on ją kocha, a ona? Niby szalona, ale innym matkom można by się od niej uczyć. Ledwo ziemię widziała, a kocha go tak, iż aż drży.
Pf, kocha prychnęła Helena. Ulgi kocha. Niedługo mu zabiorą, a ona jeszcze następnego przyniesie. Znam je…
Jesteś zła, Hela.
A co, nieprawda? Znów komuś podpadnie, i będą kolejne ulgi.
Kobietą jesteś, Hela, jak możesz tak?
Dzieci nie ma, to nie zrozumie mruknął ktoś z personelu.
I co? U Danusi też nikogo nie ma, a nie zgorzkniała. Wybacz, Danuś.
Ech, dobre dusze się znalazły. A ja i tak uważam, iż mają wy… ile chcą i od kogo chcą. Świętoszki jedne!

Dopóki tu jest, kocha go, ale jak Pawłowi skończą się trzy lata, to co? Do domu dziecka pójdzie, a krewni go nie zabiorą. Więc nie potrzebny jej jest. Rozpłakała się tylko.

Danuta wracając po zmianie, myślała o słowach Heleny. Może miała rację? Mówiła okrutnie, ale prawdę? Jakoś przywiązała się do chłopca, bardzo lubiła Pawła i jego matkę, Kasię, tę o wielkich oczach, skazaną Katarzynę Dąbrowską.

Oj, dana dana…

Danuta odrobiła swoje, czas na emeryturę. Uzbierała trochę pieniędzy, pojedzie do swojego domku, który dawno czeka na gospodynię. Wcześniej mieszkała tam matka, ale teraz… miała rację, babcia Zosia… sama na świecie, ani sióstr, ani braci, matki też nie.

Nie zgorzkniała. Nie…

Lata pracowała z dziećmi więźniarek, do nikogo się nie przywiązywała, traktowała to jak pracę. Ale Pawełek… wkradł się w serce.

Paweł stał przy oknie, czekał na mamę. Małym serduszkiem wyczuwał już, już… przyjdzie.

Mamo…
Pawełku…

Siedzą, płaczą w objęciach. Co z nimi zrobić?

Kasia zawołała Danuta.

Dziewczyna odwróciła się, spojrzenie ostre, uśmiech zniknął.
Kasia, musimy porozmawiać.

Nie przywykła do zaufania. Ci ludzie nikomu nie wierzą.
Po co pani mi pomagać? spytała, wysłuchawszy uważnie, siedziała ze spuszczoną głową.
Nie tobie, sobie. Sama jestem, Kasiu, do Pawła się przywiązałam, jakby wnuk mi był. A ty… mogłabyś córką moją być. Nie, nie myśl dodała gwałtownie nie narzucam się… tylko pomóc chcę. Będzie ciężko Pawłowi, a on taki mały, zapomni…
Pomyślę rzuciła krótko i odeszła.

Dwa dni myślała Kasia i dwie noce.

Co, Dąbrowska, na nogach stanąć postanowiła? Przecież chłopca niedługo do domu dziecka zabiorą?

Nic nie odpowiedziała Kasia, tylko spojrzała zamyślona. Zupełnie nie po niej.

Zachorowała, czy co? szeptały kobiety.
To… prawdę pani wtedy mówiła? Czy tylko tak?
Prawdę, Kasiu.

Kasia drgnęła. *Babciu*… tak wołała w dzieciństwie.
Jak pani to zrobi? Pani mi kim jest?
Pomogą nam, Kasiu. Spróbujmy. A jeżeli nie wyjdzie, ja pojadę za Pawłem, zatrudnię się w tym domu dziecka. Będę przy nim, ile trzeba.
Po co pani to? Nie mam czym zapłacić.
Mówiłam, Kasiu… Pawełek mi płaci… swoją miłością.
No… dobra, spróbujmy.

Ani uśmiechu, ani dobrego słowa.

Co tylko Danuta nie zrobiła, jakie znajomości nie wykorzystała, ale… udało się. Oddali Pawła.

Dziękuję wyszeptała Kasia suI wtedy Kasia po raz pierwszy od lat poczuła, iż może być szczęśliwa, a Danuta wiedziała, iż jej życie znalazło nowy cel rodzinę, o której zawsze marzyła.

Idź do oryginalnego materiału