Mamy w Akcji

twojacena.pl 3 dni temu

„Dzień dobry, mamusie. Jak się macie?” – takim słowem wczesnym rankiem do sali położniczej weszła sympatyczna lekarka, położna-ginekolog. W białym fartuchu i nakrochmalonym czepku wyglądała nieskazitelnie pięknie.

Podeszła do łóżka po lewej stronie od wejścia, gdzie młoda mama leżała odwrócona do ściany.

„Kowalska, nie udawaj, iż śpisz. Odwróć się na plecy. Muszę obejrzeć twój brzuch” – powiedziała stanowczo.

Kowalska niechętnie położyła się na wznak. Kasia od razu ją rozpoznała. Rodziły tej samej nocy. Lekarka pochyliła się, odsunęła kołdrę, uniosła podpinkę i delikatnie ucisnęła brzuch.

„Wszystko w porządku. Zaraz przyniosą ci synka na karmienie. Gotowa?” – zapytała, przykrywając ją ponownie i prostując się.

Młoda, świeżo upieczona mama szeroko otworzyła przestraszone oczy.

„Nie będę go karmić” – powiedziała z rozpaczą w głosie.

„A to dlaczego?”

„Proszę, nie przynoście mi go” – błagała, patrząc na lekarza.

„Co to za nowości, Kowalska? Nie chcesz zobaczyć synka? Chcesz się go wyrzec?” – domyśliła się lekarka.
Młoda mama skinęła głową. Lekarka spojrzała na nią z dezaprobatą.

„Zrobimy tak. Skończę obchód, a potem porozmawiamy. Masz czas się zastanowić.” – Odwróciła się od niej energicznie i podeszła do Kasi.

„A u pani jak wszystko?” – Pochyliła się nad nią. – „Świetnie. Drugie dziecko? Przynieść maluszka na karmienie?”

„Tak, oczywiście” – odparła Kasia pospiesznie.

Lekarka przez chwilę patrzyła na nią, jakby chciała coś dodać. Potem spojrzała na Kowalską, która znów odwróciła się do ściany, westchnęła i wyszła.

Gdy drzwi się zamknęły, Kasia usiadła na łóżku i opuściła nogi na podłogę.

„Jak masz na imię?” – Poczekała, ale sąsiadka milczała. – „Razem rodziłyśmy w nocy. Ty trochę wcześniej. Przepraszam, ale dlaczego nie chcesz widzieć synka?”

Młoda mama nie odpowiedziała.

„Mój synek ma już pięć lat…” – Kasia zamilkła na moment, po czym nagle zapytała:

„Chłopak, jego ojciec… porzucił cię? Aborcja byłaby już za późno? Myślisz, iż sama nie dasz rady go wychować? Mówią, iż jak Bóg dał dziecko, to i na dziecko da. Zobaczysz.” – Mówiła do nieruchomych pleców Kowalskiej.

„Twojego maluszka po szpitalu zabiorą do domu dziecka. Nigdy nie poczuje zapachu i ciepła mamy, twojego ciepła. Będą się nim opiekować obce kobiety. Będzie myślał, iż któraś z nich jest jego mamą. Będzie zaglądał każdej w oczy, licząc, iż to właśnie ta. Ale one będą przychodziły i odchodziły. Bo mają swoje dzieci. A twój synek będzie płakał i wołał mamę.”

„Potem trafi do domu dziecka. Całe życie będzie czekał i szukał ciebie. Myślisz, iż o nim zapomnisz? Wykreślisz go z życia? Minie czas, a ty pożałujesz swojej decyzji. A jeżeli ktoś go adoptuje, inną kobietę będzie nazywał mamą…”

„Czemu wszyscy się mnie czepiacie? To nie wasza sprawa. Nic o mnie nie wiecie!” – odparła Kowalska głucho, a w jej głosie drżały łzy.

„Racja, nie wiem” – przyznała Kasia. – „Ale tak po prostu nie rezygnuje się z dziecka, zwłaszcza po przejściu porodu, bólu, usłyszeniu jego krzyku. A wiesz co? To dobrze, iż cię zostawił. Lepiej teraz niż później. Znaczy, iż słabeusz, nie kochał ciebie, nie pokocha i syna. Przecież można być samotną matką choćby z mężem.”

„Wyszłam za mąż na trzecim roku studiów. Egzaminy zdawałam z dużym brzuchem. Stresowałam się i urodziłam dwa tygodnie przed terminem. Myślałam, iż ucieszę męża. Mężczyźni marzą o synach. Ale w nim nie obudził się ojciec. Ze mnie też, szczerze mówiąc, wyszła głupia i niedoświadczona matka.”

„Gdy wróciliśmy z synkiem ze szpitala, liczyłam, iż zobaczę nową kołyskę, wózek i wyprawkę pełną miłości. Ale teściowa wstawiła łóżeczko po wnuczce od swojej starszej córki. Stamtąd też przyniosła ubranka. Wózek mąż pożyczył od znajomych, mocno już sfatygowany. Mówił, iż na nowy nie ma pieniędzy.”

„Serce mi się krajało, iż mój synek będzie chodził w cudzych rzeczach, w różowych sweterkach i czapeczkach po dziewczynce. Nie żebraków przecież, a wyglądaliśmy jak dziady. choćby później, gdy mąż zaczynał więcej zarabiać, przynosił ubrania po dorosłych już siostrzeńcach.”

„Rodzice coś kupowali, ale dziecko rosło szybko, potrzebował ciągle nowych rzeczy. Na moje pretensje mąż odpowiadał, iż brakuje pieniędzy. Że zabawię się w strojenie synka, jak sama pójdę do pracy. Jak nożem po sercu. Okazało się, iż syn to tylko mój.”

„Często się kłóciliśmy, płakałam. Nasze relacje zupełnie się popsuły. Pewnego dnia przypadkiem odkryłam, iż ma kochankę.”

„A czego się spodziewałaś? Spójrz, jak wyglądasz” – mówił, mając na myśli mój nadmiar kilogramów i skromne ubrania.

„Wyrzuciłam mu wszystko, wzięłam syna i poszłam do rodziców. Próbował mnie wrócić, ale bez przekonania. Ledwie dzień po moim odejściu wprowadził do naszego wynajmowanego mieszkania swoją kochankę. Myślałam, iż umrę z żalu. Przeżyłam.”

„Przed rozwodem namawiał mnie, żebym nie wniosła o alimenty. Obiecywał, iż będzie dawał więcej, niż sąd przyznał. Nie uwierzyłam mu i dobrze zrobiłam.”

„W pracy poznałam starszego mężczyznę. Kilka razy podwiózł mnie i Zbyszka do przychodni. Zrozumiałam, iż mu się podobam. Bałam się nowego związku. Poparzone dziecko boi się ognia… Długo nie odpowiadałam na jego uczucia.”

„Dopiero po dwóch latach wzięliśmy ślub. Z Zbyszkiem od razu się polubił. Bardzo chciał wspólnego dziecka. W poprzednim małżeństwie z żoną im się nie udało. Nie chciała dzieci.”

„Po kilku miesiącach zaszłam w ciążę. Jak on się cieszył! Gdy były mąż się dowiedział, natychmiast przyszedł i zaczął domagać się oddania syna. ŻW końcu obie kobiety znalazły szczęście w macierzyństwie, a ich dzieci dorastały w miłości przy boku rodziców, którzy prawdziwie o nie dbali.

Idź do oryginalnego materiału