Relacje z mamą bardzo się popsuły po moim ślubie. Ona próbowała mnie ochronić, a gdy zobaczyła, iż nie słucham jej słów, niemal całkowicie przestała się ze mną kontaktować.
Mama wyszła za mąż mając 18 lat. Zakochała się w moim ojcu po uszy. On miał powodzenie u dziewczyn i potrafił to wykorzystywać. W końcu w jego orbitę trafiła także mama. Niebawem wyszło na jaw, iż spodziewa się dziecka.
Moi dziadkowie, czyli rodzice mamy, zmusili ojca do ślubu. Wzięli go kilka miesięcy przed moim narodzeniem. Dziadkowie kupili im kawalerkę i urządzili ją od A do Z. Wydawało się, iż młodzi mają wszystko, by zacząć normalne życie. Ale małżeństwo rozpadło się szybko. Ojciec nie miał do mamy żadnych głębszych uczuć, a choćby zaczął ją obwiniać, iż „zrujnowała mu życie”, zmuszając go do ożenku. Zdradzał ją jawnie.
Mama długo znosiła jego wyskoki, licząc, iż z czasem się uspokoi i dojrzeje. Ale on choćby nie próbował. Gdy miałam dwa i pół roku, spakował się i odszedł. Mama nie walczyła o małżeństwo – była już wyczerpana psychicznie. Babcia później żałowała, iż zmusiła ich do ślubu.
Zostałyśmy same w tej kawalerce. Niedługo potem babcia poważnie zachorowała i zmarła. Po dwóch latach dziadek wprowadził do siebie inną kobietę z dzieckiem i odsunął się od nas. Bez babci czułyśmy się, jakbyśmy naprawdę zostały same. Tylko kuzynka mamy, mieszkająca na drugim końcu miasta, czasem nas odwiedzała – ale miała własną dużą rodzinę, męża i trójkę dzieci.
Mama nie skończyła żadnej szkoły zawodowej ani studiów, imała się różnych niskopłatnych prac. Od dziecka powtarzała mi jedno: żebym nigdy nie powtarzała jej losu. Żebym koniecznie dobrze się uczyła, zdobyła wyższe wykształcenie i miała normalną, stabilną pracę. A dopiero później myślała o małżeństwie i dzieciach.
Ale wyszło dokładnie odwrotnie. Po szkole zakochałam się w Marku, chłopaku z sąsiedniego bloku, który właśnie skończył technikum i zaczął pracować w fabryce. Nie posłuchałam mamy. Marek wiedział, iż mama mnie odradza i dlatego postawił warunek: „żadnej teściowej w naszym domu”. Myślałam, iż z czasem mu przejdzie, a mama się pogodzi.
Wynajęliśmy kawalerkę. Mama dała mi wszystko, co mogła – trochę sprzętów i drobne oszczędności. Ale jej słowa zapamiętałam: „To twój wybór. Ja już nie będę się wtrącać. Sama decyduj i sama potem poniesiesz konsekwencje. Ale jak będą kłopoty – nie przychodź do mnie z pretensjami”. I naprawdę się nie wtrącała. Wręcz przeciwnie – zupełnie się od nas odcięła. Nie dzwoniła, nie pytała, nie odwiedzała. Marek był zadowolony: dla niego to było jakby teściowej w ogóle nie było.
Od kuzynki dowiedziałam się, iż mama coraz bardziej zamknęła się w sobie. Powtarzała, iż najpierw zostawił ją ojciec, a teraz ja. Brała nadgodziny i dodatkowe fuchy, żeby zrobić remont i odkładać na przyzwoitą emeryturę. Ja wtedy nie myślałam o tym, iż straciłam bliską więź z własną matką.
Gdy urodziła się nasza córeczka, mama przysłała przez kuzynkę wyprawkę i ubranka, ale sama się nie pojawiła. Marek był zadowolony, a ja nie naciskałam. Jednak pół roku później zaczęło się psuć: Marek zarabiał za mało, wyrzucał mi, iż nie potrafię oszczędzać, a on sam nie rozwijał się w pracy. Między nami pojawiły się konflikty, coraz częściej sięgał po alkohol. I wtedy dopiero dotarło do mnie, jak bardzo mama miała rację. Ani wykształcenia, ani porządnego męża.
Kiedy córeczka miała trzy lata, zapisałam ją do przedszkola i podjęłam pracę jako sprzedawczyni na warzywniaku. Wtedy złożyłam też pozew o rozwód. Marek nie protestował. Odszedł do innej kobiety – być może już dawno miał kogoś na boku.
Z córką zostałyśmy w wynajętej kawalerce. Do mamy nie wróciłam, nie miałam odwagi. Zresztą już nie było dokąd. Kuzynka powiedziała mi, iż mama ułożyła sobie życie – znalazła mężczyznę i w końcu wygląda na szczęśliwą. „I dobrze” – skwitowała kuzynka. – „Niech chociaż teraz poczuje, co to normalne życie kobiety. Najpierw zostawił ją twój ojciec, potem ty ją zraniłaś… teraz przynajmniej ma kogoś”.
Patrzę na swoją córeczkę i dręczy mnie pytanie: czy i nam kiedyś przydarzy się taka historia? Czy też zerwie ze mną więź, jak ja z mamą? Wszystko zrozumiałam… ale za późno.