Marudne i kapryśne dziecko. Pozwól mu na tę 1 rzecz, a w końcu przestanie się złościć

mamotoja.pl 1 godzina temu

Kiedy patrzę na malucha, który jeszcze przed chwilą śmiał się na całe mieszkanie, a po chwili już leży na podłodze i krzyczy, widzę w tym coś, czego często nie dostrzegamy w codziennym ferworze: ten mały człowiek naprawdę dopiero uczy się rozumieć, co adekwatnie czuje.

Dlaczego 3-latek tak gwałtownie wpada w złość?

Eksperci podkreślają, iż tak gwałtowne reakcje są naturalną częścią rozwoju. Dr Paula Levine, psychiatra dziecięcy, w rozmowie z parents.com tłumaczy wprost, iż te „wzloty i upadki” nie są złośliwością ani manipulacją, ale zwyczajnym etapem dojrzewania układu nerwowego.

W tym wieku dzieci nie tylko nie potrafią jeszcze regulować emocji, ale nie potrafią ich też nazwać. I tu zaczyna się nasza rola – nie jako strażników dyscypliny, ale przewodników, którzy pomagają oswoić coś, co dla dorosłych jest oczywiste, a dla dziecka przytłaczające. Dlatego dbałość o regularny sen, powtarzalna rutyna i obserwowanie schematów zachowań to elementy, które mogą okazać się ważniejsze niż jakiekolwiek „sposoby na złość”, które podpowiada internet.

Ale choćby one nie wystarczą, jeżeli zabraknie jeszcze jednego, z pozoru kontrowersyjnego elementu.

Pozwól dziecku… wpaść w złość. To naprawdę działa

To zdanie brzmi jak prowokacja, ale wielu specjalistów powtarza je bez wahania: czasem najlepsze, co można zrobić, to pozwolić dziecku wybuchnąć. Bez uciszania, bez przenoszenia na kanapę „bo wstyd”, bez negocjowania pod presją krzyku. Dr Daniel Broughton, pediatra, mówi wprost: maluchy uczą się, które zachowania działają. jeżeli za każdym razem, gdy zaczynają krzyczeć, dostają to, czego chcą, gwałtownie zrozumieją, iż krzyk to droga do celu.

Oczywiście nie chodzi o to, żeby zostawić dziecko samo sobie w napadzie histerii. Chodzi o zasady: spokojny ton, obecność i konsekwencję. Z doświadczenia wiem, iż kiedy przestaję „ratować sytuację”, a po prostu daję dziecku czas na przeżycie emocji, cały dom zaczyna oddychać inaczej. Maluch nie musi walczyć z dorosłym o kontrolę nad sytuacją – dostaje przestrzeń na regulację. A kiedy opadnie kurz, sam przychodzi po bliskość, bo czuje, iż ma do niej prawo niezależnie od tego, co właśnie przeżył.

Najtrudniejsze? Utrzymanie spokoju, gdy na środku sklepu leży trzylatek, krzyczący jak syrena alarmowa. Ale im częściej pozwala się dziecku „przeżyć swoje”, tym mniej później takich sytuacji. Paradoksalnie – im bardziej akceptujemy jego emocje, tym szybciej on sam uczy się z nimi radzić.

Jak wspierać małego buntownika na co dzień?

Warto obserwować, kiedy napady złości pojawiają się najczęściej. Czasem to zmęczenie, czasem przebodźcowanie, czasem frustracja. Im lepiej znamy te sygnały, tym mniej sytuacji wymyka się spod kontroli. Ale choćby jeżeli wymknie się któraś – nic straconego. To tylko emocje, z którymi dziecko dopiero się zaprzyjaźnia.

Najważniejsze, czego się nauczyłam, to fakt, iż nie każda „akcja” wymaga naszej natychmiastowej reakcji. Czasem warto zrobić krok w tył, odetchnąć i dać temu małemu człowiekowi poczuć, iż emocje nie są zagrożeniem, tylko częścią jego własnej historii.

Źródło: parents.com

Zobacz też: 8 żelaznych zasad autorytatywnych rodziców. To oni wychowują najszczęśliwsze dzieci

Idź do oryginalnego materiału