Marzenia o chwili wytchnienia

twojacena.pl 3 godzin temu

**Dziennik osobisty**

Wszyscy we wsi znali i nie lubili Bogusława za jego nieznośny charakter. Był żonaty z Jadwigą, spokojną kobietą, ale z pewnymi problemami. Nie mogła dać mu potomstwa. Przeżyli razem dwanaście lat, a dzieci wciąż nie było.

Nagle, jak grom z jasnego nieba Jadwiga umarła. Jej matka wiedziała, iż córkę coś trapiło, ale ta nigdy się nie skarżyła.

Córko, jakoś ostatnio nie wyglądasz najlepiej pytała matka, gdy ta rzadko ich odwiedzała.

Nic, mamo, nic. Czasem słabo mi się robi, głowa się kręci, ale poleżę i przejdzie. Nie martw się uspokajała ją córka.

Jadwiga nie przywykła narzekać, zwłaszcza przed mężem, który nie znosił, gdy żona skarżyła się na ból głowy czy coś innego.

Nie udawaj, znam was, baby. Zawsze coś wam dolega. Robić nie chce się, tylko jęczeć i uciekać od obowiązków. Nie marudź, nikt cię tu nie pożałuje słyszała w odpowiedzi.

Po pogrzebie minął rok. Bogusław żył sam, ale myśl o ponownym ożenku nie dawała mu spokoju. Samotność ciążyła, choć przywykł żyć jak wilk. Rozglądał się za kobietami.

Trzeba wziąć taką bez dzieci rozmyślał. Nie potrzebuję cudzego bachora. Tylko iż wszystkie kobiety w moim wieku już mają potomstwo Musi być młodsza, ale która zechce za mnie wyjść

Zdawał sobie sprawę, iż jego charakter odstrasza ludzi nie miał przyjaciół, sąsiedzi go unikali. Wybór padł na Alicję. Nie rzucała się w oczy, cicha, pracowita i skromna.

Pewnego dnia spotkał ją, choć adekwatnie na nią czekał:

Alicja, chodź no tu zawołał, gdy mijała jego dom.

Podniosła głowę, zobaczyła go w furtce i podeszła.

Dzień dobry powiedziała cicho.

Cześć burknął Bogusław. Słuchaj, przyglądam ci się Możesz wyjść za mnie? Jestem sam, gospodarstwo mam solidne. Będzie nam dobrze, dzieci urodzisz. Nie mam następcy.

Oj, nie wiem zaczerwieniła się zaskoczona. Muszę porozmawiać z mamą.

No to się naradź, a ja wieczorem przyjdę.

Alicja wróciła do domu i wyznała matce:

Mamo, chyba wyjdę za mąż.

Jak to? Za kogo? Przecież nie masz choćby chłopaka.

Bogusław przyjdzie wieczorem swatać się

Córko, on jest od ciebie dużo starszy! Pomyśl, zanim się zdecydujesz. Ma trudny charakter, wszyscy we wsi mówią, iż pierwszą żonę zamęczył pracą, a może i coś gorszego Cudza rodzina to ciemność.

Mamo, co mam rozważać? Nie mam wielu zalotników, lata lecą. Może to tylko plotki

Alicja wyszła za Bogusława. Na wsi zaroiło się od komentarzy. Jedni litowali się nad nią:

Szkoda dziewczyny, okrutny jest, samotnik.

Inni mówili:

Bogusławowi się poszczęściło. Cichą wziął, będzie go słuchać i harować.

I tak właśnie było. Bogusław nie dogadywał się z sąsiadami, teściową nie cierpiał, a Alicji rzadko pozwalał odwiedzać matkę.

Despota i tyran, nic więcej mawiała matka, gdy córka przybiegała do niej ukradkiem, gdy mąż był w polu.

Mamo, wszystko w porządku. Znajdę do niego klucz. Nawrzeszczy, a ja milczę, niech sobie krzyczy. Modlę się tylko o cierpliwość uspokajała ją.

Och, córko, z takim zrzędą całe życie będziesz musiała się modlić mówiła matka, ocierając łzy.

Alicja urodziła jednak dwóch synów w ciągu pięciu lat. Nie żeby Bogusław ich nie kochał może i kochał, ale po swojemu. Wrzeszczał na nich, przeklinał. A matka uczyła chłopców:

Trzymajcie się z dala od ojca. Nie daj Boże wpadniecie mu pod gorącą rękę.

Chłopcy uciekali z domu, gwałtownie pojęli, iż lepiej być z dala. Rosnąc, wciąż słyszeli jego narzekania:

Gdzie te lenie się wałęsają? W domu roboty huk, a oni wiatru łapią To ty ich tak wychowałaś! krzyczał na całe podwórze.

Alicja przywykła już do krzyków. Machała ręką i milczała. Mimo młodości była cierpliwsza i mądrzejsza od niego. Całe gospodarstwo trzymało się dzięki niej. Tymczasem Bogusław coraz częściej zaglądał do kieliszka i awanturował się. Oskarżał wszystkich.

Sąsiedzi widzieli to i słyszeli. Omijali go szerokim łukiem, wiedząc, iż lepiej się nie wtrącać. Z jego podwórza ciągle dobiegały wrzaski:

Zmęczyliście mnie wszyscy! Haruję od świtu do nocy, was utrzymuję, a w domu zero szacunku! Tylko wydatki!

Ochrypły, pijany głos niosło na całą okolicę. Alicja czasem próbowała się odezwać:

Sam chciałeś się żenić, sam dzieci pragnąłeś. Czego teraz narzekasz? A ile sam przepijasz, liczysz?

Lepiej było milczeć nie dało się go uciszyć.

Wszyscy mnie wkurzają! choćby dzieci przeciwko mnie nastawiasz. Nie waż, ile wypiłem swoje piję!

Alicjo, jak ty to znosisz? płakała matka. Ja bym dawno uciekła! Po co się męczyć?

Dzieci trzeba wychować, mamo. Niech sobie krzyczy, przywykłam. Cierpię dla synów, oni też się przyzwyczaili.

Sąsiedzi również współczuli Alicji i dziwili się jej wytrzymałości.

Jak ona to wszystko znosi?

Czas mijał. Synowie wyrośli, jeden po drugim po szkole wyjechali do miasta, do technikum, a potem zostali pracować w fabryce. Do domu zaglądali rzadko.

Mamo, nie gniewaj się, iż tak rzadko przyjeżdżamy. Nie chce się z ojcem spotykać. Nic dobrego od niego nie usłyszymy, tylko wrzaski i złość.

Starszy syn obiecywał:

Jak się ożenię, zabiorę cię do miasta. Niech on tu sam gnije.

Nie, synku. Tu moje miejsce. Urodziłam się tu, tu zostanę. Wy przyjeżdżajcie.

Chłopcy zatrzymywali się częściej u babci, do rodzicielskiego domu wstępując jak w gości. Bogusław wrzeszczał jeszcze bardziej.

Po co tak krzyczysz? Sam mówisz, iż cię wszyscy wkurzają mówiła cicho Alicja. No to żyj sam. Synowie dA gdy Bogusław w końcu odszedł, cisza, którą tak pragnął, zapadła na dobre, a Alicja odetchnęła z ulgą, patrząc, jak jej synowie, wolni od jego gniewu, budują własne, spokojne życia.

Idź do oryginalnego materiału