Czasami nie rozumiem, jakim językiem do mnie mówią. Współczesne dzieci i nastolatki używają słów, które brzmią co najmniej dziwie. "Bambik", "essa" – hmmm, zastanawiające. Ale jest, jak jest i te zmiany pokoleniowe trzeba zaakceptować. Może nasi rodzice też nie do końca rozumieli, co my chcieliśmy im przekazać? Taka kolej rzeczy.
Wizyta w sklepie
Krótka historia, nie trwało to dłużej niż 5 minut. Niby zwykła kolejka w sklepie, dwie nastolatki, matka, córka i jedno zdanie. A ile daje do myślenia.
Taka sytuacja: w weekend wybrałam się do jednego z większych i popularniejszych sklepów z butami. Musiałam oddać zamówienie złożone przez internet. Wszystko w pędzie, biegu i jak zwykle w niedoczasie. Wpadłam do sklepu, stanęłam w kolejce. Była dość długa. Przede mną trzy osoby, ale za mną to po chwili był już długi wężyk.
Starsza pani została obsłużona, do kasy podeszła matka z dziewczynką w wózku. Mała miała niecałe dwa latka. W jednej rączce trzymała zabawkę, w drugiej chrupka kukurydzianego. Kobieta jedne buty kupowała, drugie oddawała. Trwało to chwilę, co córeczce się nie spodobało. Zaczęła płakać, piszczeć i próbowała wyjść z wózka. Matka jedną ręką bujała wózek, drugą szukała karty w torebce i do tego powtarzała: "Już, sekundka, zaraz wychodzimy".
W tym pędzie i nerwach pomyliła pin do karty, co dodatkowo wydłużyło jej czas przy kasie. Mała nie dawała za wygraną i płakała coraz głośniej. Czułam, jak tej kobiecie spływa pot po plecach, wiedziałam (i widziałam), iż jest zdenerwowana. Niejeden raz byłam na jej miejscu i wiem, z czym to się je. Szczerze to bardzo jej współczułam.
To jedno zdanie
A teraz najważniejsze. Za mną stały dwie nastolatki. Nie słyszałam, by o czymś dyskutowały, może jedynie coś tam pod nosem burzały. W końcu jedna z nich głośno i dosadnie powiedziała: "To właśnie dlatego nigdy nie będę miała dzieci".
Dla mnie, matki trójki dzieci, to był cios poniżej pasa. To było zdanie, które w tym miejscu i w tej sytuacji paść nie powinno. Totalny brak empatii, zrozumienia i jakiegokolwiek ludzkiego spojrzenia na drugiego człowieka. W moim odczuciu: porażka.
I żeby było jasne. Ta dziewczyna ma prawo nie chcieć być matką, ma prawo żyć na własnych zasadach i zgodnie z własnymi przekonaniami. Nikt nie oczekuje od niej, iż będzie matką Polką, skoro tego nie czuje. Skoro nie ma takiej potrzeby. No ale na litość boską, żeby taki komentarz rzucać w sklepowej kolejce. To był cios wymierzony w tamtą matkę i w tamtą dziewczynkę. To było zdanie, które miało jeden przekaz: "Masakra, co za dziecko. Kobieto, idź z nim z tej kolejki".
To było totalne przegięcie, które o współczesnym pokoleniu nastolatków dobrze nie świadczy. A wystarczyło ugryźć się w język.