Każda kobieta marzy, by pewnego dnia spotkać porządnego faceta, założyć szczęśliwą rodzinę, urodzić dzieci i cieszyć się życiem. No cóż, bajki nie zdarzają się każdemu. A im mocniej kochasz, tym mocniej potem boli, gdy spadasz z obłoków na twardą ziemię.
Ewa była pewna, iż odnalazła swoją drugą połówkę. Jeszcze w liceum poznała Darka — przystojnego, wysokiego chłopaka z uśmiechem rodem z reklamy pasty do zębów. Od pierwszego wejrzenia oszołomił ją zupełnie. Szkolne przyjaźnie, spacery przy księżycu, wyznania… Po latach zostali parą.
Jej matka, Krystyna Eugeniuszowa, od razu nie pałała do Darka sympatią. Widziała w nim lenia, który nie potrafi ogarnąć życia. Ale Ewa była ślepa — dla niej był ideałem. Na studia dostała się z wysokimi wynikami, a Darek ledwo przebrnął do technikum. Nauka szła mu opornie, w końcu rzucił szkołę.
— Mamo, ty go nie rozumiesz! To jest prawdziwa miłość! — powtarzała Ewa, nie dopuszczając do siebie żadnych krytycznych uwag.
Gdy Darek zatrudnił się jako sprzedawca w salonie z komórkami, uznał to za szczyt kariery. Prawda, iż ledwo starczało mu na piwo i chipsy, ale jemu to nie przeszkadzało. Krystynie Eugeniuszowej — owszem. Próbowała przemówić córce do rozsądku, ale bezskutecznie.
Zakochani urządzili skromny ślub. Zamieszkali w jednym pokoju u kolegi Darka, w starej kawalerce w Zabrzu. Tam, gdzie ściany mają uszy, a sąsiedzi zawsze wiedzą więcej niż trzeba. Ale Ewę to nie martwiło — ważne, iż z ukochanym. Darek pracował byle jak, a na prośby o pomoc wzruszał tylko ramionami. Ewa coraz częściej musiała prosić matkę o pieniądze. Krystyna Eugeniuszowa nie odmawiała: pomagała, jak mogła — jedzeniem, ubraniami, a choćby oszczędnościami.
Każda wizyta zięcia wywoływała w niej burzę. Wydawał się jej obcy, nie na miejscu, słaby. Nie potrafiła w nim zobaczyć mężczyzny.
Gdy sytuacja stała się krytyczna, Ewa poprosiła, by mogli na parę miesięcy zamieszkać u matki. Chcieli odłożyć na wynajem mieszkania. Krystyna Eugeniuszowa zgodziła się niechętnie, ale gwałtownie pożałowała: Darek leżał na kanapie od rana do wieczora, a cała praca spadła na barki córki. Ta próbowała studiować, dorabiała online — wykończona, ale uparcie broniła męża.
— On po prostu jest zmęczony… — tłumaczyła.
Po trzech miesiącach Darek nie wytrzymał presji i namówił Ewę, by wrócili do kawalerki. Tam było ciasno, ale bez ciągłych kazań. Matka odetchnęła z ulgą, martwiąc się tylko o jedno — żeby córka nie zaszła w ciążę.
Ale los, jak to los, lubi płatać figle. Darek stracił pracę. A Ewa, przeciwnie — dostała awans i zaczęła całkiem nieźle zarabiać. I niedługo okazało się, iż spodziewa się dziecka.
Krystyna Eugeniuszowa ucieszyła się na wieść, iż zostanie babcią. Ale euforia gwałtownie przygasła — zięcia nie akceptowała wcześniej i przez cały czas nie chciała znać. Gdy Ewa, zmęczona kawalerką, znów poprosiła o schronienie u matki, ta postawiła warunek:
— Tylko ty i malutka. Darka nie przyprowadzaj. choćby na próg.
— Mamo, on jest ojcem mojego dziecka! — wybuchnęła Ewa.
— A ty o tym myślałaś, kiedy za niego wychodziłaś? — odparowała chłodno matka. — Niech najpierw stanie się człowiekiem.
Ewa rozdarta była jak bochen chleba między domem a sklepem. Z jednej strony — zmęczenie, noworodek, brak wygody. Z drugiej — duma i żal. Wróciła do męża do tej samej ciasnej klitki, mając nadzieję, iż matka zmieni zdanie. Ale Krystyna Eugeniuszowa pozostała nieugięta.
Dla niej Darek był intruzem, nie tym, kogo chciałaby widzieć u boku córki i wnuczki. Ale cóż? Dzieci wybierają sercem, nie rozumem. Serce matki cierpiało, ale decyzji nie zmieniła.
Czas pokaże, kto miał rację. Na razie dwie kobiety — matka i córka — uczą się kochać na odległość, akceptując wybory, które nigdy nie pasowały do ich marzeń.
A ty jak myślisz? Krystyna Eugeniuszowa postąpiła słusznie? Czy może jednak dla dobra córki i wnuczki powinna była przyjąć zięcia?