Smycze dla dzieci zyskują na popularności. Można kupić je w różnych wariantach - przyczepiane do kolorowych plecaczków, przymocowane do zapinanych na rączkach bransoletek oraz formie szelek. Chociaż wielu rodziców stawia bezpieczeństwo dzieci na pierwszym miejscu, niektórzy obawiają się krytycznych spojrzeń i komentarzy ze strony przechodniów. Pod jednym z artykułów udostępnionych na stronie facebookowej kobieta.gazeta.pl nawiązała się żywa dyskusja w tej kwestii.
REKLAMA
"Dla mnie liczy się przede wszystkim bezpieczeństwo"
Rodzice bardzo chętnie podzielili się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami. Zwolennicy smyczy zapewniali, iż gwarantuje im ona poczucie komfortu podczas spaceru. Dorosły nie musi się martwić, iż maluch zaraz ucieknie, a dziecko ma więcej swobody.
Niektórzy powiedzą, jak można takie grzeczne i niewinne dziecko prowadzać, jak psa na smyczy. A dla mnie liczy się przede wszystkim bezpieczeństwo mojego dziecka. I to jest najważniejsze. Sama też kupiłam takie szelki dla mojego syna, bo wszędzie biegał. To jest mądra rzecz. Rodzice są spokojni, bo wiedzą, iż ich dziecku nic nie jest. Mogą uchronić je przed niebezpieczeństwem
- pisała jedna z mam.
Podobnego zdania byli też inni rodzice. "Sama posiadam taką na rękę i jestem mega zadowolona. Córka przynajmniej nie ucieknie i nie płacze. Jest spokojniejsza podczas spacerów czy robienia zakupów w sklepie", "20-miesięczny łobuz ma plecak ze smyczą, kupię jeszcze szelki na lato, na upały. Nie wyobrażam sobie wyjścia już bez tego! Młody nie słucha, ucieka, nie patrzy... Tu chodzi o jego życie i zdrowie. Wolę tak prowadzić dziecko, niż aby mi wpadło pod samochód", "Ja tak chodziłam z córką, jak miała dwa latka. Ciągle mi uciekała, ale mieliśmy sprężynkę na rękę. I miałam gdzieś, iż się dziwnie patrzą. Dla mnie było ważne bezpieczeństwo" - pisali.
Zobacz wideo Jaką mamą jest Anna Wendzikowska? "Jeśli ktoś krzywdzi moje dziecko, budzi się we mnie matka lwica"
"Co to za określenie!"
Co ciekawe, wielu osobom nie spodobała się sama nazwa "smycz". Twierdzili, iż kojarzy się ze zwierzętami, a na ten gadżet powinno się mówić "szelki".
"Co to za określenie! Smycz to jest dla psa, a dla dzieci szelki. Do młodszej córki też używałam, bo uciekała i nie patrzyła czy jest ulica, czy nie. Dzięki temu nie doszło do tragedii, choć ludzie komentowali, iż dziecko na smyczy prowadzę, ale z głupotą ludzką się nie wygra", "To nie smycz, tylko szelki", "Jaka smycz? Smycz to ma pies. Ja tu widzę szelki" - przekonywali internauci.
"Śmiałam się, iż prowadzają dzieci jak pieski"
Wśród komentujących znalazła się masa osób, które niegdyś krytykowały rodziców prowadzących kilkulatki w ten sposób. Pod wpływem własnych doświadczeń zmieniły jednak zdanie.
Kiedyś dla mnie to było głupie... Wręcz myślałam, jak rodzic tak może? Później zaczęłam pracę z dziećmi, mam swoje i sama zastanawiam się, czy czegoś takiego nie kupić. Szczególnie, jak gdzieś wyjdziemy i w miejscu publicznym będzie dużo ludzi. Wystarczy sekunda, by dziecko się wyrwało
- pisała czytelniczka.
"Ja też zawsze się śmiałam, iż prowadzają dzieci jak pieski. Dopóki moja mała diablica nie zaczęła biegać. Nie wychodzę bez 'smyczy' z domu", "Zanim urodziłam dzieci, uważałam te szelki za głupotę. Z czasem jednak przy bardzo ruchliwych chłopcach zaczęłam je uznawać za pomocny gadżet" - twierdziły inne mamy.
A Wy co sądzicie o takim rozwiązaniu? Zdarzyło wam się prowadzić dzieci na smyczy? Napiszcie na maja.kolodziejczyk@grupagazeta.pl i podziel się swoimi przemyśleniami. Wasze historie są dla mnie ważne. Gwarantuję anonimowość.