Matka: syn ma tyle dodatkowych zajęć, iż nie wyrabiam, nie mam czasu w życie

gazeta.pl 3 godzin temu
Współcześnie dzieci już w przedszkolu chodzą na zajęcia dodatkowe. Piłka, angielski, taniec, akrobatyka, szachy, robotyka, zajęcia sportowe - opcji jest całe mnóstwo. Niektórzy rodzice przyznali, iż od września biorą na siebie drugi etat - kierowców.Syn Moniki ma 9 lat. Chłopak jest fanem piłki nożnej i od 3 lat chodzi na treningi. Do tego ma też dodatkowy język angielski oraz szachy. Chciałby też zapisać się do harcerstwa, jednak jak przyznała jego matka - nie ma na to czasu (ani ona, ani on).
REKLAMA


Maciej ma dwa lub trzy treningi piłki tygodniowo. Moim zdaniem to bardzo dużo. Do tego od przedszkola jest zapisany na język angielski i szachy. Nie ma opcji, by z tego zrezygnować, bo nauczanie języka w szkole jest, moim zdaniem, niewystarczające. Z kolei szachy pomagają mu się koncentrować, a mamy z tym trochę problemów- powiedziała. - Przez te wszystkie zajęcia dodatkowe, a głównie piłkę, bo oprócz treningów dochodzi niezliczona ilość turniejów i sparingów, we wrześniu zaczyna się dramat. Codziennie po pracy muszę pędzić, by gdzieś go zawieźć. A potem przecież muszę jeszcze na niego zaczekać i przywieźć do domu. Do tego dochodzą obowiązki szkolne, jakieś prace domowe i dzień mija. Nie wiem, jak funkcjonują rodzice, którzy mają kilkoro dzieci, albo zapisują je na wszystko, co możliwe, bo takich znam - podsumowała.


Zobacz wideo


Ta szkoła jest warta 124 miliony. "Dajemy szanse każdemu, kto chce się u nas uczyć"


Podobne doświadczenia ma Justyna. Chociaż nie zapisała synów na wszystkie zajęcia dodatkowe, na które chcieliby chodzić, to i tak nie ukrywa, iż ciężko jest "ogarnąć tydzień". - Mamy rozpisany tygodniowy kalendarz, gdzie, co i kiedy. Cieszę się, iż moi synowie mają zajęcia z piłki po szkole, więc nie muszę ich wozić na dodatkowe treningi, bo jak rozmawiam z rodzicami, to te zajmują najwięcej czasu. Chłopcy mają sporo zajęć dodatkowych i to nas bardzo ratuje. Dodatkowo wozimy ich na angielski i judo. Młodszy syn chciał jeszcze chodzić na akrobatykę, ale wyjaśniłam mu, iż nie możemy codziennie wozić go na jakieś zajęcia, bo to zbyt duże obciążenie - i dla niego, i dla nas - powiedziała.


zdjęcie ilustracyjne Shutterstock, autor: SergeyKlopotov


Ojciec: Rodzice wpadają w zajęciowy szał. Dziecko nie musi chodzić na wszystkoZdaniem Oskara, ojca dwójki dzieci w wieku 7 i 10 lat, presja na niezliczoną ilość zajęć dodatkowych jest dziś ogromna i dotyczy rodziców, a nie dzieci.


To rodzice często wymuszają, by dzieci chodziły na mnóstwo zajęć dodatkowych, a potem mają pretensje i narzekają, iż muszą robić za szoferów. Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka- stwierdził. - Ja też po szkole robię za kierowcę, jednak moje dzieci nie chodzą na mnóstwo różnych dodatkowych zajęć, tylko na to, co naprawdę je interesuje. Mają czas, by po szkole pobiegać z kolegami i pojeździć na rowerach. Wożę dzieciaki na zajęcia na zmianę z żoną, czasem ciężko to logistycznie ogarnąć, ale jak się racjonalnie do wszystkiego podejdzie, to nie jest tak strasznie - podsumował.Czy jesteś zmęczony/a ciągłym wożeniem dzieci na dodatkowe zajęcia po przedszkolu lub szkole? Masz wrażenie, iż od września musisz wyrabiać "dodatkowy etat kierowcy"? A może wręcz przeciwnie? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniamy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału