REKLAMA
Maciej ma dwa lub trzy treningi piłki tygodniowo. Moim zdaniem to bardzo dużo. Do tego od przedszkola jest zapisany na język angielski i szachy. Nie ma opcji, by z tego zrezygnować, bo nauczanie języka w szkole jest, moim zdaniem, niewystarczające. Z kolei szachy pomagają mu się koncentrować, a mamy z tym trochę problemów- powiedziała. - Przez te wszystkie zajęcia dodatkowe, a głównie piłkę, bo oprócz treningów dochodzi niezliczona ilość turniejów i sparingów, we wrześniu zaczyna się dramat. Codziennie po pracy muszę pędzić, by gdzieś go zawieźć. A potem przecież muszę jeszcze na niego zaczekać i przywieźć do domu. Do tego dochodzą obowiązki szkolne, jakieś prace domowe i dzień mija. Nie wiem, jak funkcjonują rodzice, którzy mają kilkoro dzieci, albo zapisują je na wszystko, co możliwe, bo takich znam - podsumowała.
Zobacz wideo
Ta szkoła jest warta 124 miliony. "Dajemy szanse każdemu, kto chce się u nas uczyć"
Podobne doświadczenia ma Justyna. Chociaż nie zapisała synów na wszystkie zajęcia dodatkowe, na które chcieliby chodzić, to i tak nie ukrywa, iż ciężko jest "ogarnąć tydzień". - Mamy rozpisany tygodniowy kalendarz, gdzie, co i kiedy. Cieszę się, iż moi synowie mają zajęcia z piłki po szkole, więc nie muszę ich wozić na dodatkowe treningi, bo jak rozmawiam z rodzicami, to te zajmują najwięcej czasu. Chłopcy mają sporo zajęć dodatkowych i to nas bardzo ratuje. Dodatkowo wozimy ich na angielski i judo. Młodszy syn chciał jeszcze chodzić na akrobatykę, ale wyjaśniłam mu, iż nie możemy codziennie wozić go na jakieś zajęcia, bo to zbyt duże obciążenie - i dla niego, i dla nas - powiedziała.
zdjęcie ilustracyjne Shutterstock, autor: SergeyKlopotov
Ojciec: Rodzice wpadają w zajęciowy szał. Dziecko nie musi chodzić na wszystkoZdaniem Oskara, ojca dwójki dzieci w wieku 7 i 10 lat, presja na niezliczoną ilość zajęć dodatkowych jest dziś ogromna i dotyczy rodziców, a nie dzieci.
To rodzice często wymuszają, by dzieci chodziły na mnóstwo zajęć dodatkowych, a potem mają pretensje i narzekają, iż muszą robić za szoferów. Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka- stwierdził. - Ja też po szkole robię za kierowcę, jednak moje dzieci nie chodzą na mnóstwo różnych dodatkowych zajęć, tylko na to, co naprawdę je interesuje. Mają czas, by po szkole pobiegać z kolegami i pojeździć na rowerach. Wożę dzieciaki na zajęcia na zmianę z żoną, czasem ciężko to logistycznie ogarnąć, ale jak się racjonalnie do wszystkiego podejdzie, to nie jest tak strasznie - podsumował.Czy jesteś zmęczony/a ciągłym wożeniem dzieci na dodatkowe zajęcia po przedszkolu lub szkole? Masz wrażenie, iż od września musisz wyrabiać "dodatkowy etat kierowcy"? A może wręcz przeciwnie? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniamy anonimowość.