Napisała do nas Daria, matka Ignasia, który chodzi do trzeciej klasy szkoły podstawowej. Kobieta przyznaje, iż ma problem z wychowawczynią syna, a dokładniej z tym, jak i kiedy przekazuje informacje. Nauczycielka o wielu istotnych sprawach pisze rodzicom w dzienniku internetowym. Problemem jest jednak czas.
REKLAMA
Ustaliliśmy na zebraniu rodzicielskim już w pierwszej klasie, iż wychowawczyni będzie pisać nam informacje za pośrednictwem dziennika internetowego, co trzeba przynieść, co opłacić, gdzie dzieciaki pojadą itp. Czasem przekazuje też te informacje dzieciom, a czasem nie, choćby przyznam szczerze, iż mam wrażenie, iż częściej to drugie
- informuje Daria. - Spotkałam się z opinią, iż taka forma nie jest najlepsza, bo dzieciaki nie uczą się odpowiedzialności, nie mają poczucia, iż muszą coś zapisać, zapamiętać i przekazać rodzicom. Może trochę i racja. Z drugiej strony rodzic unika stresu, iż dziecko czegoś nie przekaże albo nie będzie wiedziało, ponieważ nie było w szkole. Myślę, iż chyba najlepiej byłoby, gdyby pani i mówiła dzieciom, i pisała w dzienniku - dodaje. Okazuje się, iż to jednak nie forma przekazywania informacji jest w tym przypadku problemem, a... czas.
Zobacz wideo Dni wolne w roku szkolnym 2024/25. Czeka nas rekord. 17 dni laby w grudniu
Nocne wiadomości od nauczycielki. "Ręce opadają"
Nasza czytelniczka jest oburzona tym, iż nauczycielka ma zwyczaj "nocnego pisania". Przyznaje, iż wielokrotnie odebrała wiadomość kolejnego dnia, co było sporym problemem.
Wieczorne wiadomości to norma, zdarzają się takie, które są pisane w nocy, np. po 23. I nawet, jeżeli zawarte w nich informacje nie dotyczą dnia następnego, to uważam, iż to jest po prostu słabe. I tak mój syn wielokrotnie czegoś nie przyniósł, bo nie wiedziałam, iż trzeba. On też nie
- wyjaśnia Daria. - Kurczę, aż się we mnie gotuje, ale podam przykład: ostatnio rano zobaczyłam informację, która była napisana dzień wcześniej. Uwaga - o godz. 22!, Wychowawczyni prosi, by dzieci przyniosły jakieś ozdoby i naklejki, bo będą robić prace plastyczne. W informacji nauczycielka dodała, co prawda: "jak ktoś nie ma, to ona coś da". Myślę, iż jednak dlatego, iż miała poczucie, iż pisanie o tej porze to lekkie przegięcie. Przecież wielu rodziców, którzy odczytali wiadomość, nie ma w domu naklejek, bo nie kupuje ich na zapas, licząc, iż "może nauczycielka powie, żeby przynieść". Ja akurat miałam, ale co z tego, jak przeczytałam informację następnego dnia, gdy dziecko było w szkole - złości się.
Kobieta przy komputerze fot: Arkadiusz Ziolek/ East News
Daria przyznaje, iż zachowanie nauczycielki ostatnio było omawiane na grupie rodzicielskiej. Wielu rodziców ma dość np. nocnego szukania gałązek do stroików, zbierania szyszek, szukania nici czy materiałów itp. - Niektóre matki twierdzą, iż prosiły już nauczycielkę, by pisała informacje znacznie wcześniej, a nie dzień przed, jednak to nic nie dało. Temat ma być poruszony na najbliższej wywiadówce, czuję, iż może być ciekawie, ponieważ okazało się, iż wychowawczyni zaznacza plusikami, które dzieci przyniosły rzeczy, o które prosiła. Czy i jak je wykorzysta, tego nikt nie wie, ale to jest bardzo niesprawiedliwe. Czuję, iż najbliższe zebranie będzie bardzo ciekawe... - dodaje.Zobacz również: Nauczyciel twojego dziecka tak robi? To znak, iż jesteś na liście "najbardziej denerwujących rodziców"
Jak oceniasz jako rodzic współpracę z nauczycielką swojego dziecka? Masz problemy, a może wręcz przeciwnie, jesteś bardzo zadowolony/a? Opowiedz nam o tym na justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniam anonimowość.