Matka z wózkiem nie chciała nic za darmo. Ale to, co usłyszała, mówi wszystko o naszej empatii

mamadu.pl 22 godzin temu
Wystarczyło, iż podeszła do kasy z wózkiem i zapytała, czy mogłaby wejść w kolejkę, bo dziecko zaczęło płakać. Nie prosiła o zniżkę ani o litość – chciała tylko gwałtownie kupić dwie rzeczy i wrócić do domu. Zamiast zrozumienia usłyszała nieprzyjemne komentarze, a spojrzenia innych mówiły jedno: "kolejna roszczeniowa matka".


Nie chciała pomocy. Chciała tylko gwałtownie zapłacić


Stała z wózkiem przed ladą, bujając dziecko jedną ręką i próbując wyjąć kartę drugą. Poprosiła tylko, żeby obsłużono ją szybko, bez kolejki, bo "mały zaraz się rozpłacze".

Młody kasjer spojrzał na nią z góry i powiedział: "Ludzie to teraz tylko by chcieli, żeby wszystko im się należało. A z dzieckiem, to najlepiej bez kolejki i za darmo".

Zamurowało ją. Bo nie przyszła po darmowe jedzenie. Przyszła po bułki i wodę. I chciała za nie gwałtownie zapłacić.

Z dzieckiem jesteś niewidzialna albo niewygodna


Zauważyłam, iż matka z dzieckiem to społeczny wyrzut sumienia. Albo wszyscy patrzą na ciebie z litością, albo z niechęcią – jak na problem, który wleczesz przez życie zbyt głośno i zbyt blisko innych.

Wózek w autobusie to "przeszkoda", płaczące niemowlę w sklepie to "hałas", a twoje zmęczenie? Niewidoczne. Masz być wdzięczna, iż w ogóle cię wpuszczono.

Empatia na pokaz, nie w praktyce


W sieci lubimy mówić o empatii, wspierać matki hasztagami i wrzucać obrazki ze słodkimi maluchami. Ale w prawdziwym życiu – przy kasie, w tramwaju, w kolejce do lekarza – często nie ma ani wsparcia, ani zwykłej ludzkiej życzliwości.

Tak jakbyśmy zapomnieli, iż ktoś nas kiedyś też pchał wózkiem i nosił po sklepach. Że każdy z nas zaczynał w tych małych bucikach.

Nie chcę więcej przepraszać, iż istniejemy


Nie chcę przepraszać za to, iż moje dziecko płacze. Nie chcę wstydzić się, iż żyję wolniej, bo mam wózek i ręce pełne pieluch. Nie chcę udowadniać w każdej sytuacji, iż nie jestem "roszczeniowa", tylko zmęczona.

Chciałabym czasem, żeby ktoś nie odwrócił wzroku. Tylko powiedział: "Spokojnie. Dam radę chwilę poczekać".

Nie chodzi o gesty. Chodzi o człowieczeństwo


To, co spotkało ją w tym sklepie, nie było tragedią. Ale było jak zderzenie z twardym


murem obojętności. I nie jestem jedyną osobą, która tak uważa.

Codziennie matki słyszą teksty, których nie powinny słyszeć. A przecież życzliwość nic nie kosztuje.

Idź do oryginalnego materiału