Nauka emocji
"Jestem mamą 4-latki, która jest dość spokojnym, uśmiechniętym, ale też wrażliwym dzieckiem. Sporo z nią rozmawiam o emocjach, staram się jej tłumaczyć, jak radzić sobie z uczuciami itp. Wiadomo jednak, iż to przez cały czas jest małe dziecko, które ma prawo nie rozumieć swoich własnych reakcji. Czasem wciąż się zdarza, iż Emilka reaguje mocno emocjonalnie na różne sytuacje i nie zawsze umie sobie z nimi radzić" – zaczyna swój list mama 4-latki.
"Uczę ją od zawsze, iż wtedy ma we mnie wsparcie, iż razem możemy przeczekać najgorszy moment, a potem o tym porozmawiać. Mój mąż jednak czasami uważa, iż za bardzo rozpieszczam córkę i robię z niej mazgaja, który, zamiast wziąć się w garść, to roztkliwia się przy byle pretekście. Zdarza się, iż o to się kłócimy i chciałabym podzielić się jedną z ostatnich sytuacji, która bardzo mnie zezłościła".
Ma prawo do odreagowania
Mama dziewczynki opowiedziała o jednej z ostatnich kłótni w swoim domu: "Córka wróciła z przedszkola, w którym ostatnio przeżywa pewien kryzys. Między nią i jej koleżankami dochodzi do spięć, dziewczynki nie chcą się ze sobą bawić, czasami się kłócą o jakąś zabawkę. Zwykle następnego dnia choćby nie pamiętają o kłótniach, ale popołudniami z Emilki ulatuje wiele emocji, które starała się w sobie zdusić w przedszkolu. Kończy się zwykle tak, iż córka się złości o drobiazgi, płacze albo krzyczy.
W domu córka wie, iż takie uczucia też trzeba wyrażać, bo zduszanie ich w zarodku będzie je tylko potęgowało. Tak jej zawsze mówię i uczę, iż warto czasem krzyczeć i płakać, bo dzięki temu jest nam lżej. Ostatnio po jakiejś kolejnej sprzeczce w przedszkolu, Emilka po południu była wyjątkowo marudna. Mąż nie pozwolił jej oglądać kolejnej bajki i wyłączył telewizor. Rozpętała się między nimi kłótnia, w której mała zaczęła rzucać pluszakami i wpadła w sporą złość".
"Idź do siebie i się uspokój"
"Niestety, mimo moich rozmów z mężem on nie zawsze chce i umie zaopiekować się uczuciami córki. Podczas tej wspomnianej przed chwilą sytuacji znowu doszło do tego, iż najpierw wszedł z nią w dyskusję na jej poziomie, co również uważam za błąd wychowawczy. Później, kiedy Emilka zaczęła podważać jego zdanie i dyskutować z nim, mąż zrobił coś, co uważam za najgorsze. Kazał córce iść do swojego pokoju i tam się uspokoić.
Wiem, iż w naszym pokoleniu takie metody wyciszania były często stosowane, ale już od dawna mówi się, iż najbardziej szkodliwa dla psychiki dziecka praktyka. Po jego zachowaniu dałam mu do zrozumienia, iż nie będziemy takimi metodami szkodzić córce.
Ustaliliśmy, iż musimy zgadzać się ze sobą, jeżeli chodzi o wychowanie jej. Starałam się też powiedzieć mu, dlaczego trzeba być przy dziecku i wspierać je, zamiast wysłać za karę do swojego pokoju i zostawiać sam na sam z szalejącymi uczuciami. Mam nadzieje, iż do męża w końcu to dotarło, bo nie chciałabym, żeby jego zamierzchłe metody odbiły się na dziecku" – kończy list mama dziewczynki.