MEN wycofuje się z rewolucyjnej zmiany. Chodzi o udział uczniów w wyborze dyrektora

dadhero.pl 8 godzin temu
Dwóch pełnoletnich uczniów będzie mogło zasiadać w komisjach, które wybierają dyrektora szkoły. Taki pomysł ogłosiła kilka tygodni temu wiceszefowa MEN. Pachniało rewolucją, bo ta zmiana oznaczałaby, iż uczniowie mają takie same uprawnienia, jak rady rodziców. Wygląda na to, iż resort wystraszył się tego śmiałego pomysłu, bo… już się z niego wycofał.


Dyrektorzy szkół to ważna persona. Ich decyzje mają wpływ na życie nauczycieli, uczniów i ich rodziców. O ile jednak nauczyciele i rodzice mogą decydować o tym, kto włada szkołą, to uczniowie nie mają na to żadnego wpływu. Wszystko przez zapisy Prawa oświatowego, które mówią, iż w komisji konkursowej wybierającej dyrektora szkoły mogą zasiadać i głosować po dwie osoby z rady pedagogicznej i rady rodziców. A uczniowie mogą co najwyżej przyglądać się ich obradom.

Uczniowie wybiorą sobie dyrektora


Taki układ jest niesprawiedliwy, na co niedawno zwróciła uwagę posłanka Dorota Marek. I zapytała MEN o możliwość zmiany przepisów, która dawałaby uczniom wpływ na to, kto zarządza ich szkołą. Jak się okazało, ministerstwo też dostrzegło ten problem. A choćby zatrudniło ekspertów, by znaleźli rozwiązanie. I znaleźli. Zespół ds. Praw i Obowiązków Ucznia zaproponował, by rozszerzyć skład komisji konkursowych o przedstawicieli samorządu uczniowskiego.

"Członkowie zespołu zaproponowali, aby do składu komisji konkursowej powoływani byli również dwaj przedstawiciele samorządu uczniowskiego" – odpowiedziała posłance Dorocie Marek wiceszefowa MEN Katarzyna Lubnauer. Dodała też, iż ta propozycja została zaakceptowana z jednym zastrzeżeniem – w komisjach konkursowych będą mogli zasiadać jedynie uczniowie, którzy skończyli 18 lat.

Pomysł został gwałtownie okrzyknięty "szkolną rewolucją". I słusznie, bo przyznanie uczniom prawa do decydowania o tym, kto będzie dyrektorem ich szkoły, to byłby prawdziwy przełom. Zwłaszcza iż ich wpływ byłby realny, bo mieliby do powiedzenia dokładnie tyle samo, co nauczyciele i rodzice. Dziś rady pedagogiczne mogą wystawić do komisji konkursowej dwóch swoich członków. Dokładnie tyle samo, co rady rodziców.

Ewolucja zamiast ewolucji


Rewolucji jednak nie będzie. W ministerstwie edukacji ewidentnie uznano, iż przyznanie uczniom aż takiej władzy to jednak o krok za daleko i już skorygowano pierwotne założenia. – Planowane przez MEN rozwiązanie polega na dopuszczeniu do komisji konkursowej przedstawiciela społeczności uczniowskiej, wyłącznie w przypadku szkół ponadpodstawowych oraz przede wszystkim uczniów, którzy ukończyli 18. rok życia – ogłosił właśnie rzecznik prasowy MEN, Piotr Otrębski.

Po czym dodał, iż pełnoletni uczniowie nie będą mieli w komisji więcej głosów niż rodzice. Krótko mówiąc, samorządy uczniowskie będą mogły wydelegować do komisji tylko jedną osobę, a nie dwie, jak rekomendowali członkowie Zespołu ds. Praw i Obowiązków Ucznia.

Uczniowie, którzy już cieszyli się z nowego przywileju, mogą więc przyhamować z entuzjazmem. Po pierwsze, nie jest pewne, czy ten pomysł wejdzie w życie. Krytykuje go już część nauczycieli, zastrzeżenia zgłosił też przewodniczący ZNP. Ale choćby jeżeli MEN jednak przeforsuje tę zmianę, to będzie to tylko pozorny ukłon w stronę uczniów. Więcej do powiedzenia przez cały czas będą mieć nie tylko przedstawiciele władz samorządu czy kuratorium, ale też nauczyciele i rodzice. Żeby ten jeden samotny uczeń w komisji mógł rzeczywiście coś osiągnąć, trzeba by było przywrócić zasadę liberum weto.

Źródło: Polskie Radio


Idź do oryginalnego materiału