Miał zaledwie szesnaście lat, gdy przyprowadził ją do domu… Dziewczynę, od dawna i solidnie w ciąży, starszą od niego o rok.
Krysia uczyła się w tym samym technikum co on, tylko na innym kierunku. Przez kilka dni Wojtek obserwował, jak nieznajoma dziewczyna, wtulona w kąt, cicho płacze. Nie umknął jego uwadze charakterystyczny, coraz bardziej widoczny brzuch, te same ubrania (od dwóch tygodni) oraz pusty, pozbawiony nadziei wzrok.
Jak się okazało, jej historię znał prawie każdy… Wnuk znanego w ich mieście biznesmena spotykał się z nią, a potem po prostu zniknął, wyjechał rzekomo w interesach do innego województwa. Jego rodzice nie chcieli o niej słyszeć. Powiedzieli to wprost.
A jej własni, jakby żyli w średniowieczu, bojąc się „hańby”, wyrzucili ją z domu i wyjechali na działkę. Jedni współczuli Krysi, inni za plecami się naśmiewali.
*— Sama jest sobie winna. Trzeba było myśleć głową!*
Wojtek nie mógł już tylko patrzeć. Zważył wszystko w myślach i podszedł.
— Łatwo nie będzie, dość płakania. Proponuję, żebyś zamieszkała u mnie. Ożenimy się. Ale od razu mówię – nie umiem kłamać ani się rozczytulać. Ani z tobą, ani z dzieckiem. Będę po prostu obok i obiecuję, iż wszystko będzie dobrze.
Krysia otarła łzy i spojrzała na chłopaka. Cóż… Zwyczajny chłopak, bez poloru. A ona marzyła o zupełnie innym narzeczonym! Tyle iż w jej sytuacji wyboru już nie było, więc poszła z nim.
Rodzice byli w szoku. Matka błagała Wojtka, żeby się opamiętał, ale on był stanowczy:
— Mamo, nie dramatyzuj, jakoś to będzie. Mam dwie stypendia, zwykłe i socjalne. Będę dorabiał, damy radę!
— Ale ty chciałeś dalej się uczyć!
— No i co? Żyjemy przecież normalnie. Tata całe życie w hucie, ty w sklepie. Ludzie jakoś żyją bez magistra. Mamo, to nie koniec świata!
Krysia zadomowiła się w pokoju Wojtka. On oddał jej swoje łóżko, a sam przeniósł się na niewygodną rozkładaną kanapę. Przez pięć dni była bardzo cicha. Jak cień chodziła z nim za rękę do technikum i z powrotem, aż nagle wybuchnęła.
— Mam dość! Dlaczego twoi rodzice patrzą na mnie krzywo? Nie podobam im się! I dlaczego nie spędzasz ze mną czasu? Siedzisz w książkach albo wychodzisz?!
Wojtek był zaskoczony.
— A ty nie myślałaś, iż to normalne? Tak, rodzice cię nie lubią, ale przyjęli cię i nie dokuczają. Krzywo patrzą? Twoi krewni w ogóle cię widzieć nie chcą. A rodzice ojca twojego dziecka? Gdzie oni są? Siedzę w książkach, bo się uczę i nie chcę wylecieć po pierwszym roku. I stypendium bym stracił… Wychodzę? Bo dorabiam i nie mam ochoty oglądać z tobą tandetnych seriali.
Krysia rozpłakała się.
— Po co tak mówisz?
— Jak? Przecież ostrzegałem, iż nie umiem kłamać. A tak w ogóle, kiedy idziemy do urzędu stanu cywilnego?
— Nie mogę przecież iść tak byle jak! Kup mi ładną sukienkę, z wysokim stanem, żeby brzucha nie było widać.
— Oszalałaś? Przyniesiemy zaświadczenie o ciąży, jaka sukienka? Muszę jeszcze zbierać na wózek i łóżeczko…
Matka łykała walerianę, ale powoli się pogodziła z sytuacją i coraz częściej zerkała na dziecięce ubranka w sklepach. W sumie… Nic strasznego. Niech żyją, niech się pobiorą, ona z ojcem jakoś pomogą. Szkoda tylko, iż dziewczyna jakaś niewdzięczna – ciągle niezadowolona z Wojtka, z nich, z ciasnego mieszkania. No trudno, urodzi, może się zmieni.
Ale Krysia nie zamierzała się zmieniać. Kiedy Wojtek, po całym dniu na myjni, brudny i spocony, wniósł do ich pokoju kotkę, zaczerwieniła się ze złości i wrzasnęła:
— Co ty, idioto?! Po co nam ta obdarta bestia? Wyrzuć ją! Powiedziałam – wynoś ją stąd!
Ale Wojtek odpowiedział spokojnie:
— Nie, ona jest w ciąży. Zostaje, choćby się nie wysilaj. Lepiej zamknij się i podgrzej mi obiad.
— Ach, tak?! — Krysia niemal zapiszczała. — Wybieraj! Albo ona, albo ja! Ta paskuda też na mnie dziwnie patrzy!
— Po co? — Twarz Wojtka wykrzywiła się w zdumieniu. — To mój dom i nie muszę wybierać. To teraz mój kot i jeżeli ci to nie pasuje, możesz spokojnie wyjść. choćby mama nie stawiała mi takich warunków. Może czas, żebyś przestała sama patrzeć na wszystkich z góry?
Krysia szlochała, rzucała się, zazdrościła chudej, zaniedbanej kotce. Gdzie tu Wojtek widział brzuch? Ale brzuch się pojawił – kotka naprawdę była w ciąży.
Chłopak był zmęczony, ale gdy tylko poczucie żalu zaczynało się zakradać do jego myśli, natychmiast je odpędzał. Jakoś to będzie. Krysia urodzi, się uspokoi, a wcześniej kotka ich jeszcze rozraduje. Widok puchatych kociąt każdego nastraja spokojniej.
Ale stało się inaczej… Dziadek, ten znany w mieście biznesmen, wrócił z długiej podróży i wszystko wyjaśnił. Odnalazł wnuka, natarł mu uszu i oświadczył, iż odetnie go od „kroplówki”, jeżeli jego prawnuk będzie wychowywany w obcej rodzinie. A stracić „kroplówkę” — o, jakże „chłopcu” nie chciało!
Krysia wyjechała z nim od razu, zapominając o Wojtku. Na szczęście dokumenty miała przy sobie (w końcu po zajęciach miała iść do przychodni). Na swoje rzeczy machnęła ręką – teraz kupią jej nowe! I do tego nędznego technikum więcej nie wróci!
Wojtek był zdruzgotany… Jak tak? choćby się nie pożegnała, nie zadzwoniła, nie powiedziała ani słowa. Wyrzucił wszystkie jej rzeczy i długo siedział sam w ciemności, tuląc swoją kotkę.
Kotka wszystko rozumiała. Milcząc, przytulała się do niego, czując, iż jest potrzebna. Współczuła, mruczała, pocieszała.
Wojtek przyjmował poród sam, nie dopuszczając do kotki zdenerwowanej matki i zdezorientowanego ojca. Siedział przy niej, mówił do niej, uspokajał. Pilnował, czy wszystko idzie jak należy, z telefonem w ręku – na wszelki wypadek.
Wszystko poszło dobrze, kotka urodziła cztery kocięKoty wyciągnęły do niego łapki, jakby chciały powiedzieć, iż w tej dziwnej, pokręconej rodzinie, która im została, jednak było trochę ciepła.