Miał zaledwie szesnaście lat, gdy przyprowadził ją do domu… Dziewczynę, od dawna wyraźnie ciężarną, starszą od niego o rok.
Ewa uczęszczała do tego samego technikum co on, tylko na innym roku. Przez kilka dni Wojtek obserwował, jak nieznajoma dziewczyna, wtulona w kąt, cicho płacze. Nie umknął jego uwadze zaokrąglający się brzuch, te same ubrania noszone od dwóch tygodni i wzrok pozbawiony nadziei.
Jak się okazało, jej historię znał prawie każdy… Wnuk znanego w ich mieście biznesmena spotykał się z nią, aż pewnego dnia zniknął, wyjechał rzekomo w interesach do sąsiedniego województwa. Jego rodzice nie chcieli choćby słyszeć o Ewie. Powiedzieli jej to wprost.
A jej własna rodzina, jakby żyli w średniowieczu, bojąc się „hańby”, wyrzuciła ją z domu i wyjechała na działkę. Jedni współczuli Ewie, inni za plecami złośliwie komentowali.
— Sama jest winna. Trzeba było myśleć głową!
Wojtek nie mógł dłużej patrzeć. Zważył wszystko w myślach i podszedł.
— Łatwo nie będzie, dość już płakania. Proponuję, żebyś zamieszkała u mnie, możemy się pobrać. Ale od razu mówię — nie potrafię kłamać ani się nad tobą rozczulać. Po prostu będę przy tobie i obiecuję, iż wszystkie trudności damy radę przetrwać.
Ewa otarła łzy i spojrzała na chłopaka. Cóż mogła powiedzieć… Zwyczajny chłopak, bez poloru. A ona marzyła o zupełnie innym narzeczonym! Tylko iż w jej sytuacji wyboru już nie było. Poszła więc z nim.
Rozpacz rodziców była ogromna. Matka błagała Wojtka, by się rozmyślił, ale on pozostał stanowczy:
— Mamo, nie dramatyzuj, jakoś to będzie. Mam dwie stypendia — zwykłe i socjalne. Będę dorabiał, damy radę.
— Ale przecież chciałeś dalej się uczyć!
— No i co? Żyjemy przecież normalnie. Tata całe życie na hucie, ty w sklepie. I jakoś ludzie żyją bez studiów. To nie koniec świata!
Ewa zamieszkała w pokoju Wojtka. Oddał jej swoje łóżko, a sam przeniósł się na niewygodną rozkładaną sofę. Przez kilka dni była cicha jak mysz, chodziła z nim do szkoły i do domu, trzymając go za rękę. Aż nagle wybuchła.
— Mam dość! Dlaczego twoi rodzice patrzą na mnie krzywo? Nie podobam im się! I dlaczego nie spędzasz ze mną czasu? Zawsze siedzisz w książkach albo wychodzisz!
Wojtek był zaskoczony.
— A nie myślałaś, iż to normalne? Tak, rodzice cię nie lubią, ale pozwolili ci tu mieszkać i nie dokuczają. Krzywo patrzą? Twoja własna rodzina nie chce cię znać. A rodzice ojca tego dziecka? Gdzie oni są? Uczę się, bo nie chcę wylecieć po pierwszym roku. I nie zamierzam stracić stypendium. Wychodzę? Bo dorabiam. I nie mam ochoty oglądać z tobą mdłych seriali.
Ewa rozpłakała się.
— Po co tak mówisz?
— Jak? Przecież ostrzegałem, iż nie potrafię owijać w bawełnę. A tak przy okazji — kiedy idziemy do urzędu stanu cywilnego?
— Nie mogę iść tak byle jak! Kup mi ładną sukienkę, z wysokim stanem, żeby nie było widać brzucha.
— Oszalałaś? Przecież przyniesiemy zaświadczenie, iż jesteś w ciąży. Jakie sukienki? Muszę zbierać na wózek i łóżeczko…
Matka Wojtka sięgała po walerianę, ale z czasem pogodziła się z sytuacją. Wzrok coraz częściej zatrzymywał się na dziecięcych ubrankach. W końcu — czy to naprawdę aż taki dramat?
Niech żyją, niech biorą ślub, a oni z ojcem jakoś pomogą. Tylko ta dziewczyna jakaś niewdzięczna, wiecznie niezadowolona z Wojtka, z nich, z ciasnego mieszkania. Może urodzi i się uspokoi.
Ale Ewa nie zamierzała się zmieniać. Gdy Wojtek, po całym dniu mycia samochodów, wrócił brudny i zmęczony, przynosząc do pokoju wychudzoną kotkę, wpadła w furię.
— Co ty, debil?! Po co nam ta obdarta kocica? Wynoś ją stąd! Natychmiast!
Wojtek tylko wzruszył ramionami.
— Nie, ona jest w ciąży. Zostaje, więc daruj sobie awanturę. Lepiej ugotuj mi coś do jedzenia.
— Ach, tak?! — Ewa prawie zaskrzeczała. — Wybieraj! Albo ona, albo ja! Ta bestia też na mnie dziwnie patrzy!
— Po co? — Wojtek spojrzał na nią, jakby nagle oszalała. — To mój dom i nie będę niczego wybierać. Kotka zostaje. jeżeli ci to nie pasuje, nikt cię tu nie trzyma. choćby moja mama nie stawia takich warunków. Może to ty powinnaś przestać wszystkich oceniać spode łba?
Ewa wrzeszczała, płakała, zazdrościła wychudzonej, brudnej kocie. Gdzie Wojtek w ogóle widział u niej brzuch? Ale brzuch był — kotka naprawdę miała niedługo urodzić.
Chłopak był zmęczony, ale gdy tylko w głowie pojawiało się zwątpienie, odpędzał je. Jakoś to będzie. Ewa urodzi, uspokoi się, a wcześniej pocieszą ich kocie maluchy. Mięciutkie kocięta mogą poprawić humor każdemu.
Ale wszystko potoczyło się inaczej… Dziadek, wpływowy przedsiębiorca, wrócił z długiego wyjazdu i dowiedział się o wszystkim. Znalazł wnuka, nawymyślał mu i oznajmił, iż odetnie go od swoich pieniędzy, jeżeli prawnuk ma wychowywać się w obcej rodzinie. A „chłopcu” bardzo nie chciało się z tych pieniędzy rezygnować…
Ewa od razu opuściła szkołę z nowym partnerem, choćby nie żegnając się z Wojtkiem. Na szczęście dokumenty miała przy sobie (wybierała się po zajęciach do przychodni). Rzeczy zostawiła — teraz kupią jej nowe! I do tego marnego technikum nigdy już nie wróci!
Wojtek był zgnieciony… Jak to możliwe? choćby słowa nie powiedział, nie zadzwoniła. Wyrzucił wszystkie jej rzeczy i długo siedział w ciemności, tuląc do siebie swoją kotkę.
Ona rozumiała. Milcząco wtulała się w niego, czując, iż jest potrzebna. Współczuła, mruczała, pocieszała.
Wojtek sam przyjął poród, nie dopuszczając do nerwowej matki i zmartwionego ojca. Siedział przy kotce, uspokajał ją, sprawdzał, czy wszystko w porządku, z telefonem w ręku, gotowy wezwać weterynarza.
Wszystko poszło dobrze — na świat przyszły cztery kocięta. Wojtek wymKoty rosły, a Wojtek z czasem zrozumiał, iż czasem najlepsze rzeczy przychodzą do nas zupełnie niespodziewanie.