Miłość na całe życie

polregion.pl 8 godzin temu

**Miłość na całe życie**

Gdy miała czternaście lat, na Alinkę spadły obowiązki domowe, opieka nad chorą matką i nauka w szkole. Marzyła, by zostać lekarzem.

Mamusiu, skończę studia i będę cię leczyć. Na pewno wstaniesz. Jesteś jeszcze taka młoda mówiła matce, choć potem płakała po cichu w swojej małej izdebce z bezsilności. Mieszkali we trójkę w mieście, ale w domku na przedmieściach niby miasto, a tak naprawdę wioska, gdzie wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Ojciec nigdy nie pomagał matce, nie mówił do niej ani do Aliny życzliwych słów, tylko krzyczał. A gdy Weronika zachorowała, spakował rzeczy i wyszedł z domu.

Alinka początkowo nie zrozumiała, co się dzieje. Myślała, iż wyjeżdża służbowo, aż stanął w progu i rzucił:

Wychodzę od was na zawsze. Takie życie to nie dla mnie, a już tym bardziej z chorą żoną. Potrzebuję zdrowej kobiety, nie kaleki. A ty jesteś duża, dasz radę. Pieniądze będę przysyłał pocztą.

Dziewczyna sądziła, iż to żart, ale drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Weronika leżała i się uśmiechała, a Alina oniemiała.

Mamo, czemu się cieszysz? Jak teraz sobie poradzimy?

Jakoś damy radę, córeczko. I tak nic dobrego od niego nie miałyśmy. Idź do wujka Wojtka i powiedz, żeby przyszedł.

Alinka poszła. Od dawna widziała, jak wujek Wojtek patrzy na jej matkę inaczej niż ojciec. Wiktor zawsze się uśmiechał, mówił Weronice miłe słowa, a na urodziny przynosił kwiaty i czekoladki oczywiście, gdy męża nie było w domu. Alina wszystko widziała, ale milczała. I jej też czasem dostał się kawałek czekolady.

Ojciec nigdy nie dawał prezentów, choćby nie składał życzeń. A pewnego dnia, gdy Alina miała trzynaście lat, usłyszała, jak Wiktor wyznaje matce miłość:

Weroniko, zawsze będę przy tobie, kocham cię. Niech ci to wystarczy, cokolwiek się stanie.

A matka tylko się zaśmiała:

Ech, ja już komuś oddana i wierna będę do końca. Nie mów tak, Wojtku.

Alina rozumiała, iż Wiktor kocha matkę, ale zachowywał się przyzwoicie, nie kompromitował jej przed sąsiadami. A jednak był blisko. Dziewczyna mimowolnie porównywała ojca i wujka Wojtka i to porównanie wypadało na korzyść tego drugiego.

Gdy podrosła, zapytała matkę:

Czemu wyszłaś za tatę, a nie za wujka Wojtka?

Weronika tylko się zezłościła i nie odpowiedziała.

Wkrótce stało się nieszczęście matka złamała nogę w dwóch miejscach. Gdy już wracała do zdrowia, pojawił się guz na kości. Nie mogła stanąć, leżała w łóżku. A ojciec wybrał ten moment, by odejść na zawsze. Alina nigdy więcej go nie widziała. Nie wiedziała nawet, czy żyje. I nie obchodziło jej to.

Gdy Weronika leżała chora, Wiktor przynosił leki, pomagał, jak mógł. Gdy Alina przyszła do niego po pomoc, od razu zrozumiał, iż coś jest nie tak.

Wujku Wojtku, mama prosiła, żebyś przyszedł.

A co na to twój ojciec?

Ojciec nas zostawił. Wczoraj odszedł i powiedział, iż na zawsze.

Wiktor nie pytał więcej. Przyszedł i już został. Alina choćby nie zauważyła, kiedy stał się częścią ich życia.

Dbał o Weronikę jak nikt woził po lekarzach, sprowadzał specjalistów, aż wreszcie stanęła na nogi. W domu zapanowała radość. Alinie też było lżej wujek Wojtek przejął większość obowiązków.

Alina, ucz się dobrze. Spełnisz swoje marzenie, zostaniesz lekarzem mówił, a ona wierzyła, iż tak będzie.

Czasem dziewczyna widziała, jak Wiktor chodzi pochmurny, ale przed Weroniką się uśmiechał. Później dowiedziała się, iż słyszał plotki:

Patrzcie, chorym się opiekuje. Pewnie dlatego mąż ją rzucił. Kaleka, a już nowego faceta do domu wprowadziła.

Wiktor starał się ignorować złośliwe języki, ale bolało go to. W końcu Weronika wyzdrowiała, choć początkowo chodziła o lasce. Z czasem odzyskała siły, a choćby jakby odmłodniała. Gdy szła z Wiktorem pod rękę, trzymała głowę wysoko.

Sąsiadka, Teresa, mówiła:

Weronika, nie poznaję cię. Rozkwitłaś, a Wiktor wciąż na ciebie patrzy jak urzeczony. Nie słuchaj, co ludzie gadają.

Nie słucham śmiała się Weronika. Szczęścia się nie ukryje.

Ale plotki wciąż ich doganiały, zwłaszcza gdy okazało się, iż Weronika jest w ciąży.

Starucha chce rodzić syczały kumoszki. A ten głupi się żeni z chorą!

Wiktor i Weronika wzięli ślub. Alina też się cieszyła matka była zdrowa, szczęśliwa, a niedługo miała przyjść na świat siostrzyczka. Gdy urodziła się mała Zosia, ich dom stał się jeszcze cieplejszy.

Alina skończyła szkołę i dostała się na medycynę. Było ciężko, ale kochała to. Rodzice byli szczęśliwi, Zosia rosła.

W końcu Alina została lekarzem. Wszyscy byli dumni.

A potem Wiktor umarł nagle. Jakby przeczuwał ostatniego wieczoru mocno przytulił Alinę i Zosię.

Dziewczynki, gdybyście wiedziały, jak was kocham. I waszą matkę!

Weronika się uśmiechała, a on ściskał je, jakby po raz ostatni. I tak się stało rano nie obudził się. Serce stanęło w nocy. Weronika pogrążyła się w rozpaczy.

Mamusiu, nie jesteś sama. Masz mnie i Zosię pocieszała Alina, bojąc się, iż choroba wróci.

Po miesiącu Weronika znów się uśmiechała. ale trzy miesiące później i jej zabrakło. Nie potrafiła żyć bez Wiktora.

Alina i Zosia zostały same. Starsza siostra wróciła do rodzinnego domu, by opiekować się młodszą. Zosia uczyła się świetnie, nauczyciele ją chwalili. Czasem Alina spoglądała w niebo i mówiła:

Mamo, byłabyś z niej dumna. Zosia to złoto!

Razem chodziły na cmentarz. Alina oszczędzała na pomnik. Gdy Zosia kończyła szkołę, wreszcie uzbierała potrzebną sumę.

Pewnego dnia stanęły przed nowym nagrobkiem z granitu, na którym Weronika i Wiktor przytuleni do siebie uś

Idź do oryginalnego materiału