Zmiany, które mają miejsce w polskim systemie edukacji, budzą wiele kontrowersji. Pojawia się mnóstwo pytań, na które trudno znaleźć odpowiedź, tę dobrą. Brak prac domowych w klasach I-III to temat, o którym było bardzo głośno. Potem przyszedł czas na edukację zdrowotną, której wielu rodziców mówi stanowcze "nie".
Czy dzieje się dobrze?
Skutki niektórych szkolnych rewolucji widoczne są gołym okiem. Na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji mogę stwierdzić, iż zaprzestanie zadawania prac domowych nie było do końca dobrym posunięciem. Niektórzy uczniowie mają problem z systematycznością, a mobilizacja nie jest czymś, czym mogą się pochwalić.
Czy w polskim systemie edukacji dzieje się dobrze? Nie wiem i choćby nie będę próbowała znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Bo tak naprawdę ilu rodziców, tyle poglądów, spostrzeżeń i mnóstwo pretensji. Kiedy rozmawiam z koleżankami o szkołach, zajęciach dodatkowych i programie nauczania, często słyszę: "Ale po co oni się tego uczą? Mnie ta wiedza w życiu się do niczego nie przydała". Niekiedy pojawia się też stwierdzenie: "Nauczyliby ich czegoś pożytecznego". Hmmm, może mają rację?
Czas na nowy przedmiot?
Budowa pantofelka czy wzór na pęd (ten, którego uczono na lekcji fizyki) nigdy w życiu mi się do niczego nie przydały, ale wychodzę z założenia, iż warto mieć o wszystkim pojęcie. Z lat szkolnych wyniosłam wiele, ale są rzeczy, kwestie, które nie zostały nigdy poruszone. Dlaczego? Ano dlatego, iż podstawa programowa tego nie obejmowała.
Szkoła uczy i kształci, ale nie do końca przygotowuje do życia w dorosłym świecie, a szkoda. Przeglądając portal Threads, trafiłam na wpis użytkowniczki @czarująca_marysia, który skłonił mnie do głębszych przemyśleń.
"W szkołach powinni zrobić przedmiot o nazwie 'przygotowanie do życia', gdzie uczyliby nas jak płacić podatki, zakładać firmę, jak pilnować finansów. Wiecie, takie podstawowe rzeczy które trzeba wiedzieć/umieć chcąc żyć na tym łezpadole. W ogóle edukacja w Polsce jest przedawniona" – czytamy (pisownia oryginalna).
Pod wpisem pojawiły się komentarze, które zahaczają o przedmiot: podstawy przedsiębiorczości. Jednak w roku szkolnym 2023/2024 z planów lekcji zniknęły podstawy przedsiębiorczości, a ich miejsce zajęły zajęcia: biznes i zarządzanie.
Na stronie gov.pl znalazłam informację: "Wymagania w zakresie podstawowym podzielono na 6 części:
Przypuszczam, iż na lekcji poruszane są kwestie dotyczące prowadzenia firmy, zakładania własnej działalności, ale czy uczniowie do wspomnianego przedmiotu poodchodzą z taką powagą i uważnością jak np. do matmy czy polskiego? A może traktują go trochę po macoszemu i wkuwają regułki na pamięć tylko po to, by zaliczyć?
Jedna z użytkowniczek pisze: "A jak zapytasz młodzieży co to emerytura i skąd się bierze to nie wiedzą" (pisownia oryginalna), a ja przyznaję jej rację. Bo choć współczesne pokolenie młodzieży z zamkniętymi oczami porusza się po wirtualnym świecie, to często wykłada się na naprawdę przydatnej wiedzy, bez której w dorosłym życiu ani rusz. Po czyjej stronie leży wina? Szkoły, nauczycieli a może rodziców?