Mój mąż i ja żyliśmy razem przez 19 lat, a potem on przyszedł i zaczął ten właśnie rozmowę: „Nie wiem, jak dalej żyć”

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Co robić, jeżeli mąż pokochał inną? Czy istnieje jakiś uniwersalny odpowiedź, czy każda kobieta patrzy na taką sytuację inaczej?

Tak naprawdę takie okoliczności są dość dramatyczne. Ogólnie rzecz biorąc, gdy w rodzinie pojawiają się problemy, których nie da się rozwiązać wizytą w najbliższej kawiarni, to już zmusza do refleksji. A wcześniej wszystko było tak dobrze: spacerowaliśmy razem, spotykaliśmy się, przedstawialiśmy sobie nawzajem wszystkich krewnych. A teraz co, zapomnieć o tym wszystkim?

Na przykład, co jest lepsze: czy twoja druga połówka zakocha się w kimś innym, czy będzie cię zdradzać bez uczucia, tylko na płaszczyźnie fizycznej? Pytanie jest bardziej retoryczne, do „przemyślenia”. Choć kilka lat temu przeprowadzono badanie, które statystycznie pokazało, iż mężczyźni znacznie trudniej przeżywają zdradę fizyczną niż moralną. Kobiety z kolei uważają zupełnie odwrotnie: dla nich ważniejsze jest, aby ich partner był im wierny właśnie na płaszczyźnie moralnej. A intymność to sprawa drugorzędna. Taki jesteśmy – wszyscy różni.

U nas z mężem niedawno odbyła się właśnie ta rozmowa. Rozmowa, po której prawie zawsze następuje rozwód, bo inaczej nie może być. Rozmowa o tym, iż w naszym życiu rodzinnym pojawiła się trzecia osoba, adekwatnie „trzecia”. Tak, mój mąż pokochał inną. I co teraz z tym zrobić, nie potrafię sobie wyobrazić. Dziwne jest choćby myślenie o takiej sytuacji, kiedy zna się kogoś przez całe 19 lat życia. Prawie dwie dekady. I teraz trzeba to wszystko umniejszać. Żeby było łatwiej w środku. Choć rozumiem, iż to samooszukiwanie.

Wojciech choćby nie poświęcił czasu, by zdjąć marynarkę, gdy przekazywał tę wiadomość. Miałem wrażenie, iż sam nie wie, co ma zrobić. Dlatego wolał pozostać na górze. Może będzie trzeba uciekać. Czasu było około trzech-czterech godzin. Dzieci nie było, były albo w szkole, albo na spacerze. Bardzo wygodne, bo Wojtek zwykle nie wracał przed siódmą rano. Ogólnie rzecz biorąc, też nie byłam przygotowana. Więc można powiedzieć, iż byliśmy z mężem na równi.

„Kocham inną”. Krótkie zdanie, którego na początku choćby się nie traktuje poważnie. Dopiero potem serce zaczyna bić szybciej samo z siebie, skronie napełniają się galaretką mieszanką bólu i pulsu. A oczy same sobie schodzą na czoło. Jak to się mogło stać, o czym mówisz, jak pokochał, kogo?! Chce się od razu dostać odpowiedzi na wszystkie swoje pytania, choćby te, które jeszcze nie zdążyły się uformować w twojej głowie. A on milczy. Tylko patrzy na ciebie bez mrugnięcia. I milczy.

„Nawet jeszcze z nią nie spaliłam”. To dopiero, po prostu ciężar z ramion. Nie spaliła z nim. Tak, zgodziłabym się z łatwością, żebyście wy przespaliście i nie raz, tylko żeby między wami nie było żadnych duchowych interakcji. Jak w ogóle można pokochać inną osobę w naszym wieku? Już nie dzieci. Dlaczego ona jest lepsza ode mnie? A może całe nasze przeszłe nic już nie znaczy? Wszystkie nasze osiągnięcia, przełomy, dzieci w końcu? To wszystko nic w porównaniu z piękną buzią twojej nowej przyjaciółki?!

I w ogóle, ile jej? Chociażby 25 lat już miała? **Weroniko**, jestem wdzięczna, iż postanowiłaś postąpić adekwatnie i w wszystkim mi wyznałaś. Ale czyż nie nauczyłaś się myśleć głową jak dorosły człowiek, a myślisz tylko o sobie? Czyż nie rozumiesz, iż ona potrzebuje tylko twoich pieniędzy. Tych, które mogłabyś wydać na swoje dzieci, ale więcej nie będziesz miała takiej możliwości. Czy to rozumiesz?

„Ona jest naszą rówieśniczką, ma wszystko w porządku finansowo”. Więc wszystko jest dobrze, mówisz? Kto ona, z pracy, prawda? Myślałam, iż chodzisz do pracy dla kogoś innego. Kiedyś, pamiętasz, miałam dokładnie taką samą sytuację? Też mogłam wszystko odpuścić i odejść z kimś innym. Z **Andrzejem**, Weroniko, z tym wysokim. Ale wybrałam ciebie. Wybrałam osobę, z którą chciałabym dzielić całe swoje życie. I to przy tym, iż jeszcze nie mieliśmy ani **Krysi**, ani **Łukasza**! A ty, jak teraz postępujesz z dwójką dzieci i przy żywej żonie?!

Jeśli wrócić do przeszłości, tam, gdzie my z moim mężem byliśmy jeszcze młodzi i naiwni, przyznaję – naprawdę się kochaliśmy. Często bywa tak, iż pary nawiązują relacje nie z powodu uczuć, ale z powodu korzyści. I to nie zawsze są one finansowe. Chłopakowi potrzebne jest ciało dziewczyny, a dziewczynie ktoś obok. Żeby można było pokazywać to im w twarz koleżankom, rodzicom, własnym wewnętrznym demonem. Oczywiście takie relacje skazane są na szybki koniec. Ale dają ten oddech powietrza, który jest potrzebny, żeby można było dalej pływać po życiu.

U nas była inna sytuacja. Kochaliśmy się naprawdę. Nie przerażały nas choćby brak pieniędzy i bezsennne noce. Wiecie, kiedy w środku wiesz na 100%, iż ta osoba jest twoja. Kiedy choćby nie myślisz, iż mógłby być z kimś innym. Nie myślisz „gdyby moi rodzice byli inni, zrobiłabym coś inaczej”. Albo gdybyś miała inny kolor skóry czy wzrost. Tak było wtedy, choćby nie myśleliśmy o kimś innym.

Potem szczęście się nam uśmiechnęło. Zaczęliśmy dobrze zarabiać, rozwijaliśmy się. Kupiliśmy mieszkanie, pierwszy samochód. Zrozumiałam, iż jestem gotowa, żeby mieć dzieci. Ale z **Wojciechem** nic nam nie wychodziło. Potem były lekarze, operacje, IVF. choćby nie miałaś nadziei, iż coś nam się uda. A kiedy urodziła się córka, myślałaś, iż oszaleję od nowych emocji i napływających uczuć. I mimo to, swojego męża przez to pokochałam jeszcze bardziej. Nie dzieci, ale mężczyznę całego mojego życia.

Nawet potem, kiedy przestałam pracować, poszłam na urlop macierzyński, zająłem się wychowaniem dzieci. choćby wtedy przez cały czas oczekiwałam **Wojciecha** w domu. Wiem, iż większość kobiet wątpi, czy mnie wspiera. Z narodzinami dziecka mąż odchodzi na drugi plan. W końcu nie jesteście krewnymi. Macie różną krew w żyłach. Nie tak jak z synem czy córką. I mimo to, przez cały czas kochałam swojego męża tak, jak kochałam go od samego początku. Tą czystą, nieskazitelną miłością.

A teraz on mówi mi, iż pokochał inną. Nie śpi z nią, ale kocha. Jakby ostrzegał, daje do zrozumienia, iż po pierwszym nastąpi drugie. A więcej żadnych opcji mi nie daje. Co mi pozostaje robić? Pójść do pracy i urządzić skandal? To przecież głupie i śmieszne. Zabrać dzieci i rozwieść się? Tak, widocznie wszystko zmierza w tym kierunku. Jestem pewna, iż Wojciech nie będzie ze mną sądził, a zrobi wszystko jak należy. Tylko…

Kocham swoje dzieci, zrozumcie mnie dobrze. I wiem, iż zawsze będziemy bezpieczne. Ale bez ukochanego męża będzie mi bardzo trudno. Nie finansowo, nie. Moralnie. Wiem, iż w moim przypadku podejście typu „czas leczy, po pół roku zapomnisz, kim on w ogóle jest” nie działa. Będę kochać Wojciecha przez całe życie. I będę o nim pamiętać. A dzieci, wiem, iż się ze mną zgodzą.

Dlatego następnym razem, gdy zobaczysz kobietę około 40 lat, samotną i z pieniędzmi, nie myśl, iż jest najszczęśliwszą osobą na świecie. Istnieje szansa, iż wieczorami wspina się na ścianę, tak się też zdarza. Każdy człowiek ma swoją wewnętrzną dramaturgię. Kiedyś myślałam, iż to nieprawda. Ale się myliłam. Życie nauczyło mnie być pesymistką. I chyba taką będę musiała pozostać aż do samego końca. Aż nie wejdę do pudełka.

Idź do oryginalnego materiału