Mój syn ożenił się, ale powiedział, iż nie sprowadzi synowej do mnie, bo mu mnie szkoda. Anna pochodzi z biednej rodziny, więc wynajęli mieszkanie. Znalazłam u siebie kilka prześcieradeł, jakieś naczynia, koc, jeszcze trochę dokupiłam i poszłam do dzieci na parapetówkę. Jedyne, co mogę powiedzieć, to iż charakter mojej synowej jest bardzo trudny

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Prawie 12 lat temu mój syn wziął ślub. Andrzej jest bardzo odpowiedzialny, poważny. Zawsze uczyłam go, iż mężczyzna ma obowiązki wobec swojej rodziny, chciałam, żeby był dobrym ojcem i mężem.

Andrzej powiedział, iż szkoda mu mnie, chce, żebym odpoczywała w swoim domu, dlatego ze swoją żoną będą budować swoje życie w swoim mieszkaniu i nie sprowadzi synowej do mojej dwupokojowej kawalerki.

Mój syn miał pewne oszczędności jeszcze przed ślubem, choć niewielkie, i zaraz po weselu wzięli kredyt na dwupokojowe mieszkanie.

Synowa mojego syna, Anna, przyszła do małżeństwa bez niczego. Anna pochodziła z dość biednej rodziny, więc o wsparciu dla córki nie było choćby mowy, rodzice choćby nie próbowali jej pomóc.

Anna miała wtedy zaledwie 21 lat, była piękna i wydawało się, iż nie poszła w swoją niezbyt dobrą rodzinę. Sama dostała się na studia. Pomyślałam: „No cóż, synowi z nią żyć, nie mnie”.

Dałam im kilka prześcieradeł, poduszek, naczyń i koców na początek. Coś jeszcze dokupiłam do gospodarstwa, a resztę mieli sami kupić. Andrzej od początku ciężko pracował.

Rok po ślubie dowiedzieliśmy się, iż Anna spodziewa się dziecka. Mój syn, zrozumiawszy, iż żona jeszcze nie znalazła pracy, a przez najbliższe lata nie będzie mogła pracować i zarabiać, znalazł sobie drugą pracę, bo wiedział, iż mają kredyt.

Oczywiście Andrzejowi było ciężko, choćby nie miał kiedy odpocząć ani się wyspać, a do tego urodził się wnuk.

Andrzej starał się pomagać żonie w domu i zajmować się dzieckiem, bo żona mówiła, iż się męczy.

Po pewnym czasie na drugiej pracy zaczęło mu się powodzić, zwolnił się z pierwszej pracy i szukał dorywczych zajęć, czasem pracował choćby w weekendy.

Dlatego Anna, kiedy skończył się jej urlop macierzyński, w ogóle nie odczuła żadnych trudności finansowych, bo wszystko było na barkach mojego syna.

Rodzina spłaciła kredyt za mieszkanie w ciągu 7 lat. A kiedy syn poszedł do pierwszej klasy, Anna od razu powiedziała mężowi, iż nie widzi sensu w szukaniu pracy, bo przecież trzeba odprowadzić syna do szkoły, odebrać go i zrobić z nim lekcje.

Wkrótce moja synowa spodziewała się drugiego dziecka, tym razem córki.

Czyż nie żyje się jej dobrze z tak dobrym mężem?

Nawet nie myślała o tym, jak trudno zarobić te pieniądze. Jeździli na wakacje, kupili samochód, Anna ubierała się jak z okładki magazynu, chodziła do salonów piękności i na fitness.

A kiedy urodziła się wnuczka, wszystko się zaczęło. Zaczęła narzekać na Andrzeja, iż ciągle siedzi w pracy, nie widzi, jak dzieci rosną, a ona sama jest zmęczona opieką nad nimi.

Oczywiście można zrozumieć żonę. Ale Andrzej również wiedział, iż takie pieniądze nie przychodzą łatwo, a żądania żony i potrzeby rodziny nie znikną.

Rok po narodzinach mojej wnuczki Anna powiedziała Andrzejowi, iż dwupokojowe mieszkanie jest już dla nich za małe, więc sprzedali je i kupili trzypokojowe na kredyt.

Dziewczynka ma już 4 lata, nie chodzi do przedszkola, zostaje w domu z mamą. Anna już dawno odpoczęła i nie chce iść do pracy, a jej pretensje wobec syna są te same – żeby mniej czasu spędzał w pracy, a więcej pomagał jej w domu.

– No to idź do pracy – powiedział jej Andrzej. – Mamy kredyt na mieszkanie. Mamy duży dług do spłacenia, a ty chcesz jeszcze drugi samochód. Poza tym lubię swoją pracę. Ale nie wystarczy nam pieniędzy, jeżeli będę więcej czasu spędzał w domu. Więc albo rób wszystko sama w domu, albo zacznij zarabiać pieniądze.

Wszyscy przyjaciele radzą Andrzejowi, żeby odszedł od żony. Choć na krótko, na kilka miesięcy, aby zrozumiała, jak to jest dbać o rodzinę i zarabiać pieniądze sama. Mówią, iż sam jest winien, bo za bardzo się o nią troszczył.

Andrzej sam rozumie swój błąd, ale nie wie, jak to naprawić.

Nigdy nie wtrącałam się do rodziny syna. A wczoraj Andrzej przyszedł do mnie przygnębiony i prosił o radę, co ma zrobić, bo jest całkowicie zagubiony. Cały czas pracuje, ale nie ma ani wdzięczności, ani szczęścia w małżeństwie.

Co mam mu doradzić? Jak lepiej postąpić w tej sytuacji?

Idź do oryginalnego materiału