Moja córka poprosiła o przeniesienie do innej szkoły.

newsempire24.com 2 dni temu

Moja córka poprosiła mnie o przeniesienie do innej szkoły. Bez łez. Bez krzyków. Bez awantury. Po prostu podeszła do mnie, gdy pakowałem torbę do pracy, i w milczeniu zapytała:
Tato… czy mogę iść do innej szkoły?
Zatrzymałem się. Zapytałem, czy coś się stało. Odpowiedziała, iż nie. Zapytałem, czy ma przyjaciół. Wzruszyła ramionami: nie wiem. Spytałem, czy ktoś źle ją traktuje. Odpowiedziała milczeniem. Tego wieczoru ledwo mogłem zasnąć.
Następnego dnia wymyśliłem powód, by pójść do szkoły. Powiedziałem, iż muszę porozmawiać z dyrektorem, ale tak naprawdę chciałem zobaczyć, co się dzieje. Stałem na korytarzu, czekając na dzwonek. A potem ją zobaczyłem. Stała przy ogrodzeniu, pochylona, trzymając termos w ręku. Wyglądała na smutną. Grupa dziewczyn przechodziła obok, śmiejąc się i szturchając się nawzajem. Chłopiec oblał ją sokiem i uciekł. Jedna z dziewczyn dyskretnie zrobiła jej zdjęcie i pokazała innym, a one wszystkie się śmiały. A ona… nic. Po prostu złożyła usta w cienką linię. Jakby się przyzwyczaiła. Ale to, co bolało najbardziej, to fakt, iż dzieci nie było. Wszyscy byli dorośli.
Nauczyciel wszedł do klasy. Spojrzał na moją córkę. Zajmował się innymi, ignorując ją. Kontynuował zajęcia, jakby nic się nie stało. Jakby moja córka była niewidzialna.
Po powrocie do domu napisałem do szkoły. Opisałem wszystko, co mi powiedziała: iż ktoś chowa jej zeszyty, iż dokuczają jej w korytarzach, iż śmieją się z jej zdjęć w grupie na WhatsAppie. Odpowiedź przyszła szybko:
Nie martw się, to tylko dziecięce sprawy. Zajmiemy się tym.
Ale nic nie zrobili. Wieczorem cicho zapytała mnie:
A ty myślałeś o tym, tato?
Odpowiedziałem tak. I iż nigdy nie będzie musiała tam wracać. Nie zapytała dlaczego. Po prostu położyła swój plecak w rogu i wzięła głęboki oddech. Jakby w końcu zrzucała ciężar, który nosiła przez długi czas. Dziś idzie do innej szkoły. Nie większej. Nie bardziej nowoczesnej. Po prostu bardziej przyjaznej.
Tam po prostu patrzą jej w oczy. Wzywają jej imię. I nie musi się kurczyć, aby nikt jej nie uraził. Dziecko nie prosi o zmianę szkoły z kaprysu. Prosi, gdy brakuje jej sił. Najbardziej boli nie to, co robią inne dzieci, ale to, czego nie robią dorośli, którzy powinni ją chronić.
Nie ignorujmy cichych sygnałów naszych dzieci. Za prostym nie chcę wracać mogą kryć się samotność, strach i poczucie odrzucenia. Dajmy im prawo do wypowiedzenia się. Miejmy odwagę słuchać i działać. Bo czasem najgłośniejsze krzyki dzieci brzmią jak szept. Nie czekajmy, aż będzie za późno. Obserwujmy, słuchajmy, reagujmy ponieważ każde dziecko zasługuje na bezpieczeństwo i troskę.

Idź do oryginalnego materiału