Moja lista marzeń: co chcę zrealizować w życiu

newskey24.com 8 godzin temu

W przedpokoju robiło się ciasno od pudełek. Jacek, spocony od pracy, wcisnął kolejne na górną półkę. Kurz osiadał na jego łysiejącej głowie szarym szronem.

Po co to wszystko trzymać? Same śmieci warczał, schodząc po krzaczastych schodkach.

To nie śmieci odpowiedziała spokojnie Zofia, siedząc na podłodze i rozpakowując stary waliz, wypełniony papierami. To wspomnienia.

Wspomnienia zadrwił Jacek. Od tej pamięci mój kręgosłup odpadnie. Przecież po roku wszystko wyrzucisz. Nie ma miejsca.

Zofia nie odpowiedziała. Jej palce przesunęły się po zużytej skórzanej okładce starego albumu. Otworzyła go.

Patrz rzekła, nie zwracając uwagi na jego marudzenie. Pierwsza klasa. Pamiętasz?

Jacek niechętnie podszedł bliżej. Na żółknącej fotografii migała dziewczynka w białych kokardkach, patrząca w słońce.

Pamiętam mruknął nieco łagodniej. Płakałaś wtedy, iż fartuch ci się drapie.

A to był obóz harcerski

Bieszczadzki Raj przytaknął Jacek, zaglądając przez jej ramię. Przyniosłaś stamtąd tę muszlę. Coś takiego przez cały czas leży gdzieś wśród tych kartonów.

Znowu zanurzył się w pudełkach, ale już bez dawnego zapału. Zofia przewracała stronę po stronie. Były tam młodość, studia, ich ślub Jacek w niewiarygodnie szerokim fraku, ona w koronkowej sukience matki. Młodzi, gładcy, szczęśliwi. Uśmiechali się do obiektywu, nie mając pojęcia, co przyniesie za dwadzieścia lat: ten mały kąt, jego nieustanne mruczenie, jej cicha pretensja, iż romantyzm został gdzieś na papierze.

Uważaj! nagle zawołała Zofia.

Jacek potrącił małe kartonowe pudełko i jego zawartość rozprysła się po podłodze. Gdy marudził i podnosił książki, Zofia podniosła z linoleum małą, aksamitną szkatułkę. Otworzyła wieczko.

W środku, na watie, leżała ta sama muszla z Bieszczadzkiego Raju, kilka przygasłych odznak, wyschnięty gałązek mimozy i złożony w cztery części kartonik ze szkolnej zeszytu.

Co to jest? zapytał Jacek, kończąc sprzątanie.

Zofia rozwinęła kartonik. Dziecięcym, pilnym pismem napisano: Lista moich marzeń. 1. Zostać lekarzem. 2. Grać na gitarze. 3. Odwiedzić Rzym. 4. Wyjść za mąż za wielką miłość.

Po cichu podała kartonik mężowi. Przejrzał go, zmiękł, a potem zachichotał:

No cóż, nie zostałeś lekarzem. Na gitarze też nie grasz. Do Rzymu nie pędzisz A co do miłości zaciął się, nie chcąc dokończyć zdania, i położył rękę na bolącym plecach. Nie zostałaś lekarzem, ale teraz mam kręgosłup jak u starca. Dzięki tym twoim archiwom.

Zofia wzięła kartonik z jego rąk, spojrzała uważnie na punkt czwarty, potem na swojego męża. Na jego zmęczoną, zakurzoną twarz, na ręce, które właśnie dźwigały ciężkie kartony, żeby zrobić w jej szafie trochę miejsca.

Wyjść za mąż za wielką miłość nie znaczy żyć w nieustannym romansie, Jacek. To znaczy, iż kiedy mężowi boli plecy, żona robi mu masaż. A on w zamian myje naczynia.

Delikatnie złożyła kartonik, włożyła go z powrotem do szkatułki i zamknęła wieczko.

Dobra westchnęła. Może masz rację. Część z tego naprawdę da się rozebrać.

Odłożyła szkatułkę na bok, do stosu najcenniejszych rzeczy, które nigdy nie zostaną wyrzucone. Potem podeszła do Jacka, objęła go i przytuliła się do jego szorstkiego zarostu.

Dziękuję szepnęła. Za wszystko.

Jacek najpierw zamarł ze zdziwienia, potem niezdarnie pogłaskał ją po włosach.

No nie rób tak… Czemu nagle? mruknął. A plecy mi jeszcze pomozesz?

Pamiętam uśmiechnęła się Zofia, przyciskając się do jego barku.

Wiedziała, iż Rzym i gitara zostały w przeszłości, na żółtej kartce. Ale tu i teraz, w zakurzonej, ciasnej przedpokoju, unosił się zapach życia, nie marzeń. I to też było szczęściem, którego nie da się sfotografować ani przyczepić do albumu. Po prostu było. I tego wystarczyło.

Idź do oryginalnego materiału