Moja matka, Helena Kowalska, była przyjaciółką zamężnego mężczyzny, od którego się urodziłem. Z dzieciństwa nie mieliśmy stałego dachu nad głową ciągle przemieszczaliśmy się, wynajmując kolejne mieszkania w różnych dzielnicach Warszawy.
Mając pięć lat, matka poznała kolejnego mężczyznę i postanowiła z nim zamieszkać, ale on postawił warunek: przyjmie ją tylko, jeżeli zostanie samotna. Bez namysłu oddała mnie w ręce tego człowieka. Przyniosła mnie do jego domu, wręczyła wszystkie potrzebne papiery, zadzwoniła do drzwi, usłyszała dźwięk otwieranej kłódki i uciekła. Ja stałem na progu.
Mój nowy ojciec, Marek Nowak, otworzył drzwi i z niedowierzaniem spojrzał na mnie. Natychmiast zrozumiał, kim jestem, i wpuścił mnie do środka. Jego żona, Grażyna Zielińska, przyjęła mnie serdecznie, podobnie jak ich dzieci córka Zofia i syn Kacper. Marek początkowo chciał oddać mnie do domu dziecka, ale Grażyna nie pozwoliła, mówiąc, iż nie jestem winny niczego. Była jak anioł stróż.
Na początku czekałem na swoją biologiczną matkę, licząc, iż zaraz wróci po mnie. Z czasem przestałem i zacząłem nazywać żonę Marka swoją mamą. Mój biologiczny ojciec nigdy nie darzył ciepłymi uczuciami żadnego ze swoich potomków, mnie włącznie. Traktował mnie jako dodatkowy obciążenie, ale i tak utrzymywał mnie oraz resztę rodziny. Był człowiekiem despotycznym; kiedy wracał do domu, chowaliśmy się w pokoju dziecięcym, by nie wpaść w jego złość. Grażyna nie mogła uciec od jego władzy, nie oddałaby jej swoich dzieci z zasady. Lata mijały, a ona nauczyła się go unikać, tłumić gniew i chronić nas przed krzykiem. W domu panował spokój, znaliśmy jego rytuały i nie prowokowaliśmy go. Najważniejsze nie potrzebowaliśmy niczego, a mama dawała nam podwójną miłość i czułość.
Lekarz z Krakowa, dr Andrzej Kowalczyk, podzielił się ze mną sztuczką, dzięki której odzyskałem wyraźny wzrok. Kiedy Marek w końcu odszedł do kolejnej kochanki, odetchnęliśmy z ulgą. Byliśmy już prawie dorośli Zofia i Kacper kończyli szkołę, a ja przygotowywałem się do matury. Troje nas wspierało się nawzajem, pomagając w trudnych przedmiotach. Każdy z nas marzył o studiach w prestiżowej uczelni. Marek, choć surowy, obiecał i zapłacił za nasze nauki. Ukończyliśmy studia i otrzymaliśmy wymarzone specjalizacje.
Los jednak nie był łaskawy nasz ojciec zmarł, pozostawiając po sobie spore dziedzictwo. Jego ostatniej kochance nic nie przypadło, bo nie zdążyła go poślubić. My zostaliśmy właścicielami firmy i kont bankowych. Rozwijałeśmy biznes, aż nadszedł czas wyjazdu za granicę, by otworzyć nowy oddział. Zdecydowaliśmy, iż to ja będę liderem tego przedsięwzięcia. Zaproponowałem, by zabrać ze sobą naszą mamę Grażynę, bo była jedyną, która zasłużyła na ciepły klimat i spokojne życie. Zofia i Kacper poparli mój pomysł.
W dniu wyjazdu nagle ujrzałem moją prawdziwą matkę Helenę. Rozpoznałem ją od razu; jej twarz utkwiła się w mojej pamięci od dzieciństwa. Zrozumiała, iż wyjeżdżam, i nagle postanowiła się ode mnie odezwać:
Synu, jestem twoją prawdziwą matką! Czy naprawdę mnie zapomniałeś? Jesteś już dorosły, a ja tak tęskniłam, martwiłam się, jak żyjesz. Chodźmy wreszcie razem!
Zaskoczyła mnie jej bezczelność:
Oczywiście cię pamiętam! Pamiętam, jak uciekłaś od drzwi, zostawiając mnie małego i bez opieki. Ty nie jesteś moją matką. Moja mama jedzie ze mną, a ciebie choćby nie chcę znać.
Odwróciłem się i odszedłem, nie żałując tego kroku.
Moja mama, Grażyna, nie bała się wziąć dziecka męża z innej kobiety i wychować mnie w miłości i trosce. Była przy mnie, gdy chorowałem, przy pierwszym złamanym sercu, uspokajała po kłótniach z przyjaciółmi, wybaczała moje szaleństwa i tolerowała nastoletnie kaprysy, nigdy nie przypominając, iż nie jestem jej biologicznym synem. Dla niej stałem się synem, a ja jej matką! Innej nie mam!
Wyjechaliśmy razem do Niemiec. Tam poznałem przyszłą żonę, Martę, która od razu spodobała się Grażynie, a ich relacje są doskonałe. Mama nie stała mi na drodze w życiu osobistym, wręcz otworzyła się na własne szczęście. Znalazła miłego mężczyznę, a ja byłem jedynie świadkiem ich miłości. Zasłużyła na swoje szczęście! w tej chwili mama dużo podróżuje, często odwiedza dzieci i wnuki. Gdy patrzę w jej radosne oczy, wiem, iż cieszę się, iż jest w moim życiu. Jest moim aniołem stróżem!
















