Zawsze byłam zdania, iż dziecko potrzebuje przede wszystkim bliskości rodzica. Szkoła to dla niego już wystarczający wysiłek i stres. Po kilku godzinach lekcji powinno mieć czas na odpoczynek, rozmowę, wspólny obiad i chwilę czułości, a nie kolejne godziny w grupie dzieci, gdzie nikt nie ma dla niego czasu.
Dziecko potrzebuje matki, nie opiekunki
Nie rozumiem, jak można zostawiać swoje dziecko w świetlicy do szesnastej czy siedemnastej, tłumacząc się pracą.
Dla mnie to niepojęte. Przecież rodzicielstwo to odpowiedzialność – skoro zdecydowaliśmy się na dziecko, to znaczy, iż musimy dopasować swoje życie do niego, a nie odwrotnie. Sama pracuję, ale zawsze potrafiłam tak zorganizować dzień, żeby być przy szkole, gdy dzwoni ostatni dzwonek. Wystarczy trochę dobrej woli.
Świetlica to przechowalnia, nie miejsce rozwoju
Nie chcę nikogo obrażać, ale moje doświadczenia ze świetlicą są bardzo złe. Gdy córka była w pierwszej klasie, raz musiałam zostawić ją tam na godzinę. Wróciła znudzona, zła i zmęczona. Powiedziała, iż panie siedzą przy biurkach, a dzieci hałasują, biegają i oglądają telewizję. Nie było tam ani spokoju, ani zajęć, które miałyby jakąkolwiek wartość.
Nie chcę, żeby moje dziecko spędzało popołudnia w miejscu, gdzie nikt nie ma czasu go wysłuchać. W domu mogę jej pomóc w lekcjach, porozmawiać o tym, co się działo, wyjść na spacer. W świetlicy nikt tego nie zrobi. Dzieci są tam anonimowe, traktowane jak grupa do przypilnowania. Może kiedyś świetlice były inne, bardziej domowe, ale dziś to po prostu darmowa opieka dla zapracowanych.
Praca pracą, ale dziecko ma pierwszeństwo
Słyszę często: „Nie każdy ma taką możliwość”. Rozumiem, iż życie bywa trudne, iż kredyty, iż obowiązki. Ale naprawdę wierzę, iż przy odrobinie chęci można inaczej. Czasem wystarczy poprosić dziadków o pomoc, dogadać się z sąsiadką albo wziąć pracę w innym wymiarze godzin.
Znam mamy, które potrafią poświęcić każdą wolną chwilę swojemu dziecku, a znam i takie, które wolą zostać dłużej w biurze, bo „dziecko i tak ma zajęcia w świetlicy”. Dla mnie to smutne. Dziecko dorasta szybko, a tego czasu już się nie odzyska. Gdy wracam z córką do domu po lekcjach, widzę, jak bardzo tego potrzebuje – mojej obecności, rozmowy, po prostu mnie.
Nie twierdzę, iż jestem idealna. Popełniam błędy jak każdy, ale moim obowiązkiem jest być przy moim dziecku, gdy kończy lekcje. Nie chcę, żeby wychowywała ją świetlica, bo od tego jestem ja – matka.
Ewelina z Poznania
Od Redakcji: Każdy z nas ma inną sytuację życiową i warto o tym pamiętać. Dla jednych odbieranie dziecka zaraz po lekcjach to kwestia wyboru i możliwości, dla innych – luksus, na który trudno sobie pozwolić. Wielu rodziców pracuje do późna i nie ma w pobliżu bliskich, którzy mogliby pomóc. Świetlica szkolna bywa więc dla nich bezpiecznym miejscem, gdzie dziecko spędza czas pod opieką. Naszym zdaniem zawsze warto kierować się zrozumieniem i empatią.
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: Zobaczyła, co wkładają dzieciom do śniadaniówek. „Przez takich rodziców moja córka codziennie płacze”
















