Moje przyjaciółki mają młode i piękne mamy, a moja przypomina babcię, to strasznie przykre…

newsempire24.com 5 dni temu

Wszystkie koleżanki miały młode i piękne mamy, tylko ja nie. Moja bardziej przypominała babcię, co bardzo mnie bolało…

— Ewuniu, Ewa! Twoja babcia przyszła po ciebie! — Ewa wyjrzała na korytarz i zmarszczyła brwi. Pod ścianą stała jej mama.

— Mamo, po co ty po mnie przychodzisz? Ja sama dam radę, nie jestem przecież mała — mówiła Ewa, patrząc na matkę z irytacją.

— Ewuniu, już ciemno. Dziewczynkom nie wolno chodzić samym po zmroku, to niebezpieczne — tłumaczyła się mama.

— Jaki zmrok?! Dopiero siódma wieczorem! I do domu mamy przecież blisko… Jestem już dorosła, prawie trzynaście lat — wyrzuciła z siebie Ewa, chwyciła torbę i wybiegła ze szkoły muzycznej.

…Ewa przyszła na świat, gdy rodzice dawno stracili nadzieję. Pierwsza oznaka, iż Halina spodziewa się dziecka, zaskoczyła ją, gdy z mężem szykowali się na wizytę u przyjaciół.

— Leszku… Coś mi niedobrze… mdłości, osłabienie. Może zjadłam coś nieświeżego… Położę się chwilę. Jedź sam, jeżeli chcesz… — ale on oczywiście nie pojechał bez niej.

Leżała dwa dni, lecząc się domowymi sposobami — płukaniem żołądka, głodówką, ziołowymi naparami… Ale nie było lepiej, i trzeciego dnia mąż, mimo jej słabych protestów, wezwał lekarza.

Felczer wysłuchał Haliny, opukał plecy, zajrzał do gardła. Mierzył temperaturę i zadawał dziwne, jej zdaniem, pytania. Zupełnie nie na temat. Patrzył jakoś podejrzanie, niepoważnie. Już chciała wybuchnąć i zrobić mu uwagę o braku profesjonalizmu, ale nie miała siły…

Następnego ranka, zgodnie z zaleceniem lekarza, z mężem udali się do ginekologa.

Mąż Leszek został na korytarzu i nerwowo mierzył go krokami, chodząc tam i z powrotem… Gdy Halina wyszła, przeraził się jej wyglądu. Tak dziwny miał wyraz twarzy. Najpierw głupio się uśmiechała drżącymi ustami, a potem nagle rozpłakała się, podając mu jakąś kartkę. Z lękiem wziął papier, spodziewając się przeczytać coś strasznego…

— Leszku… Leszku… Będziemy mieli dziecko — powiedziała Halina i wybuchnęła płaczem, zakrywając twarz dłońmi. Objął ją i milczał, ogłuszony tą wiadomością, nie wierząc własnym uszom i bojąc się spłoszyć ten magiczny moment…

Mieli po czterdzieści dwa lata. Halina urodziła niemal w czterdziestym trzecim roku życia i była najstarszą pacjentką na całym oddziale. A położne między sobą nazywały ją „staroródką z ósmego pokoju”…

W wyznaczonym czasie Halina urodziła dziewczynkę. Ku zdumieniu lekarzy i samej Haliny, poród przebiegł łatwo, bez komplikacji. Łatwiej niż u wielu młodych matek. Dziecko urodziło się duże, zdrowe i głośne.

Gdy Ewunia była mała, nie widziała różnicy między swoją mamą a mamą sąsiadki Oli. Mama to mama. Ale gdy podrosła, a była bystrą dziewczynką, po raz pierwszy usłyszała okrutną prawdę w przedszkolu.

— Mamo, mamo, a Ewcia ma starą mamę i niedługo umrze. Bo starzy umierają, prawda? — mówił chłopczyk Krzysio z jej grupy.

Ewa, nie zastanawiając się długo, uderzyła go w głowę plastikową lalką. Na szczęście skończyło się na guzie, ale mama Krzysia darła się jak opętana na całe przedszkole.

— Narobili sobie dzieci na starość! Jej już nie emerytura, tylko córka, widzicie ją! A wychować nie potrafią! Będę skarżyć! Niech się opieka społeczna tym zajmie! — trzęsła się ze złości matka Krzysia, ocierając nos ryczącemu synowi.

W domu Ewę czekała poważna rozmowa z rodzicami, ale od tamtej pory regularnie tłukła Krzysia i każdego, kto pozwalał sobie na podobne uwagi. A także zaczęła myśleć, iż może jest w tym ziarno prawdy, i niedługo sama zaczęła wstydzić się rodziców…

Później Ewa poszła do szkoły. Zebrania rodziców były dla niej udręką. Z przerażeniem wyobrażała sobie, jak nauczycielka zwróci się do jej rodziców. Widziała, jak stoją, a mama czerwieni się ze wstydu, a siwy tata niepewnie się kręci… Dlatego starsi rodzice przysłużyli się jej i w ten sposób: nie dawała ani jednego powodu do uwag i uczyła się znakomicie.

Oczywiście jej mama i tata byli wspaniali, najlepsi na świecie! Kochała ich całym sercem. Ale jak bardzo chciała, żeby jej mama wyglądała jak mama Zosi, która bardziej przypominała starszą siostrę niż matkę. Żeby tata był taki jak tata Kuby, w błyszczących skórzanych spodniach, przyjeżdżający do szkoły fajnym samochodem.

Ale nie… Ona miała starszych rodziców, i do tego zupełnie niemodnych. Mama nie lubiła się stroić. Dla niej najlepszym zakupem była książka, a nie buty na obcasie. Tata kochał swoją starą Nissana i każde weekendy spędzał w garażu, ciągle go „udoskonalając”… Uwielbiał też filozofować, czytał powieści historyczne, znał się na polityce i robił najlepszą kiszoną kapustę w okolicy!

Ewa dorosła, skończyła szkołę i poszła na studia medyczne. Nawyk sumiennej nauki zaprocentował. Skończyła studia z wyróżnieniem i rozpoczęła specjalizację w pobliskim szpitalu. Praca bardzo jej się podobała, zwłaszcza iż trafiła na świetnego opiekuna, za pomocą którego pokochała stomatologię. Tata, śmiejąc się, nazywał ją „dowódcą białych uśmiechów”.

Pewnego dnia, gdy Ewa asystowała lekarzowi, do gabinetu wszedł młody mężczyzna skarżący się na ból zęba. Okazało się to banalne — chłopak zgryzł orzech i złamał ząb. Był zmieszany obecnością sympatycznej dziewczyny i trochę się speszył. Ale wszystko poszło gładko — ząb naprawiono, a pacjent wyszedł. Po pracy Ewa niespodziewanie spotkała go pod szpitalem…

— Jeszcze raz dzień dobry, czarodziejko dłoni! Dowiedziałem się, o której kończysz, i postanowiłem poczekać. Mam nadzieję, iż nie masz nic przeciwko? — Piotr, bo tak miał na imię, podał jej bukiet róż.

Ewa zaczerwieniła się, ale od pierwszej chwili w klinice podobał jej się ten chłopak. Poszli powoli w stronę jej domu, po drodze rozmawiając. Miała wrażenie, iż zna go od zawsze, tak wiele ich łączyło. Każde jego słPo wielu latach, gdy sama została mamą, zrozumiała, iż prawdziwe piękno rodziców tkwi nie w latach, ale w miłości, którą dają bezgranicznie.

Idź do oryginalnego materiału