Moje przyjaciółki mają piękne młode mamy, a ja czuję się gorzej…

newsempire24.com 2 tygodni temu

Wszystkie koleżanki mają mamy młode i piękne, a ja nie. Moja bardziej przypomina babcię, bardzo to przykre…
– Kasia, Kasiu! Tam twoja babcia po ciebie przyszła! – Kasia wyjrzała na korytarz i zmarszczyła brwi – pod ścianą stała jej mama.
– Mamo, no po co ty po mnie przychodzisz… Sama dojdę, w końcu nie jestem mała – mówiła Kasia, patrząc na matkę ze złością.
– Kasieńko, już ciemno. Dziewczynkom nie wolno chodzić samym po nocy, to niebezpieczne – tłumaczyła się mama.
– Mamo, jaka noc?! Dopiero siódma wieczorem. I dom mamy praktycznie na sąsiedniej ulicy… Jestem już dorosła, prawie trzynaście lat – dziewczynka złapała torbę i wybiegła ze szkoły muzycznej.

…Kasia urodziła się, gdy rodzice już stracili nadzieję. Pierwsza oznaka, iż Bogusia spodziewa się dziecka, zaskoczyła ją, gdy z mężem szykowali się w gości do przyjaciół…
– Leszku… Coś mi niedobrze… Mdli mnie, jakaś słabość. Może zjadłam coś nieświeżego… Poleżę chwilę. Jedź sam, jeżeli trzeba… – ale on oczywiście bez niej nie pojechał.
Leżała dwa dni, lecząc się domowymi sposobami – płukaniem żołądka, głodówką, ziołowymi naparami… Ale nie było lepiej, więc trzeciego dnia mąż, mimo jej słabego sprzeciwu, wezwał lekarza.

Pielęgniarka dokładnie osłuchała Bogusię, opukała plecy, zajrzała do gardła. Mierzyła temperaturę i zadawała dziwne, jak się jej wydawało, pytania. Zupełnie nie na temat. Patrzyła jakoś podejrzliwie, niepoważnie. Już chciała wybuchnąć i zrobić jej uwagę o brak profesjonalizmu, ale nie miała siły…

Następnego ranka, zgodnie z zaleceniem lekarza, pojechali do ginekologa.
Mąż Leszek został na korytarzu i nerwowo mierzył go krokami, chodząc wzdłuż ścian… Gdy Bogusia wyszła, przestraszył się jej wyrazu twarzy. Takiego dziwnego. Najpierw głupio się uśmiechała drżącymi ustami, a potem nagle rozpłakała się, podając mu jakiś papier. Ze strachem wziął kartkę, spodziewając się przeczytać coś złego…

– Leszku… Leszku… Będziemy mieli dziecko – powiedziała Bogusia i rozpłakała się na dobre, zakrywając twarz dłońmi. Przytulił ją i milczał, ogłuszony tą wiadomością, nie wierząc własnym uszom i bojąc się spłoszyć tę magię…

Mieli po czterdzieści dwa lata. Bogusia rodziła praktycznie w czterdziestym trzecim roku życia i w całym szpitalu była najstarszą pacjentką. A pielęgniarki nazywały ją między sobą – „późnorodząca z ósmego pokoju”.

W wyznaczonym czasie Bogusia urodziła dziewczynkę. Ku zaskoczeniu lekarzy i jej samej, poród przebiegł łatwo, bez komplikacji. Łatwiej niż u wielu młodych matek. Dziecko było duże, zdrowe i głośne.

Gdy Kasia była mała, nie widziała różnicy między swoją mamą a mamą koleżanki Zosi. Mama to mama. Ale gdy podrosła, a była bystrą dziewczynką, po raz pierwszy usłyszała brutalną prawdę w przedszkolu.

– Mamo, mamo, a mamusia Kasi jest stara i niedługo umrze. Przecież starzy umierają. Prawda, mamo? – mówił chłopiec Bartek z jej grupy.

Kasia, nie zastanawiając się długo, uderzyła go w głowę plastikową nieOdtąd Kasia zrozumiała, iż prawdziwe piękno rodziców nie tkwi w ich wieku, ale w miłości, jaką jej obdarzają, i nigdy więcej nie wstydziła się ich srebrnych włosów ani spokojnego życia.

Idź do oryginalnego materiału