Tata szykuje dziecko do przedszkola
"Moja 4-letnia córeczka z powodzeniem chodzi już drugi rok do przedszkola. Zwykle nasza rutyna poranna wygląda tak, iż ja idę do pracy rano na 6:00, więc to mąż ogarnia dzieciaki do placówek (mamy jeszcze 8-letniego syna). Robi im śniadanie, ubiera i zawozi do przedszkola i szkoły, a następnie jedzie do pracy. Z racji mojego wczesnego rozpoczynania pracy, zwykle już o 14:00 jestem już wolna i to ja zabieram syna ze świetlicy i małą z przedszkola" – rozpoczyna swój list nasza czytelniczka.
"Jakiś czas temu czytałam w waszym portalu zabawną historię o tym, jak tata nie wiedział, kiedy pociecha ma urodziny, a przedszkole pytało o tę datę. Postanowiłam więc podzielić się naszą śmieszną historią sprzed kilku dni. Mianowicie, zwykle to ja szykuję Mai wieczorem ubrania, które ma założyć kolejnego dnia rano. To też skraca poranne przygotowania i wiele ułatwia mężowi, który czasami czuje się totalnie zagubiony w dziecięcej garderobie. Starszy syn sam już sobie szykuje strój, ale dla córki zawsze mu zostawiam gotowy zestaw, który wieczorem kładę obok jej łóżeczka".
Zapomniała naszykować ciuchy
Mama dwójki opowiada o tym, jak ostatnio naszykowanie ubranek wypadło jej z głowy: "Ostatnio jednak całkiem o tym zapomniałam, bo zajmowałam się stertą prania, które miałam do ogarnięcia po wyjeździe dzieci na ferie zimowe do dziadków. Cały wieczór prasowałam i układałam ciuchy i zapomniałam w tym wszystkim wyjąć jakiś zestaw dla Mai na kolejny poranek.
Przyznaję, przypomniało mi się dopiero gdy rano przekraczałam próg mojego biura. Wysłałam więc tylko mężowi wiadomość z krótką informacją, iż zapomniałam i instrukcją, gdzie znajdzie spodnie i bluzkę dla córki. Wydawało mi się, iż poradzą sobie, nie jest to przecież aż takie skomplikowane, żeby wyjąć i założyć dziecku bluzkę i spodenki. Poza tym Maja sama już też wie, co ma w swoich szufladach, więc liczyłam, iż pomoże tacie".
Jakby dopiero co wstała z łóżka
"Kiedy przyszłam po nią po południu do przedszkola i zobaczyłam ją, stojąc w progu sali, nie wiedziałam, czy wybuchnąć śmiechem, czy może zapaść się pod ziemię. Pomyślałam jednak, iż przemilczę sprawę, bo dzięki temu może nikt oprócz mnie nie zauważy wpadki. Wiecie, co wywołało taką reakcję u mnie? Otóż mój mąż ubrał córkę do przedszkola w piżamę.
Nie zauważył rano mojej wiadomości w telefonie i zajął się szykowaniem dzieciom śniadania. W międzyczasie poprosił Maję, żeby samodzielnie się ubrała w naszykowane przeze mnie ubranka. Kiedy mała siadła do śniadania, on był pewien, iż córka ma na sobie komplet: bluzkę i legginsy.
Była to piżama, w której córka spała (jedna z takich zimowych, z długimi rękawami). Ona się nie przyznała, iż mama nie zostawiła ubrań, a on pomyślał, iż to jakiś nowy uroczy komplecik. Prosta sytuacja, która wywołała śmiech i sprawiła, iż będę żartować z męża przez kilka kolejnych tygodni. Czy wasi faceci też są tak zagubieni we mgle jeżeli chodzi o ubieranie albo wspomniane już daty urodzin dzieci?" – kończy żartobliwie mama dziewczynki.