– Najważniejsze to dobrze wyjść za mąż.

newsempire24.com 8 godzin temu

Najważniejsze, to dobrze wyjść za mąż. Zamożny mężczyzna to szczęśliwe życie powtarzała matka.

Zofia była jedyną córką w domu. Ojciec pilnował jej jak oka w głowie, matka rozpieszczała i nie ustawała w swoich naukach:

Najważniejsze, to dobrze wyjść za mąż. Zamożny mężczyzna to szczęśliwe życie powtarzała, a Zofia kiwała głową.

Ale gdzie znaleźć takiego zamożnego? Na studiach byli przyzwoici chłopcy, oczywiście. Miała choćby narzeczonego z dobrej rodziny.

Lecz ojciec trzymał córkę krótko żadnych nocnych wyjść, studenckich spotkań, wyjazdów na łono natury. Wszystko pod kontrolą.

Wkrótce jej wymarzony narzeczony znalazł sobie inną, swobodniejszą i ciekawszą od Zofii.

Ale nadeszła obrona dyplomu, nie było czasu w miłosne uniesienia.

Potem praca załatwiona przez ojca i ułożenie życia osobistego z pomocą matki.

Matka wiedziała, co robi. Jedyna córka musi dobrze wyjść za mąż, a tu i narzeczony się znalazł siostrzeniec jej dobrej znajomej.

Zosiu, przyjrzyj się temu mężczyźnie uważniej. Jest starszy od ciebie. Ale to plus, nie minus. Po co ci jakiś chłopaczek? Pomyśl sama. A Krzysztof Marecki to poważny człowiek. Ma własną firmę. Nie będziesz musiała pracować.

Ależ on był żonaty, mamo! Ma córkę, czyli alimenty.

Niech cię to nie martwi. Żona była niedorajdą, a do tego od dawna mieszka z córką w innym mieście. To nie problem.

I doszło do spotkania. Ojciec Zofii milczał wymownie. W kobiece sprawy nie wtrącał się od czasu, gdy córka skończyła studia.

Niech same decydują.

Ale, o dziwo, Zofii Krzysztof się spodobał.

Dziesięć lat różnicy jej nie przeszkadzało. Przy takiej urodzie jak jego, choćby za kolejne dziesięć lat będzie wyglądać znakomicie.

Przystojny, z manierami, ubrany jak z żurnala.

Zofia też zrobiła na nim wrażenie i niedługo wzięli ślub.

Matka Zofii odetchnęła z ulgą, spełniwszy swój macierzyński obowiązek, i zaczęła żyć dla siebie. Salony, sklepy, wyjazdy z mężem do ciepłych państw już bez córki

A ta, mając przed oczami dobry przykład, też nie pozostawała w tyle.

Mąż zachęcał jej zachcianki i potrzeby. Zofia żyła więc dla własnej przyjemności.

Jeśli chodzi o obowiązki domowe, ograniczała się do wydawania poleceń praczce, która i tak radziła sobie całkiem nieźle bez jej wskazówek.

Grzmot z jasnego nieba uderzył tak niespodziewanie, iż Zofia nie zdążyła ochłonąć.

Krzysztof Marecki został wdowcem. W jakich okolicznościach Zofia nie pytała.

I był zmuszony zabrać do siebie córkę!

To było bez precedensu. Ot, i mamy problem! Co teraz z tym zrobić? Ona sama odkładała decyzję o dziecku na bliżej nieokreślone kiedyś, a tu w jej domu pojawia się jakaś dziewczynka, której ona, Zofia, ma być drugą mamą, jak to nazywał Krzysztof.

Ale wyboru nie było.

Mąż niezbyt interesował się jej zdaniem w tej sprawie, po prostu postawił przed faktem i poprosił o odrobinę litości.

Dziewczynka jest niewinna!

Wkrótce sam pojechał po córkę i przywiózł ją wraz z nędzną walizką i szkolnym plecakiem.

Kinga była w trzeciej klasie, wysoka, cicha, wręcz milcząca, jak zauważyła Zofia.

Nie usłyszysz od niej niepotrzebnych słów, wszystko w ciszy, wszystko po cichu.

Jednak pocieszało ją, iż dziewczynka była podobna do ojca. Na pewno jego córka, a nie przypadkowe dziecko tej niedorajdy

Życie w dużym domu z ojcem, macochą i gospodynią było dla Kingi udręką.

Po prostu nie była do tego przyzwyczajona!

Po każdym obiedzie rzucała się do zmywania naczyń, pytała, gdzie jest miotła, żeby zamieść podłogę, sama próbowała prasować swoje rzeczy a Zofię to wszystko irytowało

Ojciec Kingi, pochłonięty pracą i biznesem, wracał do domu późno i nie miał czasu w okazywanie troski i czułości.

Żony nie skąpił, ale Kinga w najlepszym razie dostawała głaskanie po głowie i pytanie:

Jak w szkole?

Mimo to Zofia poczuła, iż jest teraz ograniczona czasowo: nie może wyjść z domu, kiedy chce, odwiedzić ulubionych miejsc, zadbać o siebie.

Nie można przecież biec na siłownię o świcie!

Trzeba się wyspać, posiedzieć przy komputerze, przejrzeć media społecznościowe.

A potem wracała Kinga, i też jakby nie było ucieczki: mąż prosił, by pilnowała jej nauki i pomagała w lekcjach.

Więc Zofia zaczęła się zastanawiać: może zaproponować mężowi wysłanie dziewczynki do jakiejś dobrej szkoły z internatem?

Ale nie odważyła się. Za to zaproponowała przedłużoną świetlicę:

Rozumiesz, trudno mi pilnować jej lekcji i pomagać. Nie jestem nauczycielką. A tu, patrz, zaczęły się tróje. W szkole odrabia zadania porządnie. To dla jej dobra.

Ale Krzysztof wpadł w taki gniew, iż Zofia pożałowała swojej propozycji.

I tak się to ciągnęło: relacje bez duszy, niezadowolenie, irytacja

A dwa lata później Zofia urodziła chłopczyka. Pojawił się problem z nianią, ale Kinga miała już prawie dwanaście lat i odważyła się powiedzieć, iż pomoże zajmować się braciszkiem.

I rzeczywiście, lepszej niani nie można było znaleźć!

Kinga zdążyła wszystko odrobić lekcje, pobawić się z Kubą, uprasować rzeczy dla niego i dla siebie.

Później do jej obowiązków doszła też pościel, bo gospodyni Nina miała już ponad sześćdziesiąt lat i zaczęła się męczyć.

Zofia pogodziła się z tym wszystkim, przyzwyczaiła, iż Kinga jest na podorędziu u Niny, a sama wciąż znajdowała czas, by nie stracić szyku potrzebnego damie z towarzystwa.

Kuba rósł, kochał starszą siostrę, tak jak ona jego

Gdy Kinga skończyła szkołę, Kuba właśnie szykował się do pierwszej klasy. I znowu cała troska o jego naukę spadła na barki siostry, która dojrzała przedwcześnie.

Poszła na studia, uczyła się angielskiego i uczyła brata.

Nie sądzisz, kochanie, iż całą troskę o dom i syna zrzuciłaś na Kingę? zapytał pewnego dnia Krzysztof żonę

Idź do oryginalnego materiału