Największym marzeniem Jadwigi było rozdzielić syna z żoną – nie znosiła bowiem Kasi. W domu cały ciężar obowiązków zrzucała na synową, a sama tylko rozkazywała. I w końcu stało się tak, jak chciała. Paweł poznał dziewczynę i odszedł od Kasi. Powiedział, iż był z nią wyłącznie ze względu na córki, a skoro już dorosły, nie widzi sensu dłużej ukrywać swoich uczuć. Jednak bardzo gwałtownie teściowa pożałowała tego, czego tak pragnęła

przytulnosc.pl 1 dzień temu

Nigdy nie wiesz, jak po latach odbiją się twoje słowa i czyny. Moja dawna koleżanka z pracy, Jadwiga, przekonała się o tym na własnej skórze.

Była osobą sympatyczną, rozważną, świetną współpracownicą – co, przyznajmy, nie zdarza się często. Ale miała obsesję: nienawiść do synowej. Twierdziła, iż Kasia jest i głupia, i nieładna, i kiepska gospodyni, a już dzieci wychować to zupełnie nie potrafi.

Mówiła to tak przekonująco, iż można by uwierzyć – gdybym nie znała Kasi osobiście i nie widziała jej domu i rodziny. Pieniędzy nie mieli wiele: on ochroniarz na dyżurach, ona bibliotekarka. Ale dziewczynki – zawsze zadbane, ubrane w ładne sukienki. Kasia sama sobie od ust odejmowała, żeby im kupić to, co najlepsze.

Mieli ogromny ogród. Paweł raz na jakiś czas pomagał przy przekopaniu ziemi, reszta spadała na Kasię. Po pracy odbierała córki z przedszkola i biegła w pole: pieliła, podlewała, kopała. W domu – czystość, świeże jedzenie na każdy dzień. Jak to wszystko godziła, do dziś nie rozumiem.

A w weekendy jechali do Jadwigi. Paweł nigdy sam – zawsze z żoną i dziećmi. Ona tam pracowała w polu do upadłego, a teściowa synka sadzała przed telewizorem: „Zmęczył się, biedaczek, niech odpocznie”. Kasia, zgięta w pół w upale, czasem aż mdlała ze zmęczenia, a Jadwiga powtarzała, iż udaje.

Miałam wrażenie, iż ta działka była trzymana specjalnie po to, żeby życie synowej stało się koszmarem. Kartofli i ogórków było tyle, iż i trzy rodziny by nie przejadły. Kiedy próbowałam zawstydzać Jadwigę, śmiała się tylko i powtarzała, iż Kasia niczym nie ryzykuje, a jej największe marzenie to rozwód syna.

I rzeczywiście – tak się stało. Paweł odszedł, oświadczył, iż spotkał prawdziwą miłość. Zaczął też odbierać Kasi majątek: samochód na matkę przepisany, mieszkanie – częściowo własnością Jadwigi, oszczędności na jej koncie. Wszystko było wcześniej przygotowane.

Kasia miała moment, iż chciała zostawić mu wszystko i wrócić do rodziców, ale przyjaciele pomogli. Udało się obronić mieszkanie w zamian za samochód i wkład. Teraz nie powiem, iż żyje jej się idealnie – to nie bajka – ale odzyskała spokój. Sadzi kwiaty, zajmuje się rękodziełem, poznała nowego mężczyznę. Jak potoczy się dalej – zobaczymy, ale ja mu wierzę.

A Jadwigę spotkałam ostatnio z ciężką torbą zakupów. Pomogłam jej, a ona od razu zaczęła narzekać na nową synową. Ta okazała się sprytniejsza od Kasi: Pawła do pracy pogoniła, a Jadwigę całkowicie wykreśliła ze swojego życia. „Chcesz mieć ogród – sama w nim pracuj, do nas się nie wtrącaj”. W jej domu też już nie sprząta, nie gotuje, nie usługuję. W weekendy chodzi do salonów piękności, odpoczywa.

Paweł też przestał bywać u matki – sam nigdy nie jeździł, a z żoną nie wyszło. Jadwiga naprawdę zaczęła chorować, trudno jej iść do sklepu czy ugotować obiad.

I wiecie, przyznam, iż nie powstrzymałam się od kąśliwej uwagi: „No i co, cieszysz się, iż Kasię usunęłaś z jego życia? Jeszcze i jej pieniądze przejęłaś”.

Nie spodobało się jej to, zabrała torbę i pokuśtykała dalej. A ja patrzyłam i nie wiedziałam – żałować jej czy nie. Z jednej strony dostała nauczkę, a z drugiej – każda matka chce szczęścia dla dziecka. Tylko iż każda rozumie je po swojemu.

Idź do oryginalnego materiału