Napełnię Twoją duszę miłością

polregion.pl 2 godzin temu

Kto by pomyślał, iż dwie przyjaciółki od dzieciństwa, Zosia i Agata, mogłyby się pokłócić. Sąsiedzi szeptali między sobą:

– Co takiego się stało, iż pokłóciły się na amen? choćby się nie witają, mijają się na drodze, udając, iż się nie widzą. A mieszkają przecież obok siebie.

Obie milczały, więc plotki rosły. Baby przy studni snuły najdziksze teorie. Wiedzieli tylko jedno córka Zosi, Hania, i syn Agaty, Kuba, byli razem. Od szkoły podstawowej nierozłączni, ale po maturze ich drogi się rozeszły. Kuba poszedł do wojska, a Hania wyjechała na studia do Lublina.

Od małego widywano ich zawsze razem do szkoły i ze szkoły, po lekcjach bawili się z innymi dziećmi, latem pluskali się w rzece. Gdy podrośli, spotykali się nad brzegiem, siedząc godzinami.

– Haniu, wyłaź! wołał pod jej oknem, a ona wylatywała z domu jak strzała.

Byli zupełnie różni. Żywa, rozgadana Hania i spokojny, zamyślony Kuba, który zanim coś zrobił, zawsze się zastanowił i podrapał po głowie. To ona zwykle dyktowała warunki.

– Kubuś, jutro idziemy po grzyby! On drapał się po głowie i kiwał. Kubuś, jutro na plażę! Znów się zgadzał. Nigdy się nie sprzeciwiał.

Zosia i Agata znały się od kołyski. Bawiły się lalkami, w chowanego, biegały do siebie, bo ich rodzice mieszkali przez płot. Od pokoleń ich rodziny żyły w przyjaźni. Chodziły do tej samej klasy. Wyszły za mąż niemal w tym samym czasie, za swoich chłopaków.

Pierwsza rozwiodła się Zosia, gdy Hania miała trzy lata. Jej mąż był awanturnikiem, pił i nie potrafił zapanować nad sobą. Pewnego dnia wrócił pijany i uderzył ją w twarz.

– Boże, Zosia, co za siniak! przeraziła się Agata, gdy ją zobaczyła. Nie musiała pytać, skąd to się wzięło.

– Wyrzuciłam tego pijaka. Nie wiem, gdzie się podział, pewnie do matki.

– Dobrze zrobiłaś. Mój też wczoraj się popisał. Leżał na kanapie, a Kuba mu przeszkadzał. Więc go kopnął, iż aż odleciał. Na szczęście nie uderzył się w głowę. Ja się za nim wstawiłam, a on mi powiedział, iż następnym razem dostanę, jeżeli go nie uspokoję. I mówił: swojego syna, a nie naszego. Jakby Kuba nie był jego dzieckiem.

Porozmawiały i rozeszły się. A pół roku później po wsi poszła wieść:

– Agata wyrzuciła swojego męża! Zaczęło się od podejrzeń, iż Kuba nie jest jego synem. A przecież jest do niego podobny! Agata zawsze była skromna, nigdy się z chłopakami nie zadawała. Wyszła za mąż i tyle.

Tak właśnie było. Mąż zatruł Agacie życie zazdrością, a choćby wpadł w szał i przyłożył jej nóż do gardła. Wystarczyło. Obie zostały same, z dziećmi, ale nie załamywały się. O nowych mężczyznach choćby nie myślały. Byli mężowie wyjechali gdzieś ze wsi. Ich jedyną euforią były Hania i Kuba.

Po maturze Kuba zrobił prawo jazdy, Hania poszła na studia. On czekał na powołanie do wojska, ona wyjechała do Lublina. Wezwanie przyszło w listopadzie. Hania wróciła, by go odprowadzić. Trzy dni nie rozstawali się. Potem pożegnali go na dworcu.

Przez całą zimę Hania przyjeżdżała na weekendy, wpadała do Agaty, ta opowiadała, co pisze Kuba chociaż i ona sama dostawała od niego listy. Pewnego dnia Agata zauważyła, iż Hania przestała przyjeżdżać. Ostatni raz była w styczniu na święta, potem dwa razy wpadła, ale w marcu już się nie pokazała.

– Zosia, gdzie się podziała twoja Hania? pytała Agata, wpadając do koleżanki po pracy.

– Studiuje, dużo zajęć, siedzi nad książkami.

Minął marzec, nadszedł kwiecień, a Hania nie przyjeżdżała. Za to Zosia sama wybrała się do córki. Agata zauważyła, iż przyjaciółka jest jakaś nieswoja, mało mówi, tylko do pracy i z powrotem, nigdzie nie wychodzi.

Po powrocie Zosia milczała, a Agatę rozpierała ciekawość. W końcu nie wytrzymała. Poszła wieczorem do sąsiadki.

– No, gadaj już zaczęła od progu. Co przede mną ukrywasz?

Zosia machnęła ręką i wyznała:

– No trudno, i tak wszyscy się dowiedzą. Hania wyszła za mąż, dziecko się jej urodzi.

Agata najpierw myślała, iż się przesłyszała, ale gdy zrozumiała, wypadła z domu jak oparzona.

– Za mąż wyszła?! A co z Kubą? wściekała się.

Natychmiast złapała kartkę, długopis i napisała do syna, wyżalając się, ale też go uspokajając. Kuba, po dwóch latach w wojsku, nie wrócił do domu. Pojechał z kolegą na północ. Zamieszkał w hotelu robotniczym i pracował. Ciągle tylko pracował.

Pracował na platformie wiertniczej, harował jak wół, ale praca zagłuszała ból, który wypełnił jego serce po liście od matki.

Zosia i Agata przestały się przyjaźnić. Kuba wrócił tylko raz, na kilka dni. Pomógł matce, naprawił dom, posiedział nad rzeką i znów wyjechał. Hania w ogóle się nie pokazywała, zapomniała o rodzinnym domu. Ani z mężem, ani z synkiem nigdy nie przyjechała.

– Hania Zosi zadziera nosa, stęskniła się za miastem i do domu jej nie ciągnie plotkowały kobiety. Choćby wnuka przywiozła.

Pewnego dnia do Agaty przyszła listonoszka Krysia.

– Cześć, Agata. Zosia prosi, żebyś do niej wpadła. Zachorowała, felczer był, leki przepisał.

– Ty wiesz, Krysia, iż my od lat nie gadamy.

– Wiem, ale ona bardzo chce z tobą porozmawiać. No to przekazałam, lecę dalej, emerytury roznosić.

Agata poszła. W domu Zosi zastała ją leżącą na kanapie, obok tabletki i szklanka wody.

– Cześć powiedziała cicho. Co ci jest?

– SamAgata usiadła przy Zosi, a gdy ta zaczęła mówić, w jej oczach pojawiły się łzy, bo okazało się, iż Hania nigdy nie wyszła za mąż, a jej syn, Olek, był dzieckiem Kuby.

Idź do oryginalnego materiału