Kto by pomyślał, iż dwie przyjaciółki od dzieciństwa, Julka i Zosia, mogłyby się pokłócić. Sąsiedzi szeptali między sobą:
– Co się takiego stało, iż przyjaciółki pokłóciły się i to tak, iż już do siebie nie zaglądają? A jeżeli któraś zobaczy drugą na drodze, przechodzą obok, udając, iż się nie znają. A mieszkają przecież tuż obok.
Obie milczały, więc sąsiedzi tylko zgadywali, a kobiety przy studni snuły coraz bardziej absurdalne teorie. Tylko jedno było pewne Ania, córka Julki, i syn Zosi, Wojtek, spotykali się. Przyjaźnili się od szkoły, ale po maturze ich drogi się rozeszły. Wojtek poszedł do wojska, a Ania wyjechała do miasta na studia.
Od dziecka widywano ich zawsze razem w szkole, po lekcjach, latem pluskali się w rzece, a gdy podrośli, spotykali się i siedzieli na brzegu.
– Aniaaaa, wychodź! słyszała głos chłopaka pod oknem i jak strzała wyskakiwała z domu.
Byli zupełnie różni. Żywa i przebojowa Ania oraz spokojny, zamyślony Wojtek, który zanim coś zrobił, zawsze się zastanowił i podrapał po głowie. To ona zawsze wymyślała plany.
– Wojtek, jutro idziemy po grzyby! A on się drapał i kiwał głową. Wojtek, jutro na plażę! I znowu się zgadzał, nigdy nie protestował.
Julka i Zosia od dzieciństwa bawiły się razem w dom, w chowanego, biegały do siebie, bo ich domy stały tuż obok, tylko płot dzielił. Ta przyjaźń trwała od pokoleń choćby ich rodzice i dziadkowie się przyjaźnili. Chodziły do jednej klasy, a choćby za mąż wyszły prawie w tym samym czasie za kolegów z sąsiedztwa.
Julka pierwsza się rozstała z mężem, gdy Ania miała trzy lata. Był awanturnikiem, pamiętliwym, pił i czasem podniósł rękę na żonę. A ona nie wybaczyła.
– O, Julka, co to za siniak?! przeraziła się Zosia, gdy zobaczyła przyjaciółkę. choćby nie pytała, skąd to się wzięło wiedziała, iż to od męża.
– Wyrzuciłam go, nie wiem, gdzie poszedł, pewnie do matki.
– Dobrze zrobiłaś. A mój wczoraj też się wyróżnił leżał na kanapie, a Wojtek kręcił się koło niego. Przeszkadzał mu w odpoczynku, więc z całej siły pchnął chłopca, aż ten odleciał. Na szczęście nie uderzył się w głowę. Wstawiłam się za synem, a on mi powiedział, iż następnym razem dostanę, jeżeli nie uciszę swojego syna. Jakby Wojtek nie był jego dzieckiem.
Przyjaciółki pogadały, rozeszły się, ale po pół roku po wsi rozniosła się wieść:
– Zosia wyrzuciła swojego męża! Podobno dręczył ją podejrzeniami, iż Wojtek nie jest jego synem. A przecież jest do niego podobny! Zosia zawsze była skromna, nie wdawała się z chłopakami. Wyszła za mąż i tyle.
Tak też było mąż zatruł jej życie zazdrością i podejrzeniami, choćby nóż jej przyłożył do gardła. Przeraziła się i odejść. Obie zostały samotne, z dziećmi, ale nie upadały na duchu. O mężczyznach już nie marzyły. Obaj byli mężowie wyjechali z wioski. I zostały Julce i Zosi dwie euforii córka Ania i synek Wojtek.
Po maturze Wojtek zdał prawo jazdy, Ania poszła na studia. On czekał na powołanie do wojska, ona wyjechała do miasta. Wezwanie przyszło pod koniec listopada. Ania przyjechała, żeby go odprowadzić. Przez trzy dni nie rozstawali się. Potem odprowadzili go na pociąg.
Całą zimę Ania przyjeżdżała na weekendy, zaglądała do Zosi, która opowiadała jej, co pisze Wojtek chociaż ona też z nim pisała. Z czasem Zosia zauważyła, iż Ania przestała przyjeżdżać. Ostatni raz była po Nowym Roku, a w marcu już w ogóle się nie pojawiała.
– Julka, czemu twoja Ania się nie pokazuje? pytała przyjaciółkę, zaglądając do niej po pracy.
– Studia, zajęcia, siedzi nad książkami.
Minął marzec, kwiecień, a Ani jak nie było, tak nie było. Za to sama Julka zaczęła wybierać się do córki. Zosia zauważyła, iż przyjaciółka jest jakaś inna mało mówi, tylko do pracy chodzi, a i z nią rozmawia krótko.
Po powrocie Julka znów milczała, a Zosię rozpierała ciekawość. Nie wytrzymała. Pewnego wieczoru poszła do przyjaciółki.
– No, dawaj, mów zaczęła od progu. Co przede mną ukrywasz?
Julka machnęła ręką i wyznała:
– Co tu już ukrywać, i tak wszyscy się dowiedzą. Ania wyszła za mąż, dziecko się spodziewa.
Zosia najpierw pomyślała, iż się przesłyszała, ale gdy zrozumiała, wyskoczyła za drzwi jak oparzona.
– A niech ją! Za mąż wyszła! Dziecko się spodziewa! wrzeAle już następnego dnia, gdy Wojtek przytulił małego Olesia i uśmiechnął się do Ani, wszystkie dawne urazy rozpłynęły się jak mgła nad ich ukochaną rzeką.