**Dziennik, 17 maja 2024**
Nasza trójka zawsze była nierozłączna, aż do dnia, gdy jedno z nich zaczęło mówić rzeczy, których nie powinno wiedzieć. Gdy dziecko opowiada wspomnienia, których nikt inny nie pamięta, cała rodzina zaczyna kwestionować własną rzeczywistość.
Żartowaliśmy, iż potrzebujemy wstążek, by odróżnić naszych trzech maluchów. Na początku to była tylko zabawa, ale potem stało się coś więcej. Każdy z chłopców miał ten sam delikatny uśmiech, te same małe dłonie. Rozpoznawaliśmy ich po kolorach: Maciek z niebieską, Bartek z czerwoną, a Kacper z turkusową. Ich słowa często się przeplatały, jakby trzy głosy należały do jednego umysłu.
Wychowywanie ich było jak dzielenie jednej duszy na trzy ciała.
Ale pewnego dnia harmonia pękła. Kacper zaczął budzić się z płaczem. Nie bał się koszmarów, tylko wstrząsały nim wspomnienia takie, których nikt z nas nie znał.
Pamiętasz dom z czerwonymi okiennicami?
Nigdy w takim nie mieszkaliśmy.
Gdzie jest pani Nowak? Zawsze miała miętowe cukierki.
Nikt o tym nazwisku nie pojawił się w naszym życiu.
Auto taty to zielone, z zepsutym bagażnikiem?
Ścisnęło mnie w piersi. Nigdy nie mieliśmy takiego samochodu.
Z początku śmialiśmy się, myśląc, iż to tylko dziecięca wyobraźnia. Dzieci potrafią stworzyć potwory, królestwa i przyjaciół z niczego. Ale słowa Kacpra miały w sobie dziwną powagę. Rysował szkice tego tajemniczego domu: bluszcz na cegłach, rzędy tulipanów, masywne czerwone drzwi. Maciek i Bartek ignorowali te opowieści, ale Kacper wydawał się związany z tą wizją, jakby trzymała go za serce.
Pewnego ranka znalazłem go w garażu, przeszukującego stare pudła.
Szukam mojej rękawicy.
Nie grasz w baseball, szepnąłem.
Grałem zanim upadłem.
Jego ręka dotknęła karku. To nie był sen, tylko ślad bólu.
Szukaliśmy odpowiedzi. Dr Kowalski, pediatra, skierował nas do specjalisty od nietypowych wzorców pamięci. Dr Anna Wiśniewska przyjęła go z łagodnością.
To, co opisuje niektórzy nazwaliby wspomnieniami z poprzedniego życia.
Nie chciałem w to wierzyć, ale zacząłem szukać. Historie o dzieciach mówiących językami, których nie znały, lub pamiętających miejsca, w których nigdy nie były, powtarzały się często. W wielu pojawiało się nazwisko: dr Maria Lis.
Podczas jednej z rozmów Kacper wspomniał o chłopcu Darku który mieszkał w Łodzi i umarł młodo, po upadku. Tygodnie później dokumenty potwierdziły: Dariusz Kowalczyk, siedem lat, Łódź, 1987. Gdy zobaczyliśmy zdjęcie, podobieństwo było uderzające.
Nie dzieliliśmy się strachem z Kacprem. Zamiast tego trzymaliśmy go blisko, milcząco zmagając się z niedowierzaniem. Tej nocy, gdy dom spał, ja i Ania siedzieliśmy w ciszy, zastanawiając się, co to wszystko znaczy. Rano Kacper szepnął:
Chyba już wystarczy wspominać.
Od tamtej chwili rysunki ustały. Dziwne wspomnienia zniknęły, zastąpione zabawą, śmiechem i historiami, jakie tylko dziecko może wymyślić. Miesiąc później przyszedł list w środku zdjęcie domu z czerwonymi drzwiami, podpisane: Pani Nowak. Kacper spojrzał na nie z lekkim uśmiechem:
Tu zostawiłem piłkę.
Dziś, piętnaście lat później, Kacper jest spokojny i refleksyjny. Rzadko mówi o chłopcu, którego kiedyś opisywał, ale nauczyłem się jednej niezmiennej prawdy: niektóre dzieci przychodzą z historiami już zapisanymi. Naszym obowiązkiem jest słuchać, kochać i akceptować to, czego nie da się wytłumaczyć. Kacper pokazał nam, iż choćby najdziwniejsze wspomnienia mogą przynieść spokój.