„Pracuję w świetlicy szkolnej już dziesięć lat. Znam większość rodzin z naszej miejscowości, często z rodzicami dzieci widuję się też po pracy – w sklepie, na spacerze, na boisku. I coraz częściej słyszę to samo: iż świetlica powinna być otwarta od szóstej rano, iż rodzice muszą iść do pracy, iż szkoła nie wychodzi im naprzeciw. Ja naprawdę ich rozumiem. Ale chciałabym, żeby ktoś spojrzał też z naszej strony”.
„Zanim dzieci przyjdą, ja też muszę się jakoś przygotować. Nie mieszkam naprzeciwko szkoły – dojeżdżam kilkanaście kilometrów, odprowadzam wcześniej swoje dzieci do przedszkola i szkoły. Gdybym miała zaczynać dyżur o szóstej, musiałabym wyjść z domu o piątej. Moje własne dzieci też potrzebują opieki, śniadania, spokoju. Czy naprawdę mam być świetlicową dla wszystkich, tylko nie dla swoich?”.
„Świetlica nie jest przechowalnią”
„Wielu rodziców traktuje świetlicę jak miejsce, gdzie można zostawić dziecko na dowolnie długi czas. A przecież to nie jest przechowalnia. My tam naprawdę pracujemy – organizujemy zajęcia, pomagamy dzieciom odrabiać lekcje, uczymy współpracy. Ale kiedy dziecko przychodzi o siódmej i siedzi do piętnastej, czasem dłużej, to po prostu jest zmęczone. I my też jesteśmy zmęczone”.
„Słyszałam ostatnio, iż nauczyciele nie rozumieją życia rodziców. Ale to działa w obie strony. Nikt nie pyta, o której wracam do domu, o której kładę się spać, jak odrabiam z moimi dziećmi lekcje, skoro wracam wykończona. Chciałabym, żeby w tej całej dyskusji o świetlicach ktoś dostrzegł też człowieka po drugiej stronie biurka”.
„Nie jesteśmy winne temu, iż system nie działa”
„Nie mamy wpływu na to, w jakich godzinach działa świetlica. Nie my ustalamy zasady, nie my decydujemy o finansowaniu, o etatach. A to właśnie na nas spadają wszystkie pretensje. Rodzice mają żal do nauczycielek, a powinny mieć do systemu, który od lat nie przystaje do rzeczywistości”.
„Ja też jestem matką. Też wiem, jak trudno pogodzić pracę z wychowaniem dzieci. Ale czasem, słysząc te komentarze o lenistwie nauczycieli, o tym, iż powinnyśmy być w szkole od świtu do nocy, po prostu pękam. Bo to nie lenistwo, tylko zwykłe ludzkie granice”.
Głos tej nauczycielki to ważne przypomnienie, iż za każdą szkolną decyzją stoją ludzie – zarówno rodzice, jak i pedagodzy, którzy też mają swoje rodziny i życie poza szkołą. Problem godzin pracy świetlicy to nie kwestia dobrej woli, ale systemowych rozwiązań, które powinny uwzględniać potrzeby obu stron.
Zobacz także: To plaga wśród rodziców. „Robię za syna prace na konkursy plastyczne. Nie chcę, żeby przegrał”










