Nauczycielka: „Wieczorem dostałam SMS-a z pretensjami od matki przedszkolaka. Poprosiłam o jedno”

mamotoja.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Wychowawczyni przedszkolna nie spodziewała się takiej wiadomości. fot. AdobeStock/cherryandbees


„Była sobota wieczór, kiedy dostałam SMS-a od mamy jednego z moich przedszkolaków. Wiadomość zaczynała się od słów w stylu: czy to prawda, iż kazała pani mojemu synowi sprzątać po obiedzie?” – opowiada nauczycielka.

„Nie było ani ‘dzień dobry’, ani ‘czy może pani wyjaśnić’. Tylko ton pretensji. Pomyślałam wtedy, iż coś jest naprawdę nie tak, skoro dorośli reagują w taki sposób na zwykłą codzienną czynność”.

Nauczycielka przyznaje, iż w grupie wprowadziła tzw. dyżury porządkowe. Dzieci po obiedzie pomagają zebrać naczynia ze stołów i przetrzeć blaty. Nie robią tego za nikogo, nie są do niczego zmuszane – to element nauki samodzielności i współpracy.

„To nie jest kara, tylko wychowanie”

„Niektórym rodzicom wydaje się, iż jak dziecko w przedszkolu sprząta po sobie, to znaczy, iż ktoś nie wykonuje swojej pracy. To bardzo krzywdzące myślenie. My, nauczycielki, nie mamy w zwyczaju przerzucać obowiązków na dzieci. Uczymy je po prostu życia. Tego, iż po posiłku talerzyk się odnosi, a gdy coś się rozleje – warto przynieść ścierkę i pomóc” – tłumaczy.

„Dzieci naprawdę lubią te dyżury. Czują się potrzebne, odpowiedzialne. Kiedy mają możliwość zrobić coś samodzielnie, są z tego dumne. To nie ‘zmuszanie do pracy’, tylko nauka odpowiedzialności, której nie da się przekazać z książki”.

„Poprosiłam ją o jedno”

Nauczycielka przyznaje, iż najbardziej zabolało ją, iż matka nie zapytała o przebieg sytuacji, tylko od razu napisała wiadomość z pretensjami – i to na jej prywatny numer.

„Poprosiłam ją tylko o jedno – żeby, zanim uwierzy w każde słowo swojego dziecka, zapytała mnie, jak było naprawdę. Dzieci mają swoją perspektywę, czasem coś uproszczą, czasem przeinaczą. To naturalne. Ale dorośli powinni umieć rozmawiać, nie oceniać”.

Dzieci potrzebują przestrzeni do nauki życia

Coraz częściej nauczyciele zauważają, iż rodzice reagują alergicznie na każdą próbę uczenia dzieci samodzielności. W domach wielu maluchów niemal wszystko robi się za nie – ubiera, sprząta, podaje. Tymczasem przedszkole to właśnie miejsce, gdzie dziecko może te umiejętności ćwiczyć.

„Nie uczę dzieci po to, by ktoś mnie oskarżał o lenistwo. Robię to, bo chcę, by umiały poradzić sobie w życiu. I żeby pewnego dnia nie czekały, aż ktoś za nie odłoży talerz do zlewu” – podsumowuje nauczycielka.

Zobacz także: To plaga wśród rodziców. „Robię za syna prace na konkursy plastyczne. Nie chcę, żeby przegrał”

Idź do oryginalnego materiału