"Nawet na swoją matkę liczyć nie mogę. Koleżanki są dla niej ważniejsze od wnuka"

mamadu.pl 2 dni temu
Zdjęcie: Dla babci koleżanki okazały się ważniejsze. fot. minetphotos/123rf


Bycie rodzicem to trudne zadanie, a jeżeli matka zdana jest sama na siebie, sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. W wakacje, kiedy szkoły i przedszkola są zamknięte, to już w ogóle koszmar. "Myślałam, iż chociaż na babcię mogę liczyć. Ale ty choćby nie zgadniesz, co ona wymyśliła" – mówi mi Sylwia, a ja słucham z zaciekawieniem.


Wszystkie ręce na pokład, każda pomoc mile widziana. Tak to mniej więcej wygląda w wakacje, kiedy pracujący na etacie rodzice muszą zapewnić dzieciom opiekę. Sylwia zdana jest sama na siebie. Partner zostawił ją, kiedy była w ciąży, nigdy nie widział dziecka, ona go nie szukała.

Śmiech przez łzy


Wakacje dla rodziców pracujących na etacie są próbą przetrwania. Niektórzy ratują się półkoloniami, obozami letnimi czy przedszkolnymi dyżurami. Jednak mimo wszystko – łatwo nie jest. Przecież prawie żaden szef nie zgodzi się nam dać 26 dni wolnego, a jeżeli choćby by stał się taki cud, to i tak zostaje jeszcze jeden miesiąc do zagospodarowania.

Kiedy możemy liczyć na ojca dziecka, być może uda nam się wybrnąć z tej niełatwej sytuacji. Jednak gdy jesteśmy zdane same na siebie, a września nie widać za zakrętem, kolorowo nie jest. W kryzysowej sytuacji dzwonimy do dziadków i błagalnym głosem prosimy o pomoc. A kiedy usłyszymy: "Dobrze, czekamy na was", myślimy, iż złapałyśmy pana Boga za nogi. W wakacje nie da się żyć z dnia na dzień, by przetrwać, trzeba wszystko zaplanować (najlepiej z dużym wyprzedzeniem).

Kochana babcia


Sylwia samotnie wychowuje 4-letniego Marcela. To niezwykle wrażliwy i empatyczny chłopiec. Taki mały wstydzioszek. W tym roku poszedł do przedszkola, a Sylwia wróciła do pracy na etacie. Wcześniej pracowała zdalnie, dorabiała w wolnych chwilach. Stałe źródło utrzymania zapewnia jej poczucie bezpieczeństwa, co dla kobiety zdanej wyłącznie na siebie jest czymś na wagę złota.

Kilka przecznic dalej mieszka mama Sylwii, która czasami pomaga jej w opiece nad Marcelem. Tak też podobno było i w pierwszym tygodniu wakacji, kiedy to babcia zaoferowała swoją pomoc (a dokładniej zgodziła się przygarnąć go do siebie).

– Pierwszego dnia Marcel wrócił od babci jakiś bez humoru. Byłam przekonana, iż pogorszony nastrój spowodowany był wyłącznie tęsknotą. Nie drążyłam, by nie przywoływać negatywnych uczuć. Drugiego i trzeciego dnia wcale nie było lepiej. Aż w końcu zakomunikował mi wprost, iż więcej do babci się nie wybiera. Nie chciał powiedzieć dlaczego, ale widziałam, iż coś ukrywa. Zagadywałam z każdej strony, ale bezskutecznie. W końcu wydusił z siebie: 'Mamo, bo ja obiecałem babci, iż nikomu nie powiem' – opowiada Sylwia, a mnie zżera ciekawość.

Chwila prawdy


W końcu Marcel się przełamał i powiedział całą prawdę, jak na spowiedzi. Głównym problemem i zarazem bohaterem całej sytuacji była koleżanka. I to nie jedna, a trzy. Kawka, herbatka, ciasteczka i ploteczki. Siedziały w kuchni i nie mogły się nagadać. A ten biedny, zagubiony i smutny chłopczyk był sam w pokoju i próbował przetrwać. Dosłownie.

– Ty sobie wyobrażasz, iż ona mu choćby prawdziwego obiadu nie zrobiła? Dała mu tylko kanapki z serem i ogórkiem. Nic więcej, tak była zajęta gadaniem ze swoimi psiapsiółkami. A kiedy zapytałam jej wprost czy to prawda, usłyszałam, iż powinnam być jej wdzięczna za pomoc i nie mam prawa narzekać. 'Przecież nic mu się nie stało. Siedział w pokoju i się bawił' – powiedziała mi moja kochana mamusia, dla której sąsiadki są ważniejsze od wnuka. Ty czujesz w ogóle, jaka akcja? – kontynuuje.

Sytuacja nie do pozazdroszczenia, taka z serii bez wyjścia. Sylwia zarzeka się, iż z pomocy mamy już nigdy nie skorzysta i nie pozwoli pomiatać swoim synem. Jednak czy będzie miała inne wyjście? Teraz udało się jej wziąć kilka dni wolnego, ale co dalej? A póki co babcia nie posypuje głowy popiołem.

Idź do oryginalnego materiału