W dzieciństwie Wanda słyszała od kobiet w swojej rodzinie, iż po prostu nie mają szczęścia w miłości. Praprababka została wdową po wojnie, babka straciła męża przez wypadek w kopalni, a ojciec porzucił jej matkę, gdy miała zaledwie trzy lata. Te historie wrosły w jej świadomość jak korzenie starego dębu, i często łapała się na myśli: a może jej małżeństwo też skończy się tak samo smutno? Choć bardziej niż czegokolwiek pragnęła, by było inaczej.
Z przyszłym mężem poznała się w hucie szkła — pracowali w tej samej hali, choć przy innych stanowiskach. Na przerwach obiadowych siedzieli przy jednym stole, wymieniali uśmiechy, rozmawiali. Wszystko zaczęło się niewinnie, by gwałtownie przerodzić się w związek. Pół roku później wzięli ślub i wprowadzili się do mieszkania, które Wanda odziedziczyła po babci. Najpierw urodził się jeden syn, potem drugi. Życie toczyło się jednostajnie, jak koło młyńskie: praca, dzieci, dom.
Lecz gdy zmarła matka Wandy, na barki młodej kobiety spadło wszystko — dom, dzieci, troska o męża. On początkowo pomagał, ale niedługo coś się zmieniło. Zaczął wracać późno, stał się nerwowy, zimny. Później okazało się — miał romans z młodszą koleżanką z pracy. Dom stał się przystankiem: wpadł, przebrał się, zniknął.
Wanda wszystko rozumiała, ale milczała. Bała się zostać sama z dwoma synami i bez grosza przy duszy. Kilkakrotnie próbowała rozmawiać z mężem, ale ten tylko machnął ręką:
— Potrafisz tylko służyć innym. Jesteś żałosna — rzucił jej w twarz.
Mimo to Wanda miała nadzieję: może opamięta się, wróci, zrozumie. Ale pewnego wieczoru poambi nos i wyszedł. Bez słowa. Bez żalu.
— Nie odchodź, błagam. Dzieci zostaną bez ojca — płakała, stojąc w przedpokoju.
— Już mnie nie interesujesz, jesteś nikim. — Spojrzał na nią z pogardą i zatrzasnął drzwi.
Dzieci wszystko słyszały. Dwaj chłopcy, przytuleni do siebie, siedzieli na kanapie, nie rozumiejąc, dlaczego tata nie wróci. Nie wiedzieli, co zrobili źle.
Minęło kilka miesięcy. Wanda pracowała bez wytchnienia. Sprzątała klatki schodowe, dorabiała, jak tylko mogła, by wykarmić swoich chłopców. O własnym szczęściu nie myślała — dzieci stały się jej całym światem.
Aż pewnego dnia, wracając z targu, upuściła siatkę z zakupami. Ktoś natychmiast się schylił i pomógł.
— Pozwoli pani, iż pomogę zanieść?
— Dziękuję, ale nie trzeba…
— Już postanowiłem — podniósł torby.
Tak poznała Wojtka — łagodnego, troskliwego, skromnego. Zaczął często zaglądać do tego samego sklepu, gdzie ją pierwszy raz zobaczył. Pewnego wieczoru, gdy sprzątała podwórko, znów się pojawił.
— Może pomogę? — zaproponował i bez słów zabrał się do pracy.
Tego samego wieczoru przyszedł do niej w gości: z kwiatami, w garniturze, z sernikiem. Chłopcy od razu go polubili — Wojtek był szczery, ciepły, z poczuciem humoru. Bawił się z nimi, opowiadał o swoim dzieciństwie, a oni lgnęli do niego. choćby gdy wyznał, iż po wypadku ma problemy z mową i poruszaniem się, chłopcy tylko mocniej go objęli.
— Jesteś jak prawdziwy tata — powiedział pewnego dnia młodszy syn. — Tylko lepszy.
Minął rok. Wanda i Wojtek wzięli ślub. Życie się poukładało. W domu znów rozlegał się śmiech, pachniało pierogami, a w powietrzu unosił się spokój. Starszy syn zaczął spotykać się z dziewczyną, młodszy grał w piłkę ręczną. Wszystko układało się jak z płatka… Aż pewnego dnia ktoś zadzwonił do drzwi.
Na progu stał były mąż. Postarzały, wymizerowany.
— Zrozumiałem. Wybaczysz mi?
— Spóźniłeś się — odparła chłodno Wanda.
— Tato? — wyszeptał młodszy syn, by po chwili dodać stanowczo: — Wynoś się.
— Jak ty się odzywasz do ojca?!
— To nie jest nasz ojciec! Naszym tatą jest Wojtek — powiedział twardo starszy syn, stając ramię w ramię z bratem.
— Zniszczyłeś nam życie. A teraz chcesz wrócić? — rzekł Wojtek, przysuwając się do chłopców. — Idź stąd. Tu nie ma dla ciebie miejsca.
Były mąż rzucił ostatnie spojrzenie na Wandę, ale ta już odwróciła głowę.
Gdy drzwi się za nim zamknęły, Wanda podeszła do swoich mężczyzn. Patrzyła na tych trzech bliskich jej ludzi: dwóch synów i tego, który stał się im prawdziwym ojcem. A jej serce wypełniło się cichym, ale ogromnym szczęściem.
Udało jej się zbudować to, o czym marzyły pokolenia kobiet w jej rodzinie — dom, gdzie króluje miłość, szacunek i ciepło.