Nie będę przyjmować zdrajców z powrotem

polregion.pl 2 godzin temu

Czy nie widziano już Waśka? Gdzie on się podział? szepnęły wśród tłumu krewnych stojących przy schodach szpitala w Warszawie podejrzane głosy.

Gdyby Waśka był Wacławem, ojcem nowonarodzonego dziecka, nie byłoby takiego zamieszania. Waśka to tu zdrobnienie od imienia Waleria, a nie od męskiego imienia.

Fakt, iż Waleria jakoś zniknęła, a nie trzyma w ramionach małą córeczkę, był zupełnie niepokojący.

Uciekła! Ta nikczemna wykrzyknęła matka Walerii, kiedy jej zięć Irek, wraz z dzieckiem, otrzymał dokumenty i ostatni list zbiegłej żony.

W liście było, jak zwykle, wycięte z szablonu: nie jest gotowa, nie szukajcie mnie, nie opuszczam córki, będę płacić alimenty, a to już wszystko. Nie podano adresu zwrotnego ani wyjaśnienia, dlaczego szanowana kobieta, jeszcze pół roku temu marząca o macierzyństwie, nagle postanowiła tak odejść.

Ireczku, nie martw się. Za chwilę wpadnie w siebie, zrozumie i wróci pocieszała ją matka Walerii.

Starsza córka, Bogna, nie powtarzała tych słów. Wewnętrzny głos mówił jej, iż Waśka nie wróci. Gdyby ktoś coś robił świadomie, to robiłby to z rozmysłem. jeżeli postanowił rzucić, to z pewnością rzuci.

Ty to masz dosyć, Bożko odrzekła matka, gdy Bogna ostrożnie zasugerowała, iż Waleria może już nie wrócić. Wróci. Minie miesiąc, dwa, a serce matki znów zatrząśnie się do dziecka.

Akta rozwodowe przyszły po trzech miesiącach. Waleria nie stawiła się na rozprawach, odmówiła opieki nad córką, więc mała Jadzia została z ojcem.

Bogna coraz częściej odwiedzała byłego męża siostry, by pomóc przy dziecku i porozmawiać z Irkiem. I tak jak ona, i ona doświadczyła porzucenia: po roku od narodzin syna Maksym przestał się z nią kontaktować. Miały wziąć ślub, gdy dziecko skończy trzy lata, a ona wyjdzie z urlopu macierzyńskiego. Maksym uciekł, zostawiając kobietę w tarapatach, ale udało się wywalczyć w sądzie ojcostwo Andrzeja i otrzymać chociaż skromne alimenty.

Bogna bała się, iż mąż Irka tak jakby go kochał zostawi ją z dzieckiem. Szukała w zachowaniu Irka niepokojących sygnałów, choć nigdy nie mówiła o tym siostrze i matce

Okazało się, iż zwracała uwagę na niewłaściwą osobę. Kto by pomyślał, iż to właśnie siostra okaże się taka

Gdyby zmusił ją do porodu, byłoby to okrutne, ale to była jej własna decyzja. Irek natomiast proponował czekać pięć lat, by odłożyć trochę pieniędzy i zamienić małe mieszkanie w dwupokojowe w trzypokojowe, ale Waśka go pospieszała.

W rezultacie odrzuciła małą Jadzię, zupełnie bezbronną i potrzebującą matki.

Czy to przez to, iż Bogna już sama została matką, czy przez fakt, iż Jadzia była jej własną krewną, nie wiadomo, ale niedługo zaczęła traktować dziewczynkę jak własną córkę.

Irek kilkakrotnie przekazywał Jadzię Bognie, mówiąc: Idź do mamy na ręce. Zaproponował też, by Bogna przeprowadziła się z synem do ich mieszkania, mówiąc, iż jest wystarczająco miejsca, a ona mogłaby wynajmować pokój i spłacać kredyt, zamiast prosić teściową o pomoc.

Matka, dowiedziawszy się o przeprowadzce, przysłała Bognie gorące słowa: Mieć męża siostry to grzech, wstyd. Jednak Irek wyrzucił ją z domu, twierdząc, iż to nie jej sprawa.

Kiedy Bogna podziała się, Irek nie zaprzeczył. Po kilku drinkach przyznał, iż chce wziąć ją za żonę i przyjąć jej syna pod swoje skrzydła.

Będzie wszystko uczciwe, Bogno. Wychowujesz moją córkę jak swoją, a syna przyjmuję za własnego. Nie będę cię ciągnął za rękę, decyduj sama, ale razem nam lepiej, wygodniej i prościej.

Mógłbym zarabiać, ale nie wiem, od czego zacząć te pieluchy, leki i zupy. Ty radzisz sobie z dziećmi, choć w przedszkolu, gdzie pracowałaś przed urlopem, płaca nie była duża prywatny żłobek.

Propozycja Irka była praktyczna, a po chwili Bogna zrozumiała, iż jej romans nie przyniósł szczęścia, poza ukochanym synem. Może więc nadszedł czas, by podejść do życia pragmatycznie? Irek był miły, nie pił, nie palił, wspierał finansowo, a Jadzia przyzwyczaiła się do niego w dwa lata i zaczęła nazywać go mamą.

Może więc wszystko, co się dzieje, ma swój sens?

Matka nie przyjechała na ślub, nikt jej nie czekał. Po ceremonii wypili po kieliszku z przyjaciółmi, usłyszeli życzenia szczęścia i wrócili do mieszkania Irka, gdzie już czteroosobowo żyli.

Życie nie zmieniło się znacząco, oprócz tego, iż dzieci dzielą pokój, a dorośli drugi. Bo i Bogna i Irek mają prawo do własnego szczęścia i prywatności.

Pojawienie się Walerii było niczym grzmot w słoneczny dzień. Bogna była w szafie, więc Irek otworzył drzwi.

Nie patrzył w okienko, bo czekał na kuriera. Na progu rzuciła się na niego była żona.

Kochany, wróciłam! wykrzyknęła. Gdy Irek odsunął jej ręce i lekko odrzucił, zamknęła oczy i zapytała: Nie cieszysz się?

Czyż mam się cieszyć? odpowiedział z pogardą.

Myślał, co powiedzieć, kiedy znów ją spotka, ale gdy nadszedł moment, jedynie zapytał, po co adekwatnie Waleria przybyła.

Chcę porozmawiać z córką. Może uda się naprawić nasze stosunki.

Wiem, iż to nie był mój najlepszy ruch, ale możemy spróbować, jak prawdziwa rodzina, prawda?

Nie. Już mam swoją rodzinę i nie zamierzam wpuszczać zdrajców z powrotem.

To o Bognę? Nie macie ze sobą prawdziwego związku. Jak możesz mnie wymienić na nią? Bogno, a Bogno!

W tym momencie Bogna właśnie wyszła z prysznica. Pierwsze, co zobaczyła, to lekko otwarte drzwi pokoju dziecięcego, zza których patrzyły już dzieci.

Waleria, dostrzegając ich, wpadła do mieszkania, przeskakując Irka, i rzuciła się na dziewczynkę.

Jadziu, kochanie, jak pięknie wyrosłaś!

Kiedy podniosła maluchę, rozległa się syrena, a mały Andrzej zaczął szarpać Walerii włosy.

Puść moją siostrę, wiedźmo! zadrwił chłopiec, gryząc ją w nogę.

Ubrana jedynie w pończochy i krótką sukienkę, kobieta krzyknęła z bólu i, ledwo trzymając Jadzę na ziemi, trąciła w miejsce urazu.

Dziecko pobiegło do brata, a razem schowali się za nogami Bogny. Waleria spojrzała na tę scenę zimnym wzrokiem i wyszeptała:

Ty, wężowa moja własna córka przeciwko mnie Nie zostawię tego tak!

Wszystko skończyło się bez powodzenia dla matkiczarownicy. Odmówiła kiedyś opieki, więc Jadzia od urodzenia nie znała matki i nie chciała z nią kontaktu, co sprawiło, iż wszelkie próby odzyskania dziecka nie przyniosły efektu.

Nie pomogła ani matka, która próbowała namówić zięcia na odwrócenie losu.

Na koniec Irek i Bogna zerwali wszelkie kontakty z matką i przeprowadzili się do innego miasta, nie zostawiając adresu.

Teraz mieszkają szczęśliwie w Gdańsku, wychowują już troje dzieci. Jadzia czasem opowiada najbliższym przyjaciołom, iż w rzeczywistości jest córką prawdziwej wiedźmy, a jej matka Bogna to dobra wróżka, która ją uratowała i nie oddała z powrotem.

Andrzej potwierdza tę historię, mówiąc, iż jego tata, podobno czarnoksiężnik, porzucił dobrą wróżkę i uciekł.

Dobrze, iż znalazł kochającego tatę i teraz ma szczęśliwą rodzinę mamę, tatę i małą siostrzyczkę z braciszką. Bo baśnie zawsze powinny mieć dobry koniec.

Życie uczy, iż nie warto trzymać się przeszłości, a otwierając serca na nowe, można odnaleźć prawdziwe szczęście.

Idź do oryginalnego materiału