„Nie chcemy dzieci. Żadne bachory nie są nam potrzebne” – historia matki, która marzyła o wnukach

przytulnosc.pl 4 dni temu

Barbara urodziła córkę w latach 90. Marzyła o dużej, ciepłej rodzinie, ale lekarze od razu ją uprzedzili – kolejna ciąża mogłaby skończyć się tragicznie. Pogodziła się z tym – w tamtych czasach, w kryzysowych realiach Polski, trudno było wychowywać dzieci. A potem jeszcze mąż ją porzucił. Drugi związek również nie wypalił – partner chciał dziecka, a kiedy dowiedział się, iż Barbara nie może mieć więcej dzieci, odszedł bez słowa.

Córka, Kinga, była bystra i wrażliwa. Barbara zapisywała ją na kółka plastyczne, muzyczne, robiła wszystko, by rozwijała talenty. Marzyła, iż kiedyś zostanie albo baletnicą, albo malarką, a może choćby mamą gromadki dzieci – bo tak bardzo lubiła bawić się lalkami i opiekować nimi.

Kiedy Kinga miała jedenaście lat, przyprowadziła do domu zaniedbaną dziewczynkę z sąsiedztwa – rodzice alkoholicy zapomnieli o dziecku. Kinga ją nakarmiła, wykąpała i przebrała. Barbara była wzruszona. Była przekonana: „Będzie z niej cudowna matka”.

Kinga dorastała aktywna i kreatywna – występowała w szkolnych przedstawieniach, grała na gitarze, choćby założyła własną drużynę kabaretową. Ale potem zaczęła kręcić się w towarzystwie alternatywnych młodych ludzi – przefarbowała włosy na niebiesko, rzuciła studia i zaczęła żyć po swojemu.

– Znajomi jacyś dziwni, włochaci, wiecznie ubrani na czarno. A ona? Zrobiła się taka sama. I ten jej Kacper… wygląda jak dzieciak z podstawówki! – narzekała Barbara koleżankom.

Ale Kinga nie widziała problemu. Kacper miał dwupokojowe mieszkanie w Krakowie i zamożnych rodziców. Ślub odbył się w klubie – bez rodziny. Barbara zorganizowała posiedzenie ze swatami, ale ci również wydawali się jej dziwni. Zachwyceni swoim synem, wspierali ich decyzje bez zająknięcia.

Młodzi radzili sobie bez pomocy. Ona pracowała w biurze nieruchomości, on – w branży IT. Nie prosili o pieniądze, podróżowali i żyli po swojemu. Barbara coraz częściej przypominała córce, iż czas leci i warto pomyśleć o dzieciach.

– Jakie dziecko? Chcemy kupić psa. Mogłabyś się nim zająć, jak pojedziemy na urlop? – rzuciła Kinga mimochodem.

– Kota jeszcze bym zniosła, ale psa – absolutnie nie – odpowiedziała Barbara.

– No to znajdziemy kogoś innego…

– Ale odpowiedz mi szczerze: planujecie dziecko?

– Mamo, jesteśmy childfree. Nie chcemy dzieci. Żadne bachory nie są nam potrzebne. Chcę sobie podwiązać jajowody. Tylko nie zaczynaj znowu kazań!

Barbara była w szoku. Przyjaciółki ją pocieszały – iż jeszcze się jej odmieni, iż matczyny instynkt się obudzi. Ale robiło się tylko gorzej.

– Mamo, nie licz na mnie. To twoja siostrzenica ci wnuki daje – czworo już ma. Weź je na weekend i się naciesz.

Barbara z zazdrością patrzyła na swoją siostrę Grażynę, która miała pełen dom wnuków. Grażyna narzekała, iż córka znowu w ciąży. Siostry nie potrafiły się zrozumieć. Jedna chciała więcej wnuków, druga – mniej.

Lata mijały, a w życiu Kingi i Kacpra nic się nie zmieniało. Imprezy, wyjazdy, psy, koty… Ale dzieci? Ani słowa. A Barbara coraz częściej pytała samą siebie: czy naprawdę trzeba zostawić po sobie potomstwo? Czy można żyć i bez tych „bachorów”?

Idź do oryginalnego materiału