Odmówił ożenku z ciężarną dziewczyną. Matka go poparła, ale ojciec stanął w obronie nienarodzonego dziecka.
— Tato, mam wiadomość. Sąsiadka, Kasia… jest w ciąży. To moje dziecko — powiedział Krzysztof, ledwo przekraczając próg domu.
Wojciech, ojciec, na chwilę zastygł, po czym spokojnie wyrzucił z siebie:
— No to się z nią ożeń.
— Co ty, jestem jeszcze młody. Za wcześnie na rodzinę, tym bardziej iż choćby nie byliśmy ze sobą długo…
— Poważnie? — zaśmiał się ojciec. — Czyli gonienie za dziewczyną to była męska sprawa, ale gdy trzeba wziąć odpowiedzialność, nagle jesteś dzieciakiem. No proszę. — Nie mówiąc już nic więcej, głośno zawołał żonę: — Grażyna! Chodź no tu!
Grażyna weszła do kuchni, wycierając ręce w fartuch:
— Co się stało?
— Słuchaj. Nasz syn spłodził dziecko, a teraz się wymiguje. Kasia, córka sąsiadów. Jest w ciąży przez niego. A on — w plecy.
Grażyna choćby się nie zdziwiła. Jej twarz stwardniała:
— I słusznie. Po co wpuszczać do domu pierwszą lepszą? Dzisiejsze dziewczyny są sprytne — znajdą sobie kogoś z lepszą sytuacją, zajdą w ciążę, a potem „ożeń się”. A potem się okaże, iż dziecko wcale nie jego. Niech zrobi test. I w ogóle, nie ma co naciskać na Krzysztofa, jeszcze młody jest. To mężczyzna, trudno mu było się oprzeć. Ale nie musimy utrzymywać cudzych dzieci.
Wojciech ciężko westchnął i cicho powiedział:
— A jeżeli to naprawdę jego dziecko?
— A jeżeli nawet? Mamy brać za to odpowiedzialność? Powiedz jej, niech zrobi test, wszystko się wyjaśni.
Odwróciła się i wyszła do kuchni, a Wojciech został sam z synem.
— Wiesz, ja też byłem kiedyś młody — zaczął. — Kochałem jedną, a ożeniłem się z drugą. Nie z miłości, ale z obowiązku. Bo bycie mężczyzną to nie tylko namiętność, to wybory i konsekwencje. Twoja matka była wtedy w ciąży. Nie wiedziałem, czy dam radę z nią być, ale wiedziałem jedno — dziecko nie jest winne. Moja krew, mój honor. I wiesz co, Krzysztofie, mimo wszystko nigdy nie żałowałem, iż zostałem.
Minęły trzy miesiące. Test DNA dał jasną odpowiedź: z prawdopodobieństwem 99,9% Krzysztof jest ojcem dziecka Kasi.
— No i co? — prychnęła Grażyna, gdy Wojciech położył przed nią wyniki. — Tak, jest ojcem. Ale to nie znaczy, iż Kasia będzie w tym domu mieszkać. Ona tu nie wejdzie. Tak mówię!
Krzysztof siedział, nie patrząc ojcu w oczy. Po jego twarzy było widać, iż wybrał stronę matki. Milczał, zaciskając pięści, ale słowa nie powiedział.
Wojciech powoli wstał od stołu:
— Skoro razem podjęliście decyzję, to teraz posłuchajcie mojej.
Mówił głucho, ale w głosie brzmiała stal:
— Dopóki żyję, mój wnuk nie będzie potrzebował niczego. Kupię ziemię, wybuduję dom, a on — mój wnuk — dostanie wszystko, co zarobiłem. A wy możecie już na moją pomoc nie liczyć. Nie będę uczestniczył w tej komedii. Krzysztofie, od dziś nie jesteś dla mnie synem. Wszystko, co mam, będzie należało do dziecka. Ani grosza od mnie nie dostaniecie.
Grażyna wybuchnęła:
— Oszalałeś?! Własnego syna chcesz wydziedziczyć?!
Wojciech nie odpowiedział. Po prostu odwrócił się i wyszedł, ignorując krzyki i przekleństwa. Krzysztof został w milczeniu, nie wierząc, iż ojciec naprawdę to powiedział. Ale wiedział jedno: jeżeli Wojciech coś postanowił — to tego dotrzyma.