Nie odzywaj się do mnie więcej! Po co tracić czas na coś, co cię nie obchodzi? Już dawno zrozumiałam, iż ani ty, ani twoje córki nie dbacie o to, czy babcia jeszcze żyje i jak się czuje!
Ukończenie studiów przypadło na czas dwóch ważnych momentów mojego ślubu z Andrzejem i podjęcia pierwszej pracy. Zaczęłam jako kierownik w solidnej firmie. Po kilku latach poszłam na urlop macierzyński i urodziłam śliczną córeczkę Zosię. Zosia wyrósł na mądrą dziewczynę, więc razem z mężem nie żałowaliśmy pieniędzy na jej edukację na renomowanej uczelni. Po studiach Andrzej załatwił jej dobrą posadę.
Rok później przedstawiła nam swojego narzeczonego, niedługo wzięli ślub, a potem na świat przyszły bliźniaczki Hania i Kasia.
Moje wnuczki miały osiem lat, gdy odszedł ich dziadek, mój mąż. To była ogromna strata dla nas wszystkich. Córka rozumiała, jak bardzo cierpię, więc dzwoniła do mnie codziennie po pracy, opowiadała o swoim dniu, a ja dzieliłam się z nią tym, co u mnie słychać.
Ale z czasem Zosia stała się coraz bardziej zajęta. Gdy do niej dzwoniłam, zawsze miała wymówkę sprzątanie, wyjście, ważne spotkanie. W końcu ograniczyła się do krótkich rozmów raz na kilka dni, jakby tylko dla zasady. Pewnego dnia nie wytrzymałam i gdy znów zadzwoniła, burknęłam:
jeżeli nie masz czasu dla własnej matki, to lepiej w ogóle nie dzwonić. Po co udawać, iż mnie słuchasz, skoro i tak myślisz o czymś innym?
Zosia jakoś się wybroniła, a ja przeprosiłam za moje ostro słowa. Na krótko zaczęła dzwonić częściej, ale gwałtownie wróciła do starych nawyków raz w tygodniu, w biegu.
Czułam się zraniona jej postawą. Straciłam apetyt, nie mogłam spać. Ostatnią kroplą był tydzień ciszy nie odebrała ani jednego mojego telefonu. Gdy w końcu zadzwoniła, wybuchnęłam:
Nie dzwoń więcej! Po co udawać, iż ci zależy? Już dawno przestałam wierzyć, iż ty albo moje wnuczki troszczycie się o starą babcię. Dzwonicie tylko wtedy, gdy potrzebujecie pierogów albo prezentów na urodziny!
Zosia wpadła w złość i krzyknęła, iż skoro jestem taka egoistka, to rzeczywiście lepiej się nie odzywać. Jej słowa ścisnęły mi gardło serce zaczęło łomotać, świat zawirował Ocknęłam się w szpitalu.
Pielęgniarka, słuchając mojej historii, tylko pokręciła głową:
Wy, starsi, nie rozumiecie, iż my, młodzi, mamy ręce pełne roboty praca, dzieci, dom, rozwój. Trudno znaleźć czas na długie pogawędki. Powinniście cieszyć się, iż w ogóle o was pamiętają, choćby jeżeli to tylko krótkie cześć w drodze do Biedronki. Moja rada? Znajdź sobie hobby, zajmij głowę czymś przyjemnym, a nie zauważysz, kiedy miną dni między telefonami od córki czy wnuczek.
I wiecie co? Miała rację. Gdy robisz to, co kochasz, przestajesz liczyć godziny do kolejnego dzwonka.
















