– Nie zamierzam być niańką dla twojego dziecka! – krzyknęła wtedy Kasia, a te słowa wbiły się w serce Agnieszki jak nóż. Odbijały się echem nie tylko w jej sercu, ale także w oczach ośmioletniej Zosi, która stała w drzwiach i wszystko słyszała.
Po śmierci męża Agnieszka została sama z dwiema córkami. Starsza, Kasia, miała czternaście lat, młodsza, Zosia – zaledwie osiem. Pomocy od rodziny prawie nie było – babcia ze strony ojca wolała się nie wtrącać, a mama Agnieszki mieszkała tysiąc kilometrów dalej i rzadko przyjeżdżała. Cały ciężar spadł na zmęczoną żalem kobietę. Pieniędzy starczało ledwie na życie, a sił psychicznych – jeszcze mniej.
Zosia od najmłodszych lat wykazywała talent do rysunku. Zwycięstwo w miejskim konkursie dało jej szansę na darmową naukę w prestiżowej szkole artystycznej. Ale zajęcia wymagały regularnych dojazdów – cztery razy w tygodniu. Dwa dni Agnieszka jakoś sobie radziła, ale na pozostałe nie miała już jak się dostosować. W pracy zaczęto na nią krzywo patrzeć. Wtedy postanowiła poprosić o pomoc Kasię.
– Po szkole masz wolne. Możesz odprowadzić Zosię i zaczekać na nią parę godzin – poprosiła, zaglądając córce w oczy.
Ale usłyszała tylko lodowatą odpowiedź: – Co ja, twoja niania? Też jestem dzieckiem! Po szkole chcę odpocząć, nie włóczyć się z Zosią po mieście!
A potem, jakby nożem w serce: – Nie powinnaś była rodzić dwójki – wtedy miałabyś tylko jedno dziecko na głowie!
Po tych słowach Agnieszka nie wytrzymała. Łzy spływały jej po policzkach, odwróciła się, by wyjść do swojego pokoju, ale w drzwiach stała już Zosia. Wszystko słyszała. Płakała. Bez słów podeszła do matki i przytuliła ją.
Pomoc niespodziewanie zaoferowała babcia innej dziewczynki ze szkoły artystycznej. Okazało się, iż mieszka w sąsiedztwie i może bez problemu odprowadzać Zosię. Tak, krok po kroku, życie wróciło do normy. Po roku Zosia już sama pewnie chodziła na zajęcia, a ból po siostrzanej zdradzie schował się głęboko w sercu.
Minęły lata. Zosia dostała się na uniwersytet, zaczęła dorabiać, wynajęła mieszkanie. Agnieszka przeprowadziła się do swojej matki. Kasia wyszła za mąż i wyjechała do innego miasta. Urodziła syna. Wydawało się, iż wszystko u niej się ułożyło – aż pewnego dnia Zosia odebrała telefon od siostry.
Kasia płakała w słuchawkę: – Wyrzucił nas! Powiedział, iż nie zniesie już moich histerii, i kazał nam się wyprowadzić! Alimentów płacić nie zamierza! Nie mamy gdzie pójść…
Zosia nie wahała się ani chwili – zaprosiła siostrę z synem do siebie. Ale gdy Kasia poprosiła, by zajęła się dzieckiem, żeby mogła wrócić do pracy, usłyszała chłodną odpowiedź: – Przepraszam, Kasiu, ale nie zamierzam być niańką twojemu dziecku. To twoje, nie moje. I nic ci nie jestem winna.
Kasia wybuchnęła: – Ale ja jestem twoją siostrą!
– A pamiętasz, co mówiłaś mamie, gdy miałaś czternaście lat? Pamiętasz, jak krzyczałaś, iż nie będziesz mnie wozić na zajęcia? Mama płakała wtedy jak dziecko, a ja stałam w drzwiach i wszystko słyszałam. I wiesz co? Nigdy już nie czułam, iż jesteś moją starszą siostrą. Wybrałaś siebie. Teraz ja też wybieram siebie.
Kasia nic nie odpowiedziała. Po prostu się rozłączyła.
Teraz Zosia przez cały czas pracuje i studiuje. Siostra mieszka u niej, ale z każdym dniem widać, iż ta rana z przeszłości nigdy się nie zagoiła. Zosia pomaga, ale bez ciepła. Bez czułości. Tylko dlatego, iż to słuszne. Bo inaczej – nie wybaczyłaby sobie.
Ale ta Zosia, która stała kiedyś i patrzyła, jak starsza siostra odmawia bycia przy niej, już nie jest dzieckiem. Jest dorosłą kobietą. I zna wartość słów.
A ty jak myślisz – czy Zosia powinna była wybaczyć i pomóc z opieką nad dzieckiem? Czy czasem, by nie złamać się zupełnie, trzeba zostawić w przeszłości tych, którzy kiedyś nie podali ręki?