«Nie jesteś mi nikim bliskim, więc nie muszę cię słuchać!» — tak powiedziała córka mojego męża.

newsempire24.com 6 dni temu

„Ty mi jesteś nikim i nie muszę cię słuchać!” – rzuciła mi po raz kolejny córka mojego męża.

Pięć lat temu wyszłam za mąż za Wojciecha i od tamtej pory moje życie w małym miasteczku pod Poznaniem zamieniło się w nieustanną walkę o spokój w rodzinie. Wojciech ma córkę z poprzedniego małżeństwa, czternastoletnią Kasię, którą często odwiedza i wspiera finansowo. Nigdy nie protestowałam przeciwko ich kontaktom – wręcz przeciwnie, z jego byłą żoną, Ewą, udało nam się nawiązać ciepłe, niemal przyjacielskie relacje. Ale Kasia, z typowym dla nastolatek buntem, stała się dla mnie prawdziwym wyzwaniem, a jej słowa „ty mi jesteś nikim” ranią jak nóż za każdym razem, gdy je słyszę.

Ewa jest rozsądną kobietą. jeżeli chce, żeby Kasia u nas zamieszkała, zawsze dzwoni wcześniej i pyta, czy to dla nas odpowiedni moment. Czasem po prostu rozmawiamy przez telefon jak koleżanki. Nie ma do Wojciecha urazy – po rozwodzie zostawił jej mieszkanie kupione w czasie małżeństwa, a swoją część przepisał na Kasię. My z Wojtkiem i naszym dwuletnim synkiem, Staśkiem, mieszkamy w moim dwupokojowym mieszkaniu. Wojtek utrzymuje rodzinę, a ja jestem na urlopie macierzyńskim, poświęcając się dziecku. Ale kiedy Kasia pojawia się u nas, zaczyna się chaos, którego już nie potrafię znieść.

Ostatnio Kasia zaczęła mieć typowe problemy nastolatki. Ewa wyszła ponownie za mąż, a jej nowy mąż, Marek, wprowadził się do nich. Na początku Kasia się cieszyła, ale gwałtownie zaczęła się buntować. Gdy Marek prosił, żeby posprzątała po sobie, odpowiadała: „Nie jesteś moim ojcem, nie każ mi!”. Choć Marek starał się nawiązać z nią kontakt, kupował prezenty, był cierpliwy, Kasia go odrzucała. Stała się nie do opanowania – nie myje naczyń, nie wynosi śmieci, na każdą prośbę reaguje opryskliwie. Podczas kolejnej kłótni krzyknęła do Marka: „To mieszkanie mamy, ty tu jesteś nikim!”. Wojtek, gdy się o tym dowiedział, wpadł w złość – przecież wynajmują jego mieszkanie, a z tych pieniędzy utrzymują całą rodzinę. Ewa skarciła Kasię, a ta, zalewając się łzami, zadzwoniła do ojca, błagając, żeby zabrał ją do nas.

Nie protestowałam. Staś śpi w naszym pokoju, a w salonie jest rozkładana kanapa na takie okazje. Zadzwoniłam do Ewy, żeby upewnić się, czy się zgadza. Powiedziała „tak”, ale ostrzegła: „Jeśli Kasia nie będzie słuchać, od razu daj znać”. Kasia przyjechała przygnębiona, ale gwałtownie się rozgościła i zaczęła robić, co jej się podoba. Ignorowała moje prośby, obrażała się przy każdej uwadze. Nie myła naczyń, nie ścieliła łóżka, rozrzucała ubrania po całym pokoju, a całe dnie spędzała na rozmowach telefonicznych z koleżankami. Czułam, jak narasta we mnie złość, ale starałam się panować, dla dobra Wojtka.

W końcu nie wytrzymałam i poprosiłam męża, żeby porozmawiał z córką. „Ona mnie nie traktuje poważnie” – powiedziałam. Wojtek próbował, ale Kasia tylko machnęła ręką. Gdy znów poprosiłam ją, żeby posprzątała ze stołu, wybuchnęła: „Ty mi jesteś nikim i nie muszę cię słuchać!”. Serce ścisnęło mi się z bólu. Ledwo powstrzymałam łzy i odparłam: „Jestem żoną twojego ojca i gospodynią tego domu. Jesteś tu tylko dlatego, iż ci na to pozwoliłam. Nie odzywaj się do mnie w ten sposób!”. Kasia wybiegła z kuchni, zatrzaskując drzwi. Nic się nie zmieniło – przez cały czas zachowywała się, jakbym była powietrzem.

Poradziłam się Wojtka i zadzwoniłam do Ewy. „Myślałam, iż chociaż ojca posłucha” – westchnęła Ewa. „Przywieźcie ją z powrotem. Macie już dość na głowie z małym”. Wojtek oznajmił Kasi, iż odwozi ją do matki. W milczeniu spakowała rzeczy, a potem rzuciła się do telefonu, dzwoniąc do babci i skarżąc się, iż „wszyscy ją odtrącają”. Ale teściowa, Halina Stanisławowa, nie stanęła po jej stronie. Jak opowiedziała mi Ewa, Kasia liczyła, iż babcia zabierze ją do siebie, ale ta niedawno ułożyła sobie życie i nie ma ochoty zajmować się wnuczką. Teraz Kasia ma karę – ściśle wyznaczone obowiązki domowe.

Ewa mnie rozumie i stoimy po tej samej stronie. Ale teściowa tylko dolewa oliwy do ognia. „Biedna Kasieńka! Wszyscy ją porzucili! Tatuś ma nową żonę, mamusia ma męża, nikt nie myśli o dziecku!” – lamentowała. Nie wytrzymałam: „No tak, zwłaszcza babcia, której życie prywatne jest ważniejsze od wnuczki”. Halina Stanisławowa rzuciła słuchawkę, ale już mnie to nie obchodzi. Najważniejsze, iż Wojtek i Ewa mnie wspierają. Kasia choćby zadzwoniła wczoraj, przeprosiła, obiecała poprawę. Ale ból po jej słowach nie mija. Starałam się być dla niej jak matka, traktowałam jak własną córkę, a ona raz za razem mnie odtaNie wiem, czy jeszcze znajdę w sobie siłę, by jej wybaczyć, gdy znów spojrzy na mnie tym wzrokiem pełnym pogardy.

Idź do oryginalnego materiału