„Nie jesteś mi nikim i nie muszę cię słuchać!” – powiedziała znów córka męża

newsempire24.com 1 tydzień temu

„Ty mi nikogo nie jesteś i nie muszę cię słuchać!” – znowu rzuciła mi w twarz córka mojego męża.

Pięć lat temu wyszłam z Andrzejem i od tamtej pory moje życie w małym miasteczku pod Poznaniem zamieniło się w roczną walkę o spokój w domu. Andrzej ma córkę z poprzedniego małżeństwa, 14-letnią Kingę, którą często odwiedza i wspiera finansowo. Nigdy nie miałam nic przeciwko ich relacji – wręcz przeciwnie, z jego byłą żoną, Martą, dogadywałyśmy się świetnie, prawie jak przyjaciółki. Ale Kinga, ze swoim nastoletnim buntem, okăozała się dla mnie prawdziwym wyzwaniem, a jej słowa „ty mi nikogo nie jesteś” bolą jak nóż za każdym razem, gdy je słyszę.

Marta to rozsądna kobieta. jeżeli chce, żeby Kinga do nas przyjechała, zawsze dzwoni wcześniej i pyta, czy to dobry moment. Czasem po prostu gadamy przez telefon jak koleżanki. Nie ma do Andrzeja urazy – po rozwodzie zostawił jej mieszkanie, które kupili razem, a swoją część przepisał na Kingę. My z Andrzejem i naszym dwuletnim synkiem, Kacprem, mieszkamy w moim dwupokojowym mieszkaniu. Andrzej utrzymuje rodzinę, a ja jestem na urlopie macierzyńskim, zajmując się malcem. Ale od kiedy Kinga zaczęła częściej gościć u nas, w domu zrobił się chaos, którego już nie mogę znieść.

Ostatnio Kinga zaczęła mieć problemy typowe dla nastolatek. Marta wyszła za mąż i jej nowy mąż, Wojtek, wprowadził się do nich. Na początku Kinga była zadowolona, ale gwałtownie zaczęła się buntować. Gdy Wojtek prosił ją, żeby po sobie posprzątała, odpyskiwała: „Nie jesteś moim ojcem, nie rozkazuj mi!” Mimo iż Wojtek starał się, kupował prezenty, był cierpliwy, Kinga go odrzucała. Stała się nie do opanowania – nie myła naczyń, nie wyrzucała śmieci, na każdą prośbę reagowała opryskliwie. Podczas jednej z kłótni rzuciła Wojtkowi: „To mieszkanie mamy, ty tu nikogo nie reprezentujesz!” Gdy Andrzej się o tym dowiedział, wpadł w złość – przecież wynajmują *jego* mieszkanie, a z tych pieniędzy utrzymują się wszyscy. Marta skarciła Kingę, a ta, płacząc, zadzwoniła do ojca i błagała, żeby zabrał ją do nas.

Nie protestowałam. Kacper śpi z nami w sypialni, a w salonie mamy rozkładaną kanapę na takie okazje. Zadzwoniłam do Marty, żeby upewnić się, czy nie ma nic przeciwko. Zgodziła się, ale uprzedziła: „Jeśli Kinga będzie nieposłuszna, od razu daj znać.” Kinga przyjechała przygnębiona, ale gwałtownie się rozgościła i zaczęła robić, co jej się żywnie podoba. Ignorowała moje prośby, dąsała się przy każdej uwadze. Naczynia zostawiała brudne, łóżka nie ścieliła, a ubrania i książki walały się po całym pokoju, podczas gdy ona godzinami gadała przez telefon z koleżankami. Czułam, jak narasta we mnie złość, ale dla Andrzeja starałam się zachowywać spokój.

W końcu nie wytrzymałam i poprosiłam męża, żeby porozmawiał z córką. „Ona mnie nie traktuje poważnie” – powiedziałam. Andrzej próbował, ale Kinga tylko machnęła ręką. Gdy znów poprosiłam ją, żeby posprzątała po sobie ze stołu, wybuchnęła: „Ty mi nikogo nie jesteś i nie muszę cię słuchać!” Ścisnęło mi się serce. Ledwo powstrzymałam łzy i odpowiedziałam: „Jestem żoną twojego ojca i gospodynią tego domu. Jesteś tu tylko dlatego, iż ja się na to zgodziłam. Nie odzywaj się do mnie w ten sposób!” Kinga wybiegła z kuchni, trzasnąwszy drzwiami. Nic się nie zmieniło – dalej zachowywała się, jakbym była powietrzem.

Poradziłam się Andrzeja i zadzwoniłam do Marty. „Myślałam, iż choć ojca posłucha” – westchnęła Marta. „Przywieźcie ją z powrotem. Macie i tak ręce pełne roboty z Kacprem.” Andrzej oświadczył Kindze, iż zabiera ją do matki. W milczeniu spaklała rzeczy, a potem rzuciła się do telefonu, dzwoniąc do babci i skarżąc się, iż „wszyscy ją odtrącają”. Ale teściowa, Wiesława, nie stanęła po jej stronie. Jak później powiedziała Marta, Kinga miała nadzieję, iż babcia weźmie ją do siebie, ale ta niedawno zaczęła nowy związek i nie miała ochoty zajmować się wnuczką. Teraz Kinga ma karę – ściśle wyznaczone obowiązki domowe.

Marta zrozumiała moje stanowisko i jesteśmy w tej sprawie zgodne. Ale teściowa tylko dolewa oliwy do ognia. „Biedna Kinga! Wszyscy ją opuścili! Tata ma nową żonę, mama – męża, nikogo nie obchodzi to dziecko!” – lamentowała. Nie wytrzymałam: „Oczywiście, zwłaszcza babci, która teraz ma ważniejsze sprawy na głowie niż wnuczka.” Wiesława rzuciła słuchawkę, ale mam to gdzieś. Ważne, iż Andrzej i Marta mnie wspierają. Kinga choćby zadzwoniła wczoraj, przeprosiła, obiecała poprawę. Ale ból po jej słowach nie mija. Starałam się być dla niej jak matka, traktowałam jak swoją, a ona raz za razem mnie odtrąca. Serce mi pęka – chcę zgody w rodzinie, ale nie wiem, jak dotrzeć do Kingi. jeżeli znowu rzuci mi w twarz „ty mi nikogo nie jesteś”, nie wiem, czy uda mi się zachować spokój…

Idź do oryginalnego materiału